Nie ma się co dziwić, że w kolejce na listy do Parlamentu Europejskiego ustawiają się tłumy polityków. Lektura najnowszych oświadczeń majątkowych europosłów pokazuje, że jest o co walczyć. Rocznie każdy deputowany do europarlamentu zarabia brutto dokładnie 95482,44 tys. euro, czyli grubo ponad 400 tys. zł.
Z oświadczeń wynika, że eurodeputowani albo oszczędzają, albo inwestują w nieruchomości. Reprezentujący eurosceptyczny PiS Ryszard Czarnecki większe zaufanie pokłada w dotkniętej kryzysem wspólnej walucie, niźli w krajowym złotym. Na koncie ma ledwie 14,4 tys. zł, zaś w euro – niemal 140 tys. Podobnie europoseł PJN Marek Migalski – zebrał 35 tys. zł oraz 320 tys. euro.
Także była unijna komisarz, a dziś deputowana PO Danuta Hübner oszczędza głównie w euro. Zebrała już pół miliona euro. Hübner jest jednym z najbardziej zamożnych polskich eurodeputowanych. Na kontach ma jeszcze m.in. 150 tys. zł, 13,3 tys. franków szwajcarskich oraz 2,8 tys. dolarów.
95,5 tys. taką kwotę w euro (brutto) zarabia rocznie każdy deputowany do Parlamentu Europejskiego. To ponad 400 tys. zł
Waluty dywersyfikuje Jerzy Buzek (PO). Zebrał 374 tys. zł oraz 158 tys. euro. Podobnie robi Lena Kolarska Bobińska, która podzieliła oszczędności na 439 tys. zł oraz 110 tys. euro. Także syn dawnego I sekretarza PZPR Adam Gierek (Unia Pracy) oszczędza w dwóch walutach – zebrał pół miliona złotych oraz ok. 90 tys. euro.