Wspierany przez USA lider opozycji w Wenezueli wezwał armię, aby go poparła. Czy przewrót wojskowy jest realnym scenariuszem?
Wojsko jest istotnym aktorem obecnej sytuacji politycznej w Wenezueli, i w ogóle w Ameryce Łacińskiej, historycznie i aktualnie. Dlatego dużo zależy od postawy wysoko postawionych oficerów, którzy mogą przechylić szalę kryzysu na jedną stronę.
Czy taki scenariusz wydarzeń przypomina inne kryzysy w Ameryce Południowej?
Wymiana elit politycznych na drodze przewrotów wojskowych była w tym regionie sytuacją nagminną. Ostatnio, na przestrzeni 20–30 lat, należy to już do rzadkości. Ale to wojsko często kreśli bieg wydarzeń w państwach Ameryki Łacińskiej. Gdybym miał się pokusić o prognozę, powiedziałbym, że armia będzie kluczowym decydentem w rozwoju sytuacji w Wenezueli. Wprawdzie najwyżsi oficerowie byli powoływani jeszcze przez Hugo Chaveza, więc stanowili część wizji rewolucji boliwariańskiej, a prezydent Maduro wywodzi się z tego samego środowiska. Ale nie lekceważyłbym głosów opozycyjnych względem prezydenta, które w armii już się pojawiają. Jednak niektórzy wyżsi dowódcy opowiedzieli się po stronie lidera opozycji Juana Guaidó. Nie wiemy też, jak kształtują się nastroje wśród niższych oficerów i żołnierzy.
Pod koniec 2018 r. media obiegły zdjęcia brutalnie tłumionych protestów, teraz można odnieść wrażenie, że ich siła przygasła.