W środę, 18 maja 2011 r., została uroczyście podpisana przez przedstawicieli nauki, sędziów oraz praktyków prawa deklaracja praw podatnika. Dokument przypomina te podstawowe prawa.
Mianowicie do dobrego prawa podatkowego, do zapłaty podatku w wysokości wynikającej z ustaw podatkowych, do udziału w rzetelnie prowadzonym postępowaniu podatkowym i do dobrego traktowania przez administrację podatkową. A ponadto prawo podatnika do domniemania niewinności, do sądowej ochrony praw w sprawach podatkowych, do informacji o sprawach z zakresu opodatkowania, oceny prawa podatkowego i pracy administracji, współmierności kary do winy i stopnia naruszenia przepisów oraz do naprawy szkody wyrządzonej przez organ władzy publicznej. Jak jednak wskazuje sama nazwa dokumentu, ma on charakter deklaracji. W żaden sposób zawarte w nim postanowienia nie wiążą więc organów podatkowych.
Owszem, każda inicjatywa społeczna, która przypomina administracji o prawach obywatela jako podatnika, jest pożyteczna i dobrze by było, gdyby administracja podatkowa stosowała się do tej deklaracji. To zależy jednak wyłącznie od dobrej woli urzędników. Formalnie bowiem organy związane są prawem podatkowym, które mają obowiązek stosować i nadal będą to robiły w taki sposób, w jaki to prawo rozumieją. Deklaracja niczego w tym zakresie nie zmieni.
Nie przywiązywałabym więc specjalnej wagi do tego dokumentu, bo tak naprawdę tylko od ministra finansów zależy, czy na deklaracji się skończy.
To on może zdecydować, czy zawarte w niej prawa podatnika będą propagowane wśród urzędników podległej mu administracji i przez tę administrację respektowane. Jeśli schowa ją do szuflady, to deklaracja stanie się kolejnym – jednym z wielu – manifestem, który odłożono ad acta.