O odwołanie Jacka Majchrowskiego walczy w Krakowie kilka podmiotów, m.in. stowarzyszenie Kraków Przeciw Igrzyskom, stowarzyszenie posła Łukasza Gibały czy partia Polska Razem. Złożyły one już odpowiednie wnioski w tej sprawie do krakowskiej rady miasta. Chcą, by głosowanie odbyło się razem z wyborami parlamentarnymi 25 października.
Główny powód to powołanie przez Majchrowskiego na dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu Jana Tajstera, oskarżonego m.in. o korupcję, molestowanie pracownic i poświadczenie nieprawdy. Kilka dni temu prezydent Krakowa odwołał dyrektora, ale inicjatorzy referendum na razie nie wycofują wniosków. – Czekamy na decyzję rady miasta. Jeśli radni nie zgodzą się na referendum, to zaczniemy zbierać podpisy mieszkańców, by je przeprowadzić – zapowiada Gibała.
Na decyzję radnych czeka też stowarzyszenie Kraków Przeciw Igrzyskom, ale jego członkowie nie podjęli jeszcze decyzji, czy w razie odmowy będą zbierali podpisy wśród mieszkańców. – Po odwołaniu dyrektora Tajstera emocje opadły – wyjaśnia Michał Wszołek ze stowarzyszenia.
Na razie nie wiadomo, kiedy rada miasta zajmie się wnioskami. Jej przewodniczący Bogusław Kośmider jest na urlopie i nie odbiera telefonu.
Sam Jacek Majchrowski – jak twierdzą jego urzędnicy – nie przejmuje się ewentualnym referendum. – Prezydent nie obawia się głosu mieszkańców – zapewnia Filip Szatanik z krakowskiego ratusza.
Jednak zdaniem dr. Jarosława Flisa, politologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdyby referendum odbyło się razem z wyborami parlamentarnymi, to Majchrowski zostałby odwołany.
– Prezydent Krakowa nigdy nie miał dobrych wyników w pierwszej turze, dopiero w drugiej dostawał poparcie od partii, której kandydat odpadł – tłumaczy politolog i zauważa, że gdy w ub. roku przy okazji eurowyborów zorganizowano w Krakowie także referendum w sprawie igrzysk olimpijskich, więcej osób wzięło udział właśnie w referendum niż w wyborach. – Szanse na odwołanie prezydenta są zatem spore.