Zbigniew W. zza krat udowodnił, że wcale nie trzeba zedrzeć butów, by wygrać wybory. W drugiej turze zdobył 72-procentowe poparcie, ale nie może skonsumować swojego zwycięstwa, bo już ponad rok jest w areszcie. Gdy wójt siedzi, gminą Daszyna rządzi Sebastian Zaborowski, powołany przez premiera Mateusza Morawieckiego „na wykonującego zadania i kompetencje wójta". Kiedy pod koniec roku „wykonujący zadania" przyszedł do urzędu, natychmiast musiał wziąć pożyczkę, żeby było na wypłatę dla pracowników.
Daszyna to czterotysięczna gmina rolnicza w woj. łódzkim. Na licznych tablicach wystawionych nieopodal Urzędu Gminy poprzednia władza chwali się wielomilionowymi inwestycjami. – Gmina rozwijała się za kredyty, jak za Gierka – twierdzi radny Tadeusz Dymny, w ostatnich wyborach konkurent Zbigniewa W. O rywalu radny Dymny mówi: – Kreował się na maga potrafiącego zdobyć każde pieniądze. – To Pan na Daszynie, cesarz, boss – mnożą przydomki inni przeciwnicy byłego wójta.
Daszyna tonie w długach. Jeszcze dekadę temu zadłużenie wynosiło od miliona do półtora miliona złotych. Teraz sięga prawie 18 mln przy 7,5 mln zł dochodów własnych. Półtora roku temu w ostatnim rankingu zadłużenia gmin, powstałym na podstawie danych Ministerstwa Finansów, Daszyna wspięła się na siódme miejsce w kraju. Na jej przeinwestowanie od lat zwracała uwagę łódzka Regionalna Izba Obrachunkowa. Negatywnie opiniowała budżety gminy, ale wójt się tym nie przejmował. – Podobnie było z wieloletnimi prognozami finansowymi, mało realistycznymi, zakładającymi dochody mocno na wyrost. Wielu mieszkańców i radnych nie wierzyło, że sytuacja finansowa gminy jest dramatyczna – twierdzi Ryszard Krawczyk, prezes RIO w Łodzi. Jeden z radnych powiedział mu wprost, że izba przesadza ze złymi ocenami w protokołach, bo gdyby było tak źle, to przecież wójt nie organizowałby tak często spotkań, na których można się napić i najeść.
Elektorat jadł mu z ręki
Wylewny, każdemu poda rękę, kobietę skomplementuje, ruszy się zza biurka z pomocą, kiedy ktoś przyjdzie do urzędu i powie, że samochód się zepsuł – nawet przeciwnicy mówią tak o Zbigniewie W. W dniu jego imienin do gabinetu kroczył orszak złożony z radnych, sołtysów i księży. To taki swojak, wiejski chłopak, wychowany w Drzykozach k. Daszyny – mówi o 45-letnim dziś Zbigniewie W. jeden z mieszkańców. – Był wiecznym optymistą – wspomina radny Tadeusz Dymny. – To się sprzeda, tamto się jakoś załatwi i będzie OK. Przed wyborami przekonywał, że można znaleźć kupca na gazociąg i w ten sposób spłaci się długi.
A prawda jest taka, że tej inwestycji, przynoszącej , jak wyliczył Henryk Dąbrowski, radny poprzedniej kadencji, 600 tys. zł straty rocznie, zgodnie z przepisami nie można sprzedać przez 5 lat. Obietnicami Zbigniew W. sypał jak z rękawa. Na przykład właścicieli jednej z największych w kraju ubojni drobiu we wsi Koryta, mieszczącej się na terenach odkupionych od żony brata wójta, zapewniał, że dostarczy wymaganą ilość wody, choć Sebastian Zaborowski nie ma wątpliwości, że jest to zupełnie nierealne.