– Spójrzmy, jaka jest dzisiaj sytuacja. Jarek Kalinowski, który w poprzednich wyborach miał 30 tys. głosów, tym razem zdobył ponad 100 tys. Na tym projekcie ugraliśmy swoje – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z czołowych działaczy PSL. Przeprowadziliśmy anonimowe rozmowy z politykami formacji wchodzącymi w skład Koalicji Europejskiej. I wynika z nich, że pogłoski o jej śmierci są przedwczesne.
Jeszcze w niedzielę wieczorem mogło się wydawać, że KE jest projektem mającym przed sobą świetlaną przyszłość. Pierwsze sondażowe wyniki dawały PiS tylko trzy punkty procentowe przewagi nad KE. Podczas wieczoru wyborczego politycy koalicji w nieformalnych rozmowach przekonywali, że po przeliczeniu głosów z ostatnich godzin różnica między głównym ugrupowaniami stanie się jeszcze mniejsza.
W poniedziałek obudzili się w innej rzeczywistości. Różnica między PiS a KE wzrosła do siedmiu punktów i zaczęły pojawiać się głosy podważające dalsze trwanie bloku opozycyjnego. – Niespecjalnie miałam szansę, żeby kogoś z Nowoczesnej wprowadzić do Parlamentu Europejskiego – mówiła liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, nawiązując do słabych miejsc swojej partii na listach KE.
– Projekt został zamknięty podczas wczorajszego głosowania – powiedział z kolei w programie w #RZECZoPOLITYCE poseł PSL Piotr Zgorzelski. Dodał, że nie przekreśla współpracy z dotychczasowymi partnerami z Koalicji Europejskiej i możliwa jest budowa wspólnej listy w wyborach do Senatu. Jeszcze ostrzejszą diagnozę w rozmowie z „Wprost" przedstawił poseł PSL Marek Sawicki: – Koalicja Europejska przegrała, musimy budować nowy projekt.
Z naszych rozmów z innymi politykami PSL wynika jednak, że żadne decyzje nie zapadły, a dalsze trwanie w koalicji jest wciąż prawdopodobne. – Na pewno będziemy rozmawiać o tym, co dalej, bo trzeba znaleźć nową formułę na jesień. Trzeba iść razem, ale niekoniecznie w takiej koalicji. Może być to wyłącznie koalicja PSL z PO – mówi jeden z ludowców. Wbrew słowom Piotra Zgorzelskiego twierdzi, że nie wchodzi w grę wspólny start wyłącznie do Senatu.