Ponieważ zostałem poproszony o rekomendacje w kontekście medialnego zainteresowania wystawą „Dziary", jaką prezentuję aktualnie w warszawskiej Zachęcie, pozwolę sobie zacząć od kultury szemranej. Pisarzem zapoznanym, fascynującym naturszczykiem znajduję, pozostającego w cieniu Stanisława Grzesiuka, Sergiusza Piaseckiego. Polecałbym szczególnie jego dwie trylogie: przemytniczą i złodziejską. Czytelnicy odkryją w nich przejmujące, a zarazem niezwykle soczyste obrazy z efemerycznej, kapryśnej i ostatecznie tragicznej rubieży polskiego uniwersum.
Przechodząc do książek bardziej współczesnych, uważam, iż Eustachy Rylski nie ma dziś w Polsce równego mu pióra. Z jego dewastująco-melancholijnych utworów na początek sugerowałbym „Człowieka w cieniu" – najciekawszą moim zdaniem powieść umiejscowioną w okresie transformacji początku lat 90., a penetrującą polski fantom mafijny.
W ciągu ostatniej dekady niezwykle rozwinął się u nas kryminał retro. Wszyscy chyba doceniają Marka Krajewskiego. Dla mnie osobiście jego dwaj następcy – Marcin Wroński i Ryszard Ćwirlej – to niekoronowani królowie gatunku.
Jeżeli ktoś chętniej niż po beletrystykę sięga po opracowania historyczne, na aktualnym rynku wydawniczym warte odnotowania wydają mi się dwie pozycje: „Plutopia" Kate Brown oraz „Stalin i naukowcy" Simona Ingsa. Obie te książki stanowią w moim odczuciu istotny przyczynek dla pogłębienia wiedzy o zabójczych absurdach totalitaryzmu.
Przechodząc do domeny fantazji, jako jedno z najciekawszych aktualnie zjawisk postrzegam twórczość Jessego Bullingtona – jego „Smutna historia Braci Grossbart" to esencja mroków średniowiecza, prawdziwa brudna uczta dla miłośnika grozy.