Z tego powodu specjalna grupa ekspertów objeżdża wyższe uczelnie kraju ze specjalnymi wykładami na temat „przeciwdziałania kolorowym rewolucjom". Jednocześnie badają „potencjał protestu studentów" i meldują o tym „określonym, wyspecjalizowanym strukturom".
– Profesorowie i inni wykładowcy, zupełnie się nie krępując, prowadzą destruktywną, antypaństwową propagandę – powiedział szef grupy Nikita Danjuk na moskiewskiej konferencji prorektorów do spraw nauczania.
– Jeśli swoją wiedzę zdobył na prywatnych spotkaniach, to można by to nawet uznać za rodzaj badań na grupach fokusowych. Ale szczerze mówiąc Danjuk nie jest znany w środowisku rosyjskich socjologów – w rozmowie z „Rzeczpospolitą" ironicznie skomentował to zastępca szefa moskiewskiego Centrum Lewady Aleksiej Grażdankin.
Według socjologa nie ma żadnych danych wskazujących na specjalną radykalizację środowiska studentów, ale „można się spodziewać, że młodzież reaguje na obecną rzeczywistość ostrzej i bardziej radykalnie, a wśród niej jest mniej zwolenników prezydenta niż w całym społeczeństwie".
Jak poinformował dziennik „Kommiersant", eksperci inwigilujący rosyjskie wyższe szkoły są z Instytutu Badań Strategicznych i Prognoz moskiewskiego Rosyjskiego Uniwersytetu Przyjaźni Narodów. Przed rozpadem ZSRR na tej wyższej uczelni szkolono aktywistów partii komunistycznych z krajów Trzeciego Świata, stąd jej silne związki ze służbami specjalnymi. Sam szef grupy Danjuk pracował w wydziale międzynarodowym administracji prezydenta, przy okazji zdobywając medale na zawodach kickboxingu.