Reklama

SLD nie sprzedał kamienicy na Rozbrat

Sojusz ma długi z kampanii, mniejszą dotację i stracił klienta, który miał kupić słynny budynek na Rozbrat

Publikacja: 10.01.2011 02:59

Sojusz kupił kamienicę w Warszawie za 20 mln zł. Na zdjęciu konwent warszawskiego SLD w budynku przy

Sojusz kupił kamienicę w Warszawie za 20 mln zł. Na zdjęciu konwent warszawskiego SLD w budynku przy ul. Rozbrat w 2009 r.

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

44 miliony złotych miały być poważnym zastrzykiem finansowym dla SLD. Tyle partia miała otrzymać za sprzedaż kamienicy przy ul. Rozbrat w Warszawie, gdzie mieści się jej centralna siedziba.

Ale kontrahent, który miał kupić nieruchomość, zrezygnował z transakcji tuż przed jej finalizacją.

Hiobowa wieść dotarła do polityków SLD kilka dni temu.

– W ubiegłym tygodniu usłyszeliśmy, że nie mamy się co rozglądać za nowymi biurami, bo na razie zostajemy na starych śmieciach – mówi „Rz” warszawski polityk Sojuszu.

[srodtytul]Czekanie na lepszą cenę?[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Wśród działaczy partii krążą dwie wersje domniemanej przyczyny zerwania transakcji.

Według pierwszej inwestor zrezygnował, bo w okolicy kamienicy, która mieści się na warszawskim Powiślu, trudno parkować samochody. Rzeczywiście ulica Rozbrat znajduje się w strefie płatnego parkowania, a nieliczne miejsca parkingowe wytyczone są na chodnikach. Gdy w SLD odbywały się posiedzenia Rady Krajowej, znalezienie miejsca na zaparkowanie samochodu graniczyło z cudem. 

Druga wersja głosi, że kontrahent wycofał się, bo uznał, iż partia po obcięciu dotacji budżetowych znalazła się pod ścianą i w tej sytuacji uda się wynegocjować lepszą cenę. – Osobiście usłyszałem, że skoro sami na prawo i lewo opowiadamy w mediach o naszych kłopotach finansowych, to kontrahent uznał, iż może kupić kamienicę za 30 mln zł – opowiada członek władz Sojuszu.

[srodtytul]Zwolnienia i obniżki[/srodtytul]

Po fiasku tej transakcji SLD rzeczywiście znalazł się w prawdziwych kłopotach finansowych. – Nasza sytuacja jest tragiczna – przyznaje polityk Sojuszu. – Mamy niespłacone długi z kampanii samorządowej i prezydenckiej, pieniędzy z budżetu dostaniemy o połowę mniej niż w ubiegłym roku, a za pasem kampania parlamentarna...

Według informacji „Rz” w Sojuszu szykują się duże zwolnienia pracowników etatowych. Cięcia czekają przede wszystkim zatrudnionych przy radach wojewódzkich partii. Planowane są też obniżki pensji etatowych sekretarzy partii, a członkowie władz zostaną pozbawieni ryczałtów na telefon i na benzynę.

Reklama
Reklama

Nic dziwnego, że w partii panuje fatalna atmosfera. Od niezadowolonych działaczy można m.in. usłyszeć, że kierownictwo SLD powinno było wystawić kamienicę na otwarty przetarg, zamiast wynajmować kancelarię prawną, która szukała kupca i negocjowała cenę.

Tomasz Kalita, rzecznik SLD, pytany o kłopoty ze sprzedażą kamienicy robi dobrą minę do złej gry: – Z tego, co wiem, sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ciągle toczą się negocjacje, a poza tym mamy jeszcze drugiego kupca w odwodzie. 

Oszczędności, o których huczy na Rozbrat, tłumaczy obcięciem dotacji budżetowej dla partii. 

Sojusz od dawna planował sprzedaż warszawskiej siedziby partii i przylegającego do niej hotelu. Stary gmach, który wymaga sporych nakładów finansowych, stał się własnością partii w 2002 roku. Sojusz kupił go od gminy za 20 mln złotych. Ponieważ jednak partie nie mogą prowadzić działalności gospodarczej, SLD nie mógł podnajmować części powierzchni, żeby z tych dochodów finansować utrzymanie budynków. 

W grudniu ubiegłego roku politycy SLD triumfalnie ogłosili, że znaleźli kupca na nieruchomość i wynegocjowali cenę dwukrotnie wyższą, niż partia zapłaciła za budynki.

Grzegorz Napieralski, lider Sojuszu, mówił, że partia po pozbyciu się nieruchomości na Rozbrat wynajmie sobie pomieszczenia w jakimś nowoczesnym biurowcu. Choć według nieoficjalnych informacji „Rz” Sojusz planował ulokować centralną siedzibę w budynku OPZZ przy ul. Kopernika w Warszawie, gdzie wynajmuje już pomieszczenia Polskie Stronnictwo Ludowe.

Reklama
Reklama

[ramka][srodtytul]Bogata PO, biedna reszta[/srodtytul]

W tym roku partie dostaną: PO – 20 mln zł, PiS – prawie 19, PSL – ok. 7,5, a SLD – 7 mln zł. To mniej niż w latach poprzednich, bo w grudniu 2010 r. Sejm ograniczył o połowę wypłacane im z budżetu subwencje. Dla PO nie stanowi to większego problemu. Partia odłożyła ok. 60 mln zł. Jednak pozostałe ugrupowania mają kłopot. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kasa PiS jest pusta, a więc ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego będzie musiało zacisnąć pasa, żeby mieć pieniądze na tegoroczną kampanię parlamentarną. PSL musi zwrócić budżetowi 18 mln zł z powodu błędów w rozliczeniu kampanii z 2001 r. Do tego dochodzi spłata kredytu zaciągniętego na ubiegłoroczną kampanię prezydencką i samorządową.

Polska Jest Najważniejsza nie otrzymuje pieniędzy z budżetu, bo nie brała udziału w wyborach w 2007 r., na podstawie których była naliczana subwencja. [/ramka]

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Nowy sondaż: Partia Grzegorza Brauna wyprzedziła Konfederację
Polityka
Jaka ma być Polska 2050? Walka o przywództwo, kierunek i miejsce w koalicji
Polityka
Prof. Dudek zwrócił się do Tuska. „Jak się nie da, to powinien pan się podać do dymisji”
Polityka
Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama