Powiedział Pan niedawno, że odchodzący prezydent Dimitrij Miedwiediew nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wierzy Pan w deklaracje Miedwiediewa?
Borys Niemcow:
Ostatnio spotykałem się z prezydentem i przekazałem mu postulaty ze spotkań opozycji, czyli projekt reform politycznych. Przekazałem też listę 37 nazwisk więźniów politycznych i złożyłem propozycję, aby ich ułaskawić. Reakcja była dużo lepsza niż przypuszczałem. Wymieniłem w rozmowie z prezydentem cztery nazwiska, między innymi Płatona Lebiediewa i Michaiła Chodorkowskiego. Myślę, że ktoś z tej listy zostanie ułaskawiony, zanim prezydent odejdzie z urzędu. To było dla mnie zupełną sensacją. Powiedziałem prezydentowi, że rewolucje - także krwawe - są robione przez dyktatorów, którzy w odpowiednim czasie nie odchodzą. Zaproponowałem, aby wprowadzić zmianę zakazującą bycia dwa razy z rzędu prezydentem. Miedwiediew przyznał mi - nieoczekiwanie dla mnie samego - rację i powiedział, że wprowadzi zmiany w konstytucji. Nie wiem, czy to zrobi, ale tak zadeklarował.
Ma Pan nadzieję, że Miedwiediew jest na tyle samodzielny, że może wypuścić na wolność Chodorowskiego?
Czy samego Chodorowskiego? Mam wątpliwości, ale pozostałych – myślę, że tak. Przynajmniej ma świadomość, że kompetencje są po jego stronie i może to zrobić. Jest też świadomy tego, że w Rosji odbywa się imitacja wyborów, która ma jeszcze na długie lata zabezpieczyć grupie Putina władzę. My, czyli opozycja, staramy się, aby odbyły się normalne wybory. Na ulice wychodzi coraz więcej ludzi, którzy są niezadowoleni z rządów Putina. Wszystko odbywa się pokojowo, pod kontrolą. Są próby prowokacji ze strony putinowskiej organizacji „Nasi", która zarezerwowała na niedzielę wszystkie place w Moskwie, aby nie dopuścić tam do demonstracji opozycji. Prezydent Miedwiediew powiedział mi zresztą, że do takiej sytuacji nie można dopuścić.