Aktualizacja: 30.01.2020 16:40 Publikacja: 31.01.2020 18:00
Foto: AdobeStock
Tyle, w największym skrócie, ma do powiedzenia chrześcijanom Rod Dreher, autor głośnej, wydanej w Polsce kilkanaście miesięcy temu książki „Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa". Uciekajcie, jak Benedykt z Nursji uciekł ze zgliszcz Cesarstwa Rzymskiego; znajdźcie swoje eremy, twórzcie małe, świeckie klasztory, bo tylko tak przetrwacie.
Argumentacja Drehera jest logiczna, a przytaczane przez niego przykłady – więcej niż sugestywne, tylko nastrój jakby nie ten. Jakiś taki mało benedyktyński. Święty Benedykt nie został patronem Europy i duchowym ojcem całego zachodniego monastycyzmu dlatego, że w toku chłodnej analizy stworzył kompleksowy program odrodzenia Europy przez rozbudowaną sieć klasztorów. Pewnie gdyby usłyszał o „opcji Benedykta", nie bardzo wiedziałby, o co chodzi. Swoją misję zrozumiał, kiedy właściwie był jeszcze dzieckiem, i tchnął w nią – jak pisał John Henry Newman – „poetycko-romantyczny poryw i prostotę wieku chłopięcego". Jego umysł buzował od złudzeń w stopniu podobnym do tego, w jakim głowa Drehera jest od nich wolna. Wydawało mu się, że każde zajęcie jest swoim własnym celem, a każdy dzień sam w sobie znajduje dopełnienie. Że nie trzeba mu planów, strategii ani opcji.
Ich nazwiska nie trafiały na okładki płyt, ale to oni ukształtowali dzisiejszy show-biznes.
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa” to gratka dla tych, którzy nie lubią współgraczy…
Chemia pomiędzy odtwórcami głównych ról utrzymuje film na powierzchni, także w momentach potencjalnej monotonii.
Czasem największy horror zaczyna się wtedy, gdy przestajemy okłamywać samych siebie.
Współczesne kino częściej szuka empatii niż konfrontacji, ale wciąż uważam, że ta druga może być bardzo skuteczna.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas