Zezłoszczeni i rozczarowani decydują o wynikach wyborów w bogatej Austrii

Sukces w pierwszej turze wyborów Norberta Hofera, kandydata skrajnej Wolnościowej Partii Austrii, stanowi zapowiedź nowej ery w polityce krajowej.

Aktualizacja: 26.04.2016 06:45 Publikacja: 25.04.2016 19:30

Norbert Hofer

Norbert Hofer

Foto: AFP

– Będę prezydentem wszystkich Austriaków, co nie znaczy, że zrezygnuję z własnych zasad – zapewniał Norbert Hofer w niedzielny wieczór po pierwszej turze wyborów prezydenckich, w której zdobył 36,7 proc. głosów, deklasując swych konkurentów. Zasady te pokrywają się z programem prawicowej Partii Wolnościowej Austrii (FPÖ), której źródła sięgają neofaszystowskich ugrupowań powojennych. Jej założycielem był Joerg Haider. Wejście tego ugrupowania do koalicji z prawicową Austriacką Partią Ludową (FPÖ) w 2000 roku wywołało roczny bojkot Austrii przez UE.

Druga runda wyborów jest 22 maja i Norbert Hofer ma spore szanse na zdobycie fotela prezydenta kraju. Byłaby to największa polityczna sensacja w Austrii od czasów drugiej wojny światowej. Do tej pory stanowisko to piastowali przedstawiciele jednego z dwóch największych ugrupowań politycznych Austrii, partii socjaldemokratycznej SPÖ oraz chadeckiej partii ludowej ÖVP. Tym razem ich kandydaci nie zakwalifikowali się nawet do drugiej rundy.

Przeciwnikiem Norberta Hofera będzie kandydat niezależny, związany z ugrupowaniem Zielonych (były szef tej partii) Alexander Van der Bellen, który zdobył 21 proc głosów.

Zarówno ich sympatycy, jak i zwolennicy pokonanych kandydatów SPÖ oraz ÖVP staną na głowie, aby nie dopuścić do wyboru przedstawiciela skrajnej prawicy. – Jest bardzo prawdopodobne, że Norbert Hofer zostanie jendak prezydentem – mówi „Rzeczpospolitej" Hannes Swoboda, były eurodeputowany i były szef frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim. Sukces Hofera jest jego zdaniem wynikiem głębokiej frustracji znacznej części społeczeństwa spowodowanej skostniałym systemem politycznym, w którym dominującą rolę odgrywają dwa ugrupowania. Jak wynika z pierwszych analiz wiedeńskiego dziennika „Die Presse", na Hofera głosowało 29 proc. obywateli zakwalifikowanych do grupy „rozczarowanych" oraz 60 proc. „zezłoszczonych". Przy tym zaledwie 13 proc. z wykształceniem średnim i wyższym miało oddać głos na kandydata (FPÖ). Szczególne wysokim poparciem cieszy się on sam i jego ugrupowanie w środowiskach robotniczych.

– Odnoszę wrażenie, że sukces Hofera ma podobne źródła co w przypadku prezydenta Andrzeja Dudy. Startując w wyborach, obaj byli politykami mało znanymi, są młodzi, elokwentni i reprezentują rosnące w siłę ugrupowania prawicowe w całej niemal Europie – tłumaczy Hannes Swoboda.

Szef FPÖ Hans Christian Strache nie ukrywa, że buduje swe ugrupowanie, czerpiąc z doświadczeń Frontu Narodowego Marine Le Pen. Sam Norbert Hofer twierdzi, że ze zrozumieniem obserwuje działalność Pegidy, czyli Ruchu Patriotycznych Europejczyków przeciwko Islamizacji Zachodu, który działa także w Austrii.

Najważniejsze pytanie, jakie zadają sobie dzisiaj Austriacy, dotyczy przyszłości obecnego koalicyjnego gabinetu Wernera Faymanna (SPÖ), stojącego na czele rządu od 2008 roku. Prezydent jest w stanie doprowadzić do przedterminowych wyborów, co zresztą sugeruje Hofer. Jak wynika z sondaży, zwyciężyć w nich może jego FPÖ. Wygląda na to, że nic nie jest w stanie zatrzymać kursu Austrii na prawo.

Polityka
Trump mówi o wojnie na Ukrainie i spotkaniu z Putinem. „Mam już tego dość”
Polityka
Były szef FBI James Comey ma poważne kłopoty. Powód: zdjęcie cyfr „86 47” z muszli na piasku
Polityka
Rumunia: NATO wstrzymuje oddech przed wyborami prezydenckimi
Polityka
Szczyt NATO w Hadze. „Zełenski może nie być mile widziany"
Polityka
Euforia w Syrii. Trump obiecuje znieść sankcje