Jutro się rozstrzygnie, czy były premier SLD i kandydat lewicy na prezydenta zostanie wybrany na to stanowisko.
Na wieść o tym, że rząd zgłosił tę kandydaturę, Marek Siwiec, europoseł SLD, napisał w blogu: "Nie dziwię się premierowi, bo tym ruchem chce wyeliminować Cimoszewicza z ewentualnej walki o prezydenturę. Tanim kosztem i odpowiednio wcześnie. Dziwię się Cimoszewiczowi, bo zgodził się dać swoje nazwisko Tuskowi w walce skazanej na przegraną".
W PO przekonują, że Cimoszewicz nie zabiegał o tę nominację u Donalda Tuska. – Był naszym pomysłem, bo spełniał dwa ważne warunki: miał wysokie kwalifikacje i umożliwiał Platformie ukłon w kierunku lewicowego elektoratu – mówi polityk z otoczenia premiera.
Profesjonalizm Cimoszewicza podkreśla też Krzysztof Lisek, europoseł PO. – Ale w działalności partyjnej trochę przypomina Andrzeja Olechowskiego – mówi. – Obaj mają trudności z podejmowaniem odważnych decyzji, wahają się, robią krok do przodu i dwa kroki w tył.
Spora część polityków PO, szczególnie z frakcji konserwatywnej, była mocno zmieszana nominacją dla prominentnego polityka SLD. Zaskoczony zapewne był też obecny szef MSZ – w 2001 r. to właśnie Cimoszewicz zablokował jego wyjazd na placówkę w Brukseli, choć Radosław Sikorski przeszedł całą procedurę wymaganą przy powoływaniu ambasadorów. Pretekstem było jego podwójne obywatelstwo.