Koszmarna wpadka i co dalej

Działacze młodszej generacji z trudem radzą sobie z kryzysem własnego wizerunku. Ale jest dla nich nadzieja.

Publikacja: 05.10.2013 02:23

Koszmarna wpadka i co dalej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W znakomitym prawniczo-politycznym amerykańskim serialu „The Good Wife" (Żona idealna) młody polityk w brawurowy sposób odwraca uwagę od wybryków młodości. Jako student pozwolił się sfotografować, gdy symulował seks oralny z plastikowym św. Mikołajem. Zręcznym posunięciem przykrywającym tę historię okazało się przyznanie do problemów alkoholowych i zapowiedź udania się na leczenie. Oczywiście, nad rozwiązaniem tego kryzysu pracował sztab ludzi. Polscy politycy zwykle tego typu problemy starają się rozwiązać sami, choć mogą one poważnie nadszarpnąć ich karierę, a nawet ją zniszczyć.

Nie zmienił tematu

Już prawie miesiąc minął od pojawienia się w mediach rozmowy Adama Hofmana, w której rozprawiał o rozmiarze swojego przyrodzenia, a sprawa wcale nie przycichła. Przeciwnie, w ubiegłym tygodniu media obiegła informacja, że rozmowa rzecznika PiS będzie podstawą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko niemu.

Hofman, rocznik 1980, zręcznie wszedł do przestrzeni medialnej pewnego lata, gdy przyjął na siebie rolę dyżurnego komentatora z PiS od spraw wszystkich. Ale ostatnia historia nadwyrężyła jego wizerunek. Najpierw zniknął z mediów, potem bagatelizował sprawę, potem tłumaczył się młodym wiekiem, choć 33 lata to nie taka znowu pierwsza młodość, a na końcu przeprosił.

Ekspert od marketingu politycznego Eryk Mistewicz uważa, że polityk PiS dobrze rozwiązał swój problem. – Pozwolił wybrzmieć sprawie w mediach, a później przeprosił, i to w TVN, która nie jest telewizją sprzyjającą PiS. W ten sposób zamknął sprawę – ocenia Mistewicz. – Tak postępują firmy, które wypuściły na rynek jakiś szkodliwy produkt i muszą ratować wizerunek.

Zdaniem Mistewicza Hofman najwyraźniej korzystał z porad eksperta w tej sprawie, bo zachował się modelowo.

Tyle że sprawa ciągle wraca. Dlaczego? – Bo Hofman ze swojej wpadki powinien uczynić sprawę ogólną, a nie osobistą – mówi Piotr Tymochowicz, specjalista od wizerunku. – Gdyby np. zręcznie doprowadził do dyskusji o tym, czy polityk ma prawo do prywatnego życia albo czy mamy do czynienia z nagonką na PiS, dzisiaj nie miałby już problemu.

Na własne życzenie

Główna zasada w sytuacjach kryzysowych brzmi: należy ujawnić kompromitującą historię, zanim zrobią to dziennikarze. Takiej szansy nie miał Dariusz Joński, rzecznik SLD, rocznik 1979, który zgodził się odpowiedzieć przed kamerami na kilka pytań o historyczne daty i ulokował powstanie warszawskie w 1988 r., a wprowadzenie stanu wojennego w 1989 r. W rezultacie już na zawsze pozostanie w pamięci społeczeństwa i w wyszukiwarkach internetowych jako polityk, który o mały włos nie został prezydentem Łodzi, a nie zna podstawowych dat.

Jońskiego zgubiła zbytnia otwartość na dziennikarzy i chyba naiwność początkującego posła. Bo starzy wyjadacze polityczni przed kamerami odmówili udziału w zabawie. Co gorsza, Joński nie zrobił nic, aby zatrzeć to złe wrażenie, choć dziennikarze poczuwszy krew, dopytywali się nawet, czy aby nadal powinien pełnić funkcję rzecznika SLD.

