Starszy brat czy szorstki druh

Jan K. Bielecki nie chciał w swoim rządzie Donalda Tuska. Potem pokłócili się o Leszka Balcerowicza

Publikacja: 26.11.2009 02:55

Starszy brat czy szorstki druh

Foto: ROL

Polityczne plotki o nowej roli Jana Krzysztofa Bieleckiego zaczęły ponownie krążyć tuż po ujawnieniu afery hazardowej. Media informowały – nie podając jednak na to twardych dowodów – że to były premier i polityk Kongresu Liberalno-Demokratycznego kryje się za dymisjami w rządzie Donalda Tuska. Według tych doniesień za jego sprawą miała też nastąpić najbardziej zaskakująca i najważniejsza dymisja, właściwie detronizacja, wicepremiera Grzegorza Schetyny. Czy niespodziewana rezygnacja Bieleckiego z funkcji prezesa Pekao SA oznacza, że miejsce tandemu Tusk – Schetyna zajmie teraz nowy duet politycznych killerów Tusk – Bielecki, który będzie trząsł rządem i Platformą?

– Ten duet istnieje od dawna – przekonuje w rozmowie z „Rz” jeden z polityków PO. – Tylko jego decyzje nie były do tej pory tak często opisywane jak działalność Schetyny.

[srodtytul]Co dalej, panowie premierzy?[/srodtytul]

Oprócz spekulacji o przejęciu przez Bieleckiego fotela szefa rządu po Tusku, które najbardziej ostatnio rozpaliły wyobraźnię komentatorów, w PO mówi się, że mógłby on zostać już teraz drugim wicepremierem (w miejsce Schetyny). Obecnie gabinet ma tylko jednego wiceszefa rządu – Waldemara Pawlaka z koalicyjnego PSL.

Druga możliwość to brak funkcji oficjalnej, za to wciąż nieoficjalny tytuł „najbliższego gospodarczo-politycznego doradcy premiera”. Dlaczego Tusk może się nie spieszyć z powierzaniem Bieleckiemu ważnych stanowisk? Bo wbrew powszechnie panującej opinii ich relacje przez ostatnie dwadzieścia lat zmieniały się często, choć nigdy nie były wrogie. Ale potencjalnie stosunki Bieleckiego i Tuska mogłyby się okazać przyjaźnią tak trudną, jak niegdyś „szorstka przyjaźń” prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i premiera Leszka Millera.

[srodtytul]Bo nie jest z PO[/srodtytul]

Bielecki nie jest członkiem Platformy, ale w partii cieszy się sporym szacunkiem. W końcu najważniejsi politycy PO wywodzą się z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, którego jednym z założycieli był Jan Krzysztof Bielecki. – Sentyment pozostał – mówi  rozmówca „Rz” z PO.

Bielecki – premier z nominacji Lecha Wałęsy – szefował Radzie Ministrów przez 11 miesięcy (niemal cały 1991 r.). To wystarczyło, by z Kongresu uczynić normalną partię polityczną. Wcześniej było to raczej ugrupowanie kanapowe o sporym potencjale intelektualnym – tak wtedy mówiło się o gdańskich liberałach.

[wyimek]W Platformie mówi się, że Bielecki mógłby zostać wicepremierem w miejsce Schetyny [/wyimek]

Jako premier starał się nie angażować w sprawy partyjne. Szefem KLD najpierw był Janusz Lewandowski (minister prywatyzacji w rządzie Bieleckiego, teraz europoseł PO), a zaraz potem tę funkcję objął Tusk. Wtedy relacje Bielecki – Tusk nie wyglądały różowo. Poszło o stanowiska. Choć niemal wszyscy znaczący politycy KLD weszli do rządu, Tusk pozostał za burtą. I chyba miał o to do Bieleckiego pretensje.

W 1993 r. Kongres nie dostał się do Sejmu. Do dziś trwa spór, czy zaszkodziły mu błędy rządu Bieleckiego, czy hasło głoszone przez konkurentów: „liberałowie-aferałowie”. Bielecki postanowił – nim znany był wynik wyborów – wyjechać do Londynu. Tam przez dziesięć lat był dyrektorem wykonawczym EBOR (Europejski Bank Rozbudowy i Rozwoju). Jak na polskie warunki, pensja na tym stanowisku była rewelacyjna. Niejeden z dzisiejszych polityków PO (wtedy KLD) uważał wówczas jego decyzję za pozostawienie kolegów na lodzie.

Ale mimo dawnych niesnasek dla środowiska liberałów Bielecki jest nadal postacią kluczową. A dawni politycy Kongresu zaczęli budować jego legendę. „Jako premier wspaniale wykorzystał swoją szansę, po wielekroć przeskoczył sam siebie” – wspominał w „Teczkach liberałów” Janusz Lewandowski.

[srodtytul]Superekspert od gospodarki[/srodtytul]

Skąd wziął się wizerunek Bieleckiego – supereksperta od gospodarki? Nim objął funkcję szefa rządu, miał niezłe przygotowanie ekonomiczne. Skończył Wydział Ekonomiczny na Uniwersytecie Gdańskim, był asystentem na tej uczelni. Potem m.in. kierował 30-osobową ekipą – jak sam powiedział – budrysów, która budowała rurociąg w Związku Radzieckim.

W połowie lat 80., jednocześnie rozwożąc bibułę i działając w podziemnej „S”, był prezesem spółdzielni konsultingowej Doradca, założonej przez gdańskich opozycjonistów. W konspiracji nie był jednak znany jako Bielecki, tylko Mało Czarny (już wówczas zaczął siwieć).

Do Sejmu kontraktowego wszedł, jak wszyscy posłowie OKP, ze zdjęciem Wałęsy. Jako premier zasłynął powiedzeniem o kardynale Józefie Glempie „pan prymas”.

Dziennikarze dla odmiany długo nazywali Bieleckiego „nabiałkiem”.

Wiceministra zdrowia Kazimierza Kaperę zwolnił ze stanowiska zaraz po tym, jak ten w telewizji powiedział, że AIDS jest chorobą grzechu, a homoseksualiści są dewiantami. Po wizycie w fabryce Ursus (przejmowanej wówczas przez Art B) obwieścił natomiast, że ma do czynienia z sabotażem. I poleciały ministerialne głowy.

Po wyborach parlamentarnych w 1991 r. prezydent Wałęsa nie chciał, by Bielecki od razu składał dymisję. Tym razem premier nie posłuchał. Według naszych informacji chciał być znów premierem i wiedział, że brak dymisji bardzo utrudni mu te starania. 

Okazało się jednak, że na ponowny wybór nie miał już szans. Zastąpił go Jan Olszewski. Kilkanaście miesięcy później Bielecki został ministrem ds. integracji europejskiej w rządzie Hanny Suchockiej.

Kiedy w 1993 r. wyjechał do Londynu, nadal wpływał na krajową politykę. Ale wkrótce znów doszło do jego starcia z Tuskiem. W tym czasie Kongres połączył się z Unią Demokratyczną. Gdy rok później, w 1995 r., Tadeusz Mazowiecki walczył o przywództwo w partii z Leszkiem Balcerowiczem, Bielecki aktywnie poparł tego drugiego. Wbrew stanowisku Tuska wydzwaniał po nocy do szefów regionalnych struktur, by poparli Balcerowicza. Lobbing okazał się skuteczny.

[srodtytul]Najbardziej zaufany doradca Tuska[/srodtytul]

Podczas kampanii wyborczej w 2005 r. politycy PO mówili, że Bielecki jest osobą, której Tusk najbardziej ufa i słucha jego rad. – Jest dla Tuska politycznym starszym bratem, konsultują się regularnie – mówił dwa lata temu „Rz” Mirosław Drzewiecki, odwołany ostatnio minister sportu.

Choć najwięcej mówiło się o tytanicznej pracy, jaką w rządzie PO – PSL wykonuje Michał Boni, to Bielecki pozostaje dla Tuska i autorytetem, i najbardziej zaufanym doradcą. Podsuwa nazwiska osób, które obejmują potem istotne funkcje w państwie. – Jestem przekonany, że Bielecki odgrywa też główną rolę przy obsadzaniu spółek Skarbu Państwa – uważa ważny polityk PO.

– Zgadzam się z opinią, że Bielecki to dla Tuska niemal starszy brat – mówi inny poseł PO. Ale co by się stało, gdyby ten brat zaczął realnie rządzić, nie zadowalając się miejscem za kulisami?

Polityczne plotki o nowej roli Jana Krzysztofa Bieleckiego zaczęły ponownie krążyć tuż po ujawnieniu afery hazardowej. Media informowały – nie podając jednak na to twardych dowodów – że to były premier i polityk Kongresu Liberalno-Demokratycznego kryje się za dymisjami w rządzie Donalda Tuska. Według tych doniesień za jego sprawą miała też nastąpić najbardziej zaskakująca i najważniejsza dymisja, właściwie detronizacja, wicepremiera Grzegorza Schetyny. Czy niespodziewana rezygnacja Bieleckiego z funkcji prezesa Pekao SA oznacza, że miejsce tandemu Tusk – Schetyna zajmie teraz nowy duet politycznych killerów Tusk – Bielecki, który będzie trząsł rządem i Platformą?

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia