Kto w PO umrze za Gowina

Konserwatystów w Platformie, w przeciwieństwie do innych frakcji, łączą przede wszystkim poglądy, nie interesy

Publikacja: 03.03.2013 07:38

Premier zapowiada na najbliższy poniedziałek decyzję o losach Jarosława Gowina w rządzie. Ten nie musiałby się tak bardzo obawiać tego, co zrobi Donald Tusk, gdyby wiedział, że stoi za nim zwarta i silna grupa posłów. Tymczasem frakcja tzw. konserwatystów jest bardzo niejednorodna i nie do końca przewidywalna. Z drugiej strony na tym właśnie polega jej największa siła. Na wspólnocie przekonań, a nie partyjnych (bądź innych) interesów.

Konserwatyści są czy ich nie ma

Jeśli jej wielkość mierzyć ostatnim głosowaniem w sprawie liberalnego projektu ustawy o związkach partnerskich, to mówimy o grupie 40–50 posłów o konserwatywnych przekonaniach. Tyle średnio przychodzi także na organizowane pod patronatem Gowina spotkania w Sejmie. Są wśród  nich tak różne osoby, jak Krzysztof Kwiatkowski, Marek Biernacki, John Godson, Czesław Mroczek, Elżbieta Radziszewska, Jacek Żalek, Jacek Tomczak, Michał Szczerba czy Jacek Rostowski, właśnie awansowany na wicepremiera.

Ale do tego należałoby doliczyć grupę posłów, którzy w pamiętnym głosowaniu wstrzymali się od głosu bądź głosowali „za". Byli bowiem posłowie, którzy w nieoficjalnych rozmowach z dziennikarzami przyznawali, że nie chcieli ostentacyjnie występować przeciwko premierowi, ale liczyli na ukręcenie ustawie łba później w pracach w sejmowej komisji.

To daje już grupę blisko 70–80 osób.

Podziały w Platformie nigdy nie były proste. I dzisiaj, co widać wyraźnie po konserwatystach (często ze sobą skonfliktowanych i wywodzących się z różnych środowisk), są być może jeszcze bardziej skomplikowane.

Jakkolwiek niejednorodna czy zróżnicowana jest grupa konserwatystów, ma zdecydowaną przewagę nad pozostałymi frakcjami – wspólne, wyraziste poglądy.

Pozostałe frakcje (jak środowisko Grzegorza Schetyny czy „spółdzielnię" Cezarego Grabarczyka) łączą bowiem przede wszystkim interesy.

Przeciwnicy: gra na siebie

W przypadku szeroko rozumianej grupy posłów o przekonaniach konserwatywnych ich interesy często są sprzeczne. Pierwszy z brzegu przykład to choćby Jarosław Gowin i Ireneusz Raś, którzy od zawsze wojowali ze sobą o wpływy w Małopolsce.

Z pretendowania Gowina do roli przywództwa całego środowiska wielu posłów jest niezadowolonych. Jak choćby duet Ireneusz Raś – Andrzej Biernat. Tyle że przez wiele lat nie potrafili zbudować sobie takiej pozycji, jaką w krótkim czasie osiągnął obecny minister sprawiedliwości. I na tym właśnie polega jego przewaga.

Jarosław Gowin od początku stawiał na sprawy światopoglądowe. Na tym zbudował polityczny kapitał. I wiarygodność, której nie może stracić, idąc na kompromisy w sprawie np. związków partnerskich czy też przepisów dotyczących in vitro. Część posłów z jego grupy doskonale to rozumie i konsekwentnie go wspiera. Ale inni mają do niego o to pretensje.

– Gra na siebie i tworząc napięcia w partii, bardziej szkodzi sprawom, o które rzekomo walczy, niż im pomaga – mówi jeden z nich.

Inny krzywi się na to, że przez Gowina na wszystkich posłów konserwatywnych spada odium rozłamowców. – A to nie tak. Wielu nie czuje się członkami żadnej frakcji. Głosujemy w zgodzie z własnym sumieniem i tyle – mówi „Rz" polityk Platformy. Gowinowcy nazywają ich lojalistami.

Silne dawniej środowisko Schetyny składa się dziś mniej więcej z tych samych ludzi co wcześniej. Dołączyło kilka osób. Jak Małgorzata Kidawa-Błońska, kiedyś bliżej obozu Tuska. Są też młodzi posłowie, którzy chcą promować się hasłami liberalizmu obyczajowego – np. Artur Dunin.

Dawna „spółdzielnia" prawie nie istnieje. Próbuje ją jakoś zagospodarować Andrzej Biernat. Rola regionalnych baronów (którzy tworzyli spółdzielnię) może jednak niebawem wzrosnąć. O zmianie statutu partii, związanej z wyborami nowego przewodniczącego w 2014 roku, decydować będzie bowiem zarząd krajowy partii (złożony właśnie z szefów regionów).  Nie dość, że będą się częściej spotykać, to będzie od nich sporo zależeć.

Sojusz ze Schetyną?

W niedawnym wywiadzie dla „Rz" Paweł Piskorski, lider Stronnictwa Demokratycznego i dawniej wpływowy polityk PO, tłumaczył, że prędzej czy później dojdzie do taktycznego sojuszu grup Gowina i Schetyny. Bo łączy ich jedno – obaj są zainteresowani osłabieniem wszechwładzy Tuska.

Wyjaśniał, że jeśli nawet Schetyna i jego bliski współpracownik Rafał Grupiński oburzają się na to, co robi Gowin, to jest to tylko gra. „Im zależy, aby Gowin uzyskał pozycję podmiotową, bo to otwiera im drogę do tego, żeby Tusk ich też zaczął traktować podmiotowo".

W podobnym tonie wypowiadał się Janusz Palikot w książce „Kulisy Platformy": „(...) Doszło i do niego (Gowina – red.), że skoro Grzegorz został skasowany przez Donalda, to i on wcześniej czy później może zostać ścięty. Od tego momentu Gowin uznał, że to Tusk jest autentycznym problemem Platformy".

W PO mówi się dziś, że tym, co może uratować Gowina przed poniedziałkową egzekucją, nie jest wcale obawa Tuska, że odejdzie z Klubu Platformy, pociągając za sobą kilkudziesięciu posłów (i koalicja straci większość w Sejmie), lecz wstępna deklaracja Schetyny o chęci kandydowania na szefa PO. – Myślę, że w tym momencie Donald zrozumiał, kto jest jego prawdziwym wrogiem i kto od początku rozgrywał sprawę związków partnerskich. I że Gowina wciąż może jeszcze przeciągnąć na swoją stronę – mówi ważny polityk PO.

Pytanie, czy Gowin będzie chciał grać na warunkach premiera. A te są oczywiste – przede wszystkim lojalność. Komentatorzy podkreślają, że dla Tuska najbezpieczniej byłoby pozbyć się dziś i Schetyny, i Gowina. Bo tylko wtedy mógłby się czuć w miarę bezpiecznie. Sęk w tym, że straciłby sejmową większość i skazał się na współpracę z lewicą. A to rozwiązanie co najmniej równie ryzykowne.

Premier zapowiada na najbliższy poniedziałek decyzję o losach Jarosława Gowina w rządzie. Ten nie musiałby się tak bardzo obawiać tego, co zrobi Donald Tusk, gdyby wiedział, że stoi za nim zwarta i silna grupa posłów. Tymczasem frakcja tzw. konserwatystów jest bardzo niejednorodna i nie do końca przewidywalna. Z drugiej strony na tym właśnie polega jej największa siła. Na wspólnocie przekonań, a nie partyjnych (bądź innych) interesów.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?
Polityka
"Jest pan świnią". Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania komisji śledczej