Bronisław Komorowski zapowiedział w rozmowie z „Wiadomościami" TVP 1, że ustawę o dostępie do informacji publicznej najprawdopodobniej najpierw podpisze, a potem skieruje do Trybunału Konstytucyjnego.
Przeciwko nowelizacji protestuje wiele środowisk. Wprowadza ona bowiem zapisy pozwalające urzędnikowi odmówić obywatelowi dostępu do informacji publicznej w przypadku „ważnego interesu gospodarczego państwa" lub zagrożenia „osłabieniem pozycji Polski w negocjacjach międzynarodowych". Taką poprawkę, przywracającą rządowe propozycje, zgłosił senator PO Marek Rocki, a parlament ją przyjął w piątek.
„Argumentacja używana dla obrony tej ustawy przypomina orwellowskie nazywanie Ministerstwa Tajnych Policj, Ministerstwem Miłości" – napisali wczoraj do Bronisława Komorowskiego były prezydent Lech Wałęsa i działacze opozycji w PRL: Zbigniew Bujak, Andrzej Celiński, Władysław Frasyniuk, Zbigniew Janas i Bogdan Lis (list pierwszy opublikował portal Gazeta. pl). Stwierdzają oni też, że zmiana przepisów zatrzaskuje przed obywatelami drzwi do ekspertyz przygotowywanych dla instytucji publicznych. Prosząc o zawetowanie ustawy, wskazują, że przyjmowano ją w sposób „zdumiewający swoją arogancją", przede wszystkim wobec obywateli.
– Ustawę procedowano przez trzy lata. Nagle przed wyborami prace gwałtownie przyspieszyły, a działaczy organizacji pozarządowych kontrolujących, jak tworzone jest prawo, przestano wpuszczać na posiedzenia komisji – mówi „Rz" Katarzyna Batko-Tołuć ze stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
Ustawy bronił premier. Ocenił, że otwiera ona dostęp do informacji. – Ograniczyliśmy do absolutnego minimum pewien typ informacji, który nie będzie od razu dostępny publicznie z oczywistych względów – zaznaczył Donald Tusk.