Polityczne plotki o nowej roli Jana Krzysztofa Bieleckiego zaczęły ponownie krążyć tuż po ujawnieniu afery hazardowej. Media informowały – nie podając jednak na to twardych dowodów – że to były premier i polityk Kongresu Liberalno-Demokratycznego kryje się za dymisjami w rządzie Donalda Tuska. Według tych doniesień za jego sprawą miała też nastąpić najbardziej zaskakująca i najważniejsza dymisja, właściwie detronizacja, wicepremiera Grzegorza Schetyny. Czy niespodziewana rezygnacja Bieleckiego z funkcji prezesa Pekao SA oznacza, że miejsce tandemu Tusk – Schetyna zajmie teraz nowy duet politycznych killerów Tusk – Bielecki, który będzie trząsł rządem i Platformą?
– Ten duet istnieje od dawna – przekonuje w rozmowie z „Rz” jeden z polityków PO. – Tylko jego decyzje nie były do tej pory tak często opisywane jak działalność Schetyny.
[srodtytul]Co dalej, panowie premierzy?[/srodtytul]
Oprócz spekulacji o przejęciu przez Bieleckiego fotela szefa rządu po Tusku, które najbardziej ostatnio rozpaliły wyobraźnię komentatorów, w PO mówi się, że mógłby on zostać już teraz drugim wicepremierem (w miejsce Schetyny). Obecnie gabinet ma tylko jednego wiceszefa rządu – Waldemara Pawlaka z koalicyjnego PSL.
Druga możliwość to brak funkcji oficjalnej, za to wciąż nieoficjalny tytuł „najbliższego gospodarczo-politycznego doradcy premiera”. Dlaczego Tusk może się nie spieszyć z powierzaniem Bieleckiemu ważnych stanowisk? Bo wbrew powszechnie panującej opinii ich relacje przez ostatnie dwadzieścia lat zmieniały się często, choć nigdy nie były wrogie. Ale potencjalnie stosunki Bieleckiego i Tuska mogłyby się okazać przyjaźnią tak trudną, jak niegdyś „szorstka przyjaźń” prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i premiera Leszka Millera.