Reklama

Stawiam wyższe wymagania

Pan Jacek Cieślak próbuje sił w szyderstwie komentując mój tekst „Tajemnica sukcesu Janusza Głowackiego” opublikowany w internetowym wydaniu "Rz".

Publikacja: 09.01.2009 17:38

Red

Niestety, wypacza dla wygody mój pogląd na bohatera artykułu i filmu dokumentalnego o nim. Wyraźnie stwierdziłem, że międzynarodowe sukcesy Głowackiego uważam za godne szacunku, jego samego za człowieka uczciwego a pisarza na tyle utalentowanego, że mógłby pójść w ślady Prousta, gdyby zechciał. Czy to mało uznania z mojej strony?

Proust ujrzał w salonie paryskim obraz rodzaju ludzkiego i stosownie ocenił. Czemu nie przyjąć podobnego podejścia do salonu warszawskiego? Okazało się płodne.

Pan Cieślak nazywa mnie „komisarzem”. Jestem tylko publicystą piