PSL dołączyło do pracodawców, związkowców i ekspertów od rynku pracy domagających się odmrożenia pieniędzy z Funduszu Pracy i przekazania ich na aktywizację zawodową. Zagroziło Jackowi Rostowskiemu, że jeśli wciąż będzie blokował te pieniądze, złoży w Sejmie projekt ustawy przekazującej zarządzanie funduszem związkom zawodowym i organizacjom pracodawców. Ich pomysł popierają wszyscy zainteresowani.
Fundusz Pracy ma ponad 5 mld zł nadwyżki powstałej ze składek płaconych obowiązkowo przez pracodawców. – Co roku przekazujemy na fundusz ok. 10 mld zł, które zgodnie z założeniem miały być przeznaczone m.in. na szkolenia, staże zawodowe czy dotacje na założenie własnej firmy – mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan.
Tymczasem od 2011 r. z powodu powiększającej się dziury budżetowej obcięto aż o 60 proc. kwoty na aktywizację bezrobotnych, którą dostawały urzędy pracy. – Jest dopiero maj, a u nas już kończą się pieniądze. W drugiej połowie roku bezrobotnym będę oferował chyba tylko wyrazy współczucia – denerwuje się Jerzy Bartnicki, szef PUP w Kwidzynie. Opowiada, że w tym roku w jego powiecie o dotację na rozpoczęcie działalności gospodarczej może liczyć zaledwie 60 osób, a na refundację kosztów utworzenia miejsca pracy zaledwie 30. – Chętnych jest dziesięć razy więcej – mówi.
Ludowcy dają ministrowi finansów czas do 30 czerwca, ale nie wierzą, że ich groźby przyniosą skutek. – Od dawna widać, że Rostowski kugluje tymi pieniędzmi, starając się zasypać dziurę w budżecie. Nie sądzę, że nagle odda te pieniądze bezrobotnym – mówi "Rz" szef Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego Piotr Zgorzelski (PSL) i dodaje, że prace nad ustawą już się rozpoczęły.
Obecnie bez pracy pozostaje ponad 2 mln osób, a wskaźnik bezrobocia wynosi 13 proc.