– Sojusz usiłował tę historię zamieść pod dywan, co jet niemożliwe – mówi Tymochowicz, który aktualnie doradza SLD. – Chowanie się to najczęstsza reakcja naszych polityków na takie wpadki.

Jego zdaniem Joński, żeby zatrzeć tę starą historię, powinien poprowadzić jakiś panel historyczny. – Chyba mu to nawet zaproponuję – dodaje.

Jak na tym skorzystać

Zegarmistrz to świeże przezwisko ministra transportu Sławomira Nowaka, które zyskał po artykule we „Wprost" na temat jego zamiłowania do luksusowych zegarków. Nowak, rocznik 1974, politolog i partyjny specjalista od kampanii, tłumaczył się, że drogie czasomierze pożyczył od kolegi, co z wizerunkowego punktu widzenia tylko pogorszyło sprawę. Dopiero wtedy stał się obiektem żartów i został „zegarmistrzem".

– Mam wrażenie, że Nowak nie docenił siły tej historii i dlatego zareagował z dużym opóźnieniem – mówi Mistewicz. – A przecież to jest idealna opowieść na imieniny u cioci. Dlatego była taka nośna.

Zdaniem Tymochowicza „tę historię łatwo można odwrócić na korzyść polityka". – Bo skoro ministrowi transportu można zarzucić wyłącznie to, że lubi drogie zegarki, to znaczy, że nie ma na niego nic poważnego – żadnych ustawionych przetargów, żadnych historii korupcyjnych. Jest czysty jak łza. W tej historii zupełnie to nie wybrzmiało – mówi.

Żadna z przytoczonych historii nie jest dyskwalifikująca dla polityka, ale ma tę cechę, że zapada w pamięć. Nowak zostanie politykiem od zegarków, Joński od powstania warszawskiego, a Hofman od długości przyrodzenia.

– Nasz mózg tak właśnie działa, że etykietuje znane osoby wedle takich historii – mówi Mistewicz. – Marek Siwiec cokolwiek by osiągnął, pozostanie politykiem całującym ziemię kaliską, a Tadeusz Iwiński – obłapiającym tłumaczki.  Dla młodszych jest jednak nadzieja, że kiedyś uda im się odkleić te etykietki. – Są na tyle młodzi, że mogą opowiedzieć o sobie nowe, lepsze historie, które przykryją te stare – mówi Mistewicz.

Piekła nie ma

Są też politycy, którzy kryzysem wizerunku jakby nie musieli się przejmować. To posłowie Ruchu Palikota, którzy z łamania zasad uczynili swój znak firmowy. Robert Biedroń wziął udział w programie „Kilerskie karaoke". Uczestnicy deptali gołymi stopami po rozmaitych obrzydlistwach takich jak zużyte dziecięce pieluchy, nie przerywając śpiewania. Biedroń swoim występem zszokował opinię publiczną, ale reputacji mu to nie zszargało.

Inny poseł Ruchu Palikota Armand Ryfiński przebrany za biskupa paradował po Warszawie w towarzystwie roznegliżowanych kobiet udających zakonnice.

– Ich elektorat widział już nie takie ekscesy i wszystko im wybaczył – tłumaczy Mistewicz. – Dla Ruchu Palikota wizerunkowe piekło nie istnieje.

W znakomitym prawniczo-politycznym amerykańskim serialu „The Good Wife" (Żona idealna) młody polityk w brawurowy sposób odwraca uwagę od wybryków młodości. Jako student pozwolił się sfotografować, gdy symulował seks oralny z plastikowym św. Mikołajem. Zręcznym posunięciem przykrywającym tę historię okazało się przyznanie do problemów alkoholowych i zapowiedź udania się na leczenie. Oczywiście, nad rozwiązaniem tego kryzysu pracował sztab ludzi. Polscy politycy zwykle tego typu problemy starają się rozwiązać sami, choć mogą one poważnie nadszarpnąć ich karierę, a nawet ją zniszczyć.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora