W związku z agresywną postawą Rosji w ostatnim okresie rozgorzała dyskusja nad bezpieczeństwem Polski. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził, że "byłby szczęśliwy, gdyby na terytorium Polski stacjonowały dwie ciężkie brygady wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wydaje się, że to podkreślenie kierunku, który obrał polski rząd po wypowiedzi premiera Donalda Tuska. Ten, kilka dni temu wyznał, że "same traktatowe zobowiązania w obecnym czasie mogą nie wystarczyć dla pełnego poczucia bezpieczeństwa".
Po słowa Sikorskiego głos zabrał także prezes PiS Jarosław Kaczyński, który zastrzegł, że jeśli w Polsce miałyby stacjonować obce wojska to amerykańskie, a w żadnym razie nie niemieckie.
SLD mówi NATO "nie"
Takie stanowisko polskiego ministra nie spodobało się jednak posłom Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Krytycznie o słowach Sikorskiego wypowiedział się m.in. Wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony Stanisław Wziątek, zdaniem którego "jest to jedynie napędzanie retoryki zimnowojennej". Podkreślił także, że obecność wojsk NATO na terenie Polski spowoduje jedynie "kolejne retorsje ze strony rosyjskiej".
- Mówimy wyraźnie, że nie ma takiej potrzeby, bo nie ma nadzwyczajnego zagrożenia. W związku z tym nie ma potrzeby, by w Polsce na stałe stacjonowały obce wojska – mówi "Rz" Wziątek. - Oczywiście jesteśmy związani Paktem Północnoatlantyckim, co oznacza, że powinniśmy dostosowywać nie tylko swoją armię do wymogów natowskich, ale także przygotowywać bazy, by wspólnie prowadzić szkolenia, odbywać ćwiczenia i wspólnie dowodzić manewrami – dodaje.
Jego zdaniem "trzeba zrobić przegląd planów ewentualnościowych, na podstawie których można stwierdzić jednoznacznie, kto i kiedy przyjdzie nam z pomocą i w jakim czasie". - To jest dla nas najistotniejsze z punktu widzenia bezpieczeństwa, a nie to, żeby tu stacjonowały obce wojska na stałe. Bo to będzie budowało taką retorykę i atmosferę zimnowojenną. Spotka się to także z retorsją ze strony rosyjskiej, która zwiększy swoją obecność wojskową w Obwodzie Kaliningradzkim czy na Białorosi. To jest niepotrzebne – tłumaczy poseł SLD.