Już prawie od dziewięciu lat Polacy mają prawo skarżyć się na przewlekłość różnego rodzaju postępowań sądowych i żądać za to pieniędzy. Sądy administracyjne zgodnie orzekają, że takie kwoty zasądzane za opieszałość organów państwa nie są opodatkowane. Tymczasem fiskus upiera się, że takie pieniądze to dla podatnika przychód z innych źródeł podlegający PIT.
Ostatnio niekorzystna dla podatników interpretacja wyszła spod pióra dyrektora Izby Skarbowej w Łodzi (IPTPB2/415-294/13-2/AK). Przypomnijmy: chodzi o kwoty zasądzane na podstawie ustawy z 17 czerwca 2004 r. o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym lub nadzorowanym przez prokuratora i postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki.
Opłacalna skarga
Ustawa przewiduje możliwość złożenia skargi na przewlekłość m.in. postępowań cywilnych, karnych, sądowo-administracyjnych czy egzekucyjnych. Wygrana wiąże się z wymierną korzyścią. Uwzględniając skargę, sąd na żądanie skarżącego przyznaje od Skarbu Państwa (ewentualnie od komornika) sumę pieniężną w wysokości od 2000 do 20 tys. zł.
Podatnikowi, który otrzymał niekorzystną interpretację, sąd zasądził 2000 zł. W ocenie fiskusa zwolnione z podatku są wskazane w ustawie o PIT odszkodowania i zadośćuczynienia. Tymczasem ustawa dotycząca przewlekłości postępowania posługuje się pojęciem „odpowiednia suma pieniężna".
20 tys. zł maksymalnie może wynieść kwota zasądzona po uwzględnieniu skargi na przewlekłość