Pędzlem i ołówkiem w XX wieku

„Pamiętnik stulecia” Feliksa Topolskiego, jak pisał sam artysta, nie jest historią w pigułce‚ lecz autorską wizją‚ meandrującą między przeszłością i współczesnością poprzez realne przedstawienia i abstrakcję

Aktualizacja: 20.10.2007 03:51 Publikacja: 20.10.2007 03:50

Pędzlem i ołówkiem w XX wieku

Foto: Rzeczpospolita

Był znanym w Polsce rysownikiem, gdy przyjechał do Londynu w 1935 r. Kiedy zmarł w 1989 jako sławny na Zachodzie kronikarz wielkich wydarzeń‚ nad Wisłą nie bardzo o nim pamiętano. W stulecie urodzin Feliksa Topolskiego przypomniało go Muzeum Narodowe w Warszawie wystawą otwartą we wrześniu. Kilka miesięcy wcześniej, w lutym, byłem w Londynie na ponownym otwarciu dla publiczności „Pamiętnika stulecia” (The memoir of the century)‚ ponad 200-metrowego ciągu kolorowych i czarnobiałych rysunków‚ jakie Topolski pozostawił w swojej pracowni. Było ciepło jak na tę porę roku‚ ale padał silny deszcz, a mimo to w arkadach pod kolejowym mostem Hungerford‚ na południowym brzegu Tamizy‚ zgromadziło się sporo osób. Daniel i Teresa‚ dzieci artysty‚ pełnili rolę gospodarzy wieczoru. Byli starzy przyjaciele angielscy i polscy‚ wokół Daniela zgromadzili się młodzi ludzie z Polish City Club‚ skupiającego pracowników londyńskiego centrum finansowego.

Atelier pod mostem było oświetlone z zewnątrz‚ wąska uliczka uprzątnięta. Nic dziwnego‚ kompleks artystyczny South Bank‚ do którego zaliczyć dziś można pracownię, to jedno z ulubionych miejsc londyńczyków. Szeroki nadrzeczny bulwar‚ bukiniści niczym w Paryżu‚ pełno zatłoczonych restauracji i kafejek. Wielki łuk arkady z kolorowym napisem „Feliks Topolski” (artysta nigdy nie porzucił polskiej pisowni‚ przekonany o magicznej wartości 14 liter imienia i nazwiska) łatwo dziś znaleźć. Przyciąga nietypową surowością pośród wygładzonego otoczenia. Topolski połączył trzy sąsiadujące przęsła‚ miał w nich pracownię i studio‚ w którym przez lata co piątek przyjmował gości – wpółleżąc na szezlongu w grubym białym golfie lub ciemnej podomce‚ otoczony zwykle wianuszkiem młodych kobiet. Prowadził typowy dom otwarty‚ każdy był mile widziany. – Szczególnie uwielbiał wysokie dziewczyny – przypomniała mi Solvega‚ dawna znajoma‚ która przed laty prowadziła w Londynie antykwariat.

– Stawał na palcach i wypinał pierś‚ by wydać się wyższym. – Ramon Navarro dla ubogich – przedstawił się ironicznie w swych wspomnieniach „Fourteen letters”‚ od wielu lat czekających na polską edycję. Feliks uwielbiał wszystkie kobiety‚ potrafił je docenić‚ szanować‚ doskonale z nimi współpracować. O Krystynie i Czesławie Bednarczykach‚ najbliższych sąsiadach i pierwszych drukarzach (byli właścicielami Oficyny Poetów i Malarzy) jego pisma „Chronicie” (353 zeszyty‚ w sumie 2123 rysunki)‚ mówił w swych pamiętnikach z wielką życzliwością i sympatią – doceniał wojenną odwagę Bednarczyka‚ brawurę (i wdzięk) jego żony podziwiał. Może dlatego Bednarczyk w swych wspomnieniach pisze o Topolskim dwuznacznie‚ przypominając‚ że Feliks śniadał zarówno z Cyrankiewiczem, jak i z Andersem‚ przy okazji bocząc się na niego za podtrzymywanie znajomości z niezłomną londyńską emigracją.

Daniel i Teresa oprowadzają gości w osobnych grupach‚ by wzajemnie sobie nie przeszkadzać. Nie jest to łatwe – Feliks na swój malowany pamiętnik przeznaczył dwa przęsła‚ budując coś w rodzaju podświetlanego punktowo labiryntu pokrytego barwnymi planszami‚ fotografiami i pamiątkami (szkic wojenny uzupełniają dokumenty znalezione w portfelu niemieckiego snajpera)‚ dzięki kilkumetrowej wysokości pomieszczeń wychodząc z obrazami w górę – w kącie stoi jego zachlapana farbami drabina. „Nie jest to historia w pigułce‚ lecz jej autorska wizja‚ meandrująca między przeszłością i współczesnością poprzez realne przedstawienia i abstrakcję – pisał. – Kompozycja zestawia młode i nowe twarze tej samej postaci‚ wydarzenia oddzielone w rzeczywistości czasem i przestrzenią”. Zaczął ją w 1975 r.‚ pracę wstrzymała śmierć 14 lat później‚ w 1989.

Nie zamierzał kończyć „Pamiętnika”: „Jego charakter wymaga‚ by nie zamykał się gładko‚ lecz został przerwany – ufam‚ że niezbyt szybko – w pół pociągnięcia pędzlem”‚ przypomniał jego słowa brytyjski krytyk Bernard Denvir. Nie przenosił na płótna i tektury swych dawnych rysunków. Nigdy ich nie powtarzał ani nie poprawiał‚ tworzył od nowa‚ zapisując historię swoją i świata‚ w którym przyszło mu żyć. Miał dar poznawania i szybkiego zjednywania sobie ludzi‚ ogromnie pomógł mu kontakt z George’em Bernardem Shawem‚ dramaturgiem i eseistą‚ który w 1938 r. zażyczył sobie‚ by Topolski zilustrował nową edycję jego książek. „Dla mnie był po prostu legendą”‚ wspominał Feliks (warto dodać‚ że jego ojciec‚ raczej lichy aktor‚ grał Bonapartego w „Człowieku przeznaczenia” Shawa).

GBS uważał polskiego twórcę za „niezwykłego rysownika‚ być może największego impresjonistę w czerni i bieli”‚ jak napisał na marginesie egzemplarza jednej ze sztuk. Dzięki niemu Feliks wszedł na salony‚ by już w nich pozostać. Jego kreska – szybka‚ szkicowa‚ gwałtowna (mówił o nałogu „rysowania w akcji”) – ukazuje postaci znane z licznych edycji „Who is who”: arystokratów‚ polityków z całego świata (rodzina Gandhich‚ Mao‚ Kennedy‚ Mussolini‚ Chruszczow‚ Churchill‚ Dajan‚ de Gaulle)‚ artystów‚ twórców‚ muzyków‚ anarchistów i gości nieoczekiwanych.

– Pamiętam‚ że kiedyś wpadł do ojca Martin Luther King – wspomina Daniel. – Przespał cztery godziny i poleciał dalej. A innym razem w studiu zjawił się koń oficera artylerii. Potem trzeba było po nim długo sprzątać. Portrety żołnierzy z wszystkich frontów‚ nie tylko II wojny światowej. Zbrodniarzy i ofiar. Zwykłych ludzi uwiecznionych podczas nieustających podróży Topolskiego po świecie.

W arkadach czuć wilgoć. Daniel tłumaczy‚ że zainicjowany przez niego projekt kompletnej renowacji przęseł i zamienienia ich w stałą ekspozycję z centrum multimedialnym wreszcie ma szanse ruszyć z miejsca: – Potrzebujemy 3‚3 mln funtów‚ zebraliśmy już dwie trzecie sumy‚ bardzo pomaga mi Bart Dujczyński i jego koledzy z Polish City Club. Obaj są dobrej myśli‚ rozdają kolorowe broszury z wizualizacjami przyszłego Topolski Studio. Daniel przypomina‚ że pomoc przy konserwacji prac zaoferowała warszawska ASP – czas najwyższy‚ bo jeżdżące nad głowami pociągi powodują osypywanie się tynków i deformację płócien przytwierdzonych do ścian.

Pytam go‚ czy łatwo o dotacje państwowe i prywatne datki. – Wiesz‚ różnie to bywa – odpowiada. Wymienia nazwisko człowieka z fortuną wartą niemal 100 mln funtów. – Dostałem od niego kilkadziesiąt tysięcy. Ale każda suma się liczy.

Fundusz Topolski Memoir Ltd. wsparł również książę Filip‚ mąż królowej Elżbiety. Poznał Topolskiego podczas wojny‚ gdy ten pracował jako artysta wojenny dla rządu brytyjskiego i emigracyjnego polskiego. Filip zamówił u niego w 1959 r. dwa murale w korytarzu wiodącym do sal recepcyjnych Buckingham Palace‚ a w 1984 r. otworzył pierwszą ekspozycję „Pamiętnika stulecia” w podmostowych arkadach. Topolski odwdzięczał mu się‚ wielokrotnie go portretując. Na znanym wizerunku ukazującym księcia w trójgraniastym kapeluszu z piórami Filip ma twarz dziwnie starą.

Gdy w 1963 University of Texas chciał zreprodukować w swym kwartalniku portrety 20 autorów (m.in. Eliota, Huxleya‚ Russella‚ Greene’a) kupione od Topolskiego‚ ich bohaterowie nie wyrazili na to zgody‚ argumentując‚ że są to karykatury. W swych wspomnieniach artysta pisał‚ że zareagowali tak‚ bo „zakwestionowałem pielęgnowaną przez nich wizję ich samych – pokazałem‚ jak rzeczywiście wyglądają‚ ujawniłem ich strach przed śmiercią”.

W warszawskim Muzeum Narodowym pokazano dziesięć prac Topolskiego, także trzy nigdy wcześniej niepokazywane. To przedsmak szykowanej wielkiej ekspozycji, która, oparta na liczącym ponad 500 obiektów zbiorze muzeum i uzupełniona pracami wypożyczonymi z Londynu, przewidziana jest na rok 2009, w 20 lecie śmierci artysty.

Był znanym w Polsce rysownikiem, gdy przyjechał do Londynu w 1935 r. Kiedy zmarł w 1989 jako sławny na Zachodzie kronikarz wielkich wydarzeń‚ nad Wisłą nie bardzo o nim pamiętano. W stulecie urodzin Feliksa Topolskiego przypomniało go Muzeum Narodowe w Warszawie wystawą otwartą we wrześniu. Kilka miesięcy wcześniej, w lutym, byłem w Londynie na ponownym otwarciu dla publiczności „Pamiętnika stulecia” (The memoir of the century)‚ ponad 200-metrowego ciągu kolorowych i czarnobiałych rysunków‚ jakie Topolski pozostawił w swojej pracowni. Było ciepło jak na tę porę roku‚ ale padał silny deszcz, a mimo to w arkadach pod kolejowym mostem Hungerford‚ na południowym brzegu Tamizy‚ zgromadziło się sporo osób. Daniel i Teresa‚ dzieci artysty‚ pełnili rolę gospodarzy wieczoru. Byli starzy przyjaciele angielscy i polscy‚ wokół Daniela zgromadzili się młodzi ludzie z Polish City Club‚ skupiającego pracowników londyńskiego centrum finansowego.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy