– Minister Joanna Mucha sportu nie uzdrowiła, a po pierwszych wypowiedziach jej następcy Andrzeja Biernata, dotyczących budowy zbiornika przy Kasprowym, też nie liczymy na poważne propozycje. Musimy działać sami – uzasadnia rzecznik SLD Dariusz Joński. Jego klub właśnie złożył projekt kompleksowych zmian w ustawie o sporcie.
SLD chce w Polsce rewolucji rodem z hiszpańskich boisk, a także pomocy finansowej dla rodziców wysyłających na treningi dzieci. Działacze sportowi część pomysłów chwalą, jednak już teraz pytają, skąd wziąć pieniądze na ich realizację.
– O kondycji polskiego sportu najlepiej świadczy fakt, że nasza ekipa z igrzysk w Londynie przywiozła najmniej medali spośród reprezentacji powyżej 200 zawodników – mówi Joński. Dlatego SLD ma zamiar działać dwutorowo. Po pierwsze, chce ułatwić pracę klubom i związkom sportowym, po drugie – zachęcać do sportu młodzież.
W pierwszej dziedzinie SLD sięga po rozwiązania z hiszpańskiej Primera Division. Obecnie największe polskie kluby piłkarskie działają jako spółki akcyjne. SLD chce, by mogły organizować się w formie spółdzielni, w skład których weszliby też kibice.
Tak działają Real Madryt i FC Barcelona. Ta ostatnia ma 173 tys. tzw. socios, członków klubu, którzy oprócz możliwości wpływu na jego losy mają m.in. rabat na bilety. – Taka organizacja klubów dałaby bodziec do aktywowania kibiców jako świadomych i odpowiedzialnych za losy swojego klubu miłośników sportu – przekonuje Garbowski.