Zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego nie jest czymś nadzwyczajnym. Zdarza się jednak, że nowy plan zmienia możliwość zagospodarowania działek, które np. nie będą już mogły być zabudowane. Przekonała się o tym jedna z czytelniczek. Zmiana planu nie odbiera jednak praw nabytych właścicielom, którzy mają ostateczną decyzję o pozwoleniu na budowę.
Osoby budujące dom na działce, która znajdowała się na terenie przeznaczonym pod budownictwo jednorodzinne, a gmina zmieniła plan, ustalając, że ziemia w ich rejonie będzie gruntem rolnym, nie mogą jednak żądać naliczania od tego gruntu podatku rolnego, który jest niższy niż od nieruchomości.
Liczy się klasyfikacja
Przeznaczenie gruntów wyznacza miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego lub studium zagospodarowania przestrzennego (gdy nie ma planu). Na ich podstawie wydawane są decyzje o warunkach zabudowy i o pozwoleniu na budowę. Ci, którzy mają takie decyzje ostateczne, mogą budować się na działkach i nawet zmiana miejscowego planu nie przeszkodzi im w dokończeniu inwestycji.
– Zgodnie z prawem budowlanym zmieniony na ich niekorzyść plan nie ma do nich zastosowania, pod warunkiem że budowę będą prowadzić zgodnie z pozwoleniem i nie przerwą jej na dłużej niż trzy lata. Do zachowania tego okresu wystarczy chociażby prowadzenie drobnych robót budowlanych i utrzymanie kierownika budowy. Jeśli tego nie dopilnują albo będą chcieli np. rozbudować dom, to niestety muszą się liczyć z tym, że takiej decyzji już nie dostaną – podkreśla Mariola Berdysz, dyrektor Fundacji Wszechnica Budowlana.
Szkopuł w tym, że o podatku, jaki muszą płacić od swojej nieruchomości, nie decyduje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, lecz ewidencja gruntów i budynków prowadzona przez starostę. A dokładnie, jak podkreśla Irena Ożóg, partner zarządzający w kancelarii Ożóg i Wspólnicy, to, jak dana działka została zaklasyfikowana w tej ewidencji.