Takiej książki w literaturze światowej po prostu nie ma. Mało kto „Księgi Jakubowe" czyta uważnie, a jest to książka, która pokazuje skomplikowaną strukturę polskości u jej zarania; napisana fantastycznym językiem, z niezwykłym bogactwem wyobraźni. Powinna znaleźć się wśród obowiązkowych lektur szkolnych.
Drugą pozycją jest najnowsza biografia Zbigniewa Herberta autorstwa Andrzeja Franaszka. Wprawdzie dużo o Herbercie wiemy, ale to człowiek, o którym za mało się mówi. Postać trochę tajemnicza, powszechnie nieznana, choć mająca swoich wielbicieli. Tymczasem Herbert powinien się znaleźć w kanonie mędrców języka polskiego. Biografia Franaszka ma szansę przybliżyć go jako człowieka i zachęcić do czytania na nowo jego wierszy.
Trzecią pozycją, elitarną i wysmakowaną, którą gorąco polecam, są tłumaczenia dramatów Sofoklesa autorstwa Antoniego Libery. Ten zasłużony tłumacz, znany głównie z beckettologii, odkrył „Trachinki" – dramat niezwykły, na miarę „Króla Edypa" i „Antygony", w Polsce w ogóle nieznany i niemający nigdy premiery w teatrze polskim.
Operę i teatr polecam niechętnie. Sytuacja jest rozpaczliwa; obserwujemy agonię poważnych instytucji teatralnych, które powoli gasną, bo większość potencjału finansowego przeznaczana jest na rozmaite wydarzenia poświęcone celebrytom, recitale wielkich gwiazd i festiwale. Natomiast zespoły operowe, chóry, orkiestry, soliści, piony techniczne otrzymują głodowe racje, co widać też gołym okiem na scenie. Teatry ledwo wiążą koniec z końcem. Niestety, nie widzę ratunku, bo ani szeroka publiczność specjalnie się tym nie przejmuje, ani ci, którzy rozdają pieniądze. Ludzi, którzy rozumieją, na czym polega funkcjonowanie instytucji artystycznych, jest coraz mniej. Obserwuję to z bólem w kolejnych teatrach, jakie odwiedzam.
Ale w tej mizerii polecam uwadze widzów pojawienie się w Warszawie fenomenalnego Białego Teatru Tańca, który rozpoczyna prezentację swoich spektakli na scenie Teatru Komedia jako stały rezydent. Pierwszy nosi tytuł „Eros Thanatos" i jest przepiękny.