Po dwóch latach przygotowań i tuż przed rozpoczynającą się we wtorek w Bahrajnie międzynarodową konferencją wiadomo już, jak Waszyngton wyobraża sobie rozwiązanie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Pracował nad nim Jared Kushner, zięć i doradca prezydenta Trumpa. Składa się z dwóch części. Pierwsza, licząca 40 stron, która będzie przedmiotem dyskusji w Bahrajnie, dotyczy ekonomii.
Druga, polityczna część, albo jeszcze nie istnieje, albo też objęta jest ścisłą tajemnicą. – Nie można rozpatrywać jednego bez drugiego – zwraca uwagę wielu znawców Bliskiego Wschodu. Amerykanie są przeciwnego zdania, licząc na to, że góra pieniędzy ułatwi rozwiązanie polityczne. – Jest to okazja stulecia – twierdzi Jared Kushner.
50 miliardów dolarów
Z jego inicjatywy w Bahrajnie spotykają się we wtorek przedstawiciele bogatych państw Zatoki Arabskiej. To oni mają dostarczyć pieniądze. W sumie 50 mld dol. w ciągu 10 lat. 28 mld z tej sumy ma trafić na okupowany Zachodni Brzeg i do Strefy Gazy, 7,5 mld do Jordanii, 9 mld do Egiptu oraz 6 do Libanu. Kraje te zamieszkują rzesze Palestyńczyków. Są to najczęściej potomkowie uchodźców lub wypędzonych z obszarów obecnego Izraela bądź obszarów okupowanych.
Środki finansowe mają trafić do specjalnego funduszu, który będzie odpowiedzialny za ich redystrybucję na zaakceptowane wcześniej projekty. Takie jak kurorty turystyczne w Strefie Gazy, rozwój infrastruktury drogowej oraz wiele przedsięwzięć gospodarczych. Niecały miliard ma zostać przeznaczony na opiekę zdrowotną.
– Realizacja planu pozwoli na podwojenie PKB na obszarach zamieszkanych przez Palestyńczyków, utworzenie miliona nowych miejsc pracy, zmniejszyć stopień ubóstwa o połowę – twierdzą autorzy planu.