Zgodnie z decyzją prezydenta Władimira Putina rosyjscy turyści mają czas do końca tygodnia, by powrócić z Gruzji do domu. Od poniedziałku połączenia lotnicze pomiędzy krajami zostaną całkowicie zawieszone. Moskwa straszy wprowadzeniem embarga na gruzińskie wina i inne importowane do Rosji produkty. Rosjanie pozostaną też bez gruzińskiej muzyki. Rozkręcający się konflikt polityczny rujnuje współpracę kulturalną pomiędzy krajami.
Śpiewać „okupantom"
Lubiana w Rosji gruzińska wokalistka jazzowa Nino Katamadze oświadczyła, że już nigdy nie będzie występować w Rosji. Poparła trwające od 20 czerwca protesty w Gruzji, które wybuchły po tym, jak deputowany do Dumy z Komunistycznej Partii Rosji podczas wizyty zasiadł w fotelu przewodniczącego gruzińskiego parlamentu. „Rosja jest okupantem, Putin jest wrogiem mojego państwa, a to oznacza, że moim też" – pisze popularna gruzińska piosenkarka. Po raz ostatni wystąpiła w Moskwie 22 czerwca, wtedy już od dwóch dni w Tbilisi trwały protesty. Przeprasza rodaków, że nie mogła być wtedy z nimi, i mówi, że był to „najtrudniejszy" koncert w jej życiu.
Katamadze poparł kultowy radziecki i gruziński piosenkarz Wachtang Kikabidze. 80-latek Rosję omija szerokim łukiem, odkąd w 2008 roku Moskwa oderwała od Gruzji Abchazje i Osetię Południową, tworząc tam pseudorepubliki. Z występów w Rosji zrezygnował też słynny gruziński balet narodowy im. Suchiszwili.
Moskwa zaś apeluje do własnych piosenkarzy i artystów, by powstrzymali się od występów w Gruzji. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrzegł rosyjskich działaczy kultury, że wyjazd do tego kaukaskiego kraju „nie jest bezpieczny" i przypomina o trwających tam „antyrosyjskich protestach".
Protesty są pokojowe
– To nie jest prawda – mówi „Rzeczpospolitej" Dawid Usupaszwili, były przewodniczący parlamentu Gruzji. Tłumaczy, że trwające od 12 dni protesty w Tbilisi są pokojowe i nikomu nie zagrażają. Przypomina, że sytuacja była napięta wyłącznie 20 czerwca, wtedy zatrzymano ponad 300 protestujących, a w starciach z policją ucierpiało 240 osób.