Rosjanie też reagują na niego znacznie lepiej. Bo kiedy polski prezydent zyskuje opinię rusofoba i osobistego wroga Kremla, wystarczy, że Radosław Sikorski jest przeciw Kaczyńskiemu, i już jest postrzegany zupełnie inaczej. Moskwa może życzliwie przyjmować również jego dystans wobec Ukrainy.
A stosunek do Rosji i umiejętność rozmawiania z politykami Kremla to silny argument za jego kandydaturą w NATO. Choć Rosja głosu w NATO nie ma, to trudno – zwłaszcza dziś – wyobrazić sobie, by stanowisko szefa Sojuszu przypadło jakiemuś antyrosyjskiemu jastrzębiowi.
I choć kiedyś za takiego jastrzębia mógł uchodzić, dziś bardzo – jak to kiedyś powiedział profesor Geremek – Sikorski „szlifuje” ten wizerunek.
[srodtytul]Czary mary i woda borżomi[/srodtytul]
Wszyscy zgadzają się co do jednego – ma niebywałe zdolności piarowskie. – Ma dar umiejętnego przekazu medialnego. Dba, by każde jego zdanie niosło konkretny komunikat – przyznaje Piotr Paszkowski. To jedyna osoba, która mówi o Sikorskim tylko dobrze i tylko z szacunkiem. Ale prawdą jest, że Sikorski w mediach wypada znakomicie. Choć kaprysi i wybiera stacje lub pisma, w których chce występować, to trudno znaleźć kogoś, kto swobodnie daje sobie radę z wywiadem na żywo dla BBC czy CNN.
Jak twierdzą osoby dobrze go znające, Sikorski bardzo nad sobą pracuje. Nie tylko nad wystąpieniami w mediach.
Nieprzypadkowo, nie mając praktycznie zaplecza politycznego, doprowadził do tego, że jest dziś wymieniany jako kandydat na najważniejsze stanowiska na świecie. – Cały czas wprowadza korekty do swojego zachowania. Jest elastyczny. Po rozmaitych spotkaniach czy naradach pyta, jak było. Zwykle jest niezadowolony. Analizuje swoje publiczne zachowania. Koryguje je. Zastanawia się, co robić, by być bardziej komunikatywnym i efektywnym. Jest bardzo samokrytyczny – przekonuje Paszkowski.
A jednocześnie jest błyskotliwy, uwielbia dowcipkować, kpić, opowiadać anegdoty, błyszczeć i zachowywać się niekonwencjonalnie.
W trakcie krótkiego spotkania z Sikorskim, które ma miejsce w dniu, kiedy cesarz Japonii nie przyjął polskiego prezydenta, bo się nagle rozchorował, żartuję na dzień dobry, mówiąc, że podziwiam go za sprawność służb MSZ, które były wstanie otruć cesarza w Tokio, Sikorski wybucha radosnym śmiechem i zaraz dodaje z błyskiem w oku: – A wie pan, przed chwilą dzwonił do mnie syn cesarza, to mój kolega ze studiów w Oksfordzie.Kocha gadżety, fajerwerki, zaskakujące sytuacje i spektakularne gesty.
Kiedy był w gabinecie PiS i jeździł często do Gruzji, nagle zarządził, że w wojskowych kantynach ma być serwowane gruzińskie wino i woda borżomi. Jeden z działaczy organizacji pozarządowych, który był wtedy w tym rejonie, wspomina, że Sikorski do Gruzinów umiał mówić tak, że piali z zachwytu. – Był pierwszą osobą wysokiego szczebla, która odwiedziła ich po rewolucji róż. Tryskał energią i mówił do nich prostym, bojowym językiem wojska, symboli, wspólnoty armii. Był w swoim żywiole – opowiada. Elżbieta Jakubiak, była minister sportu, wspomina, że Sikorski w Tbilisi potrafił nagle zniknąć, bo koniecznie chciał kupić kindżał i czapkę albo inny sprzęt, którym potem się chwalił na lewo i prawo.
Bo lubi błysk. A błysku dodaje mu jeszcze świetnie inteligentna i bardzo wpływowa żona, publicystka „The Washington Post”. – A ta pozycja znaczy więcej niż szef MSZ średniego europejskiego kraju – mówią jego znajomi. I jeszcze ma wojenną przeszłość w Afganistanie, brytyjskie wykształcenie, piękny dworek i nietypowe pomysły. To wszystko powoduje, że wielu ludziom trudno oprzeć się jego urokowi.
[srodtytul]Tylko teatr?[/srodtytul]
Ale nie wszyscy temu czarowi ulegają. – Kiedy się słucha ministra Sikorskiego, ma się wrażenie, że bardzo ostre w tonie wypowiedzi przeplatają się z zupełnie innymi działaniami. Za dużo w tym wszystkim teatru, pompatycznych dekoracji. Zapowiada się na groźną baśń, a kończy niewinną bajeczką – mówi Paweł Kowal.
Otoczenie prezydenta krytykuje sposób prowadzenia polityki przez Sikorskiego. Zarzuca mu słabość w polityce wschodniej, pogorszenie relacji z Ukrainą, brak postępu w relacjach z Niemcami, chaos przy negocjacjach wokół tarczy. Ciekawe, że dzisiaj wielu polityków związanych z PiS, mówiąc o Sikorskim, lubi podkreślać zalety polityki i postawy Aleksandra Kwaśniewskiego. – Kwaśniewski na koniec prezydentury postawił się Rosji, za co zapłacił politycznie. A Sikorski na razie niewiele uzyskał i nic nie zapłacił. – mówi Paweł Kowal.
Waszczykowski: – Kwaśniewski z Millerem, kiedy szli do Iraku, to wiedzieli, po co to robią. Chodziło o przyciągnięcie Amerykanów do Polski. To była sprawa strategiczna. A dla Sikorskiego tarcza to zwykła transakcja – mówi.
W końcu jednak tarczę wynegocjował Sikorski z dobrym skutkiem. Doprowadził do przyjęcia Partnerstwa Wschodniego. I choć na razie nie ma dużych efektów, to specjaliści od polityki unijnej twierdzą, że to kwestia czasu. Mówią, że coś raz zatwierdzonego wypełnia się z czasem konkretem i pieniędzmi. Najważniejsze to przepchnąć idee.
I to się Sikorskiemu udało. I do tego przepchnął to z wizerunkiem polityka umiarkowanego, nie antykremlowskiego fightera. Ten wizerunek człowieka znającego się na Wschodzie, a umiarkowanego, może być bardzo przydatny w staraniach o fotel szefa NATO.
Drugi sukces to negocjacje w sprawie pakietu klimatycznego. Polska uzyskała w nich o wiele więcej, niż się zapowiadało. Ostatnio ciągle zarzucano polskiej dyplomacji, że nie umie tworzyć koalicji – a tu się udało. To Polska skutecznie zmieniła kształt ostatecznego porozumienia.Ostatnie półtora roku to właściwie historia nieustannych potyczek między rządem a prezydentem. A ponieważ potyczki zwykle dotyczyły polityki zagranicznej, to, chcąc nie chcąc, zamieszany był w nie szef MSZ. Ale bardziej chcąc, niż nie chcąc.
Niemal przy okazji każdego konfliktu rządu z „dużym pałacem” pojawiał się głos Sikorskiego, zawsze subtelnie dyskredytujący Lecha Kaczyńskiego. Budował tym i lojalność wobec premiera, i przy okazji nabijał sobie punkty u coraz potężniejszego elektoratu antykaczyńskiego. Oraz – co nie jest bez znaczenia – odreagowywał wszystkie brutalne uwagi prezydenta pod swoim adresem.
Ludzie, którzy znają dobrze Sikorskiego, osobiście przyznają, że prezydencka krytyka nie przechodzi mimo jego uszu. – Przeżywa to bardzo osobiście, jest mu po ludzku przykro – mówi Paszkowski.
Z głową państwa jego stosunki od początku nie układały się najlepiej. – Chodził do pałacu i czuł, że jest coraz gorzej traktowany, wręcz postponowany – wspomina jego rzecznik.
– Minister jest dość wyważony i ma dystans do ludzi. Nie widzę u niego silnych emocji personalnych. Wręcz przeciwnie. Stara się mieć dystans. Ale to, jak potraktowali go premier (z rządu PiS) i prezydent, bardzo przeżył. Bardziej niż powinien – mówi Paszkowski.
Potwierdza to inny znajomy. – Kiedyś byłem świadkiem, jak Jarosław go obsztorcowywał przez telefon, jeszcze kiedy był premierem. Traktował go strasznie, po prostu strasznie. I Radek bardzo to przeżył – opowiada.
A do jego uszu nieustannie docierają opowieści o tym, co Lech Kaczyński oficjalnie i mniej oficjalnie o nim opowiada. Publiczne docinki są niczym w porównaniu z tym, co prezydent opowiada o Sikorskim w prywatnych rozmowach. Nie szczędzi mu pogardliwych epitetów. Sikorski, słysząc je, śmieje się, ale widać, że nie jest mu to obojętne. Więc odgryza się przy każdej okazji. Zwykle robi to mniej pogardliwie, ale równie boleśnie.
I bardziej skutecznie. Bo na pewno jest skuteczny w osiąganiu swoich celów. Kiedy jednak pytam rozmaitych ekspertów o to, czy w jego polityce dostrzegają jakąś wspólną, głębszą myśl, czy jest coś, co łączy bycie w „głównym nurcie” z „doktryną Sikorskiego”, to jego przeciwnicy ochoczo podkreślają, że nie ma nic. A zwolennicy robią zakłopotane miny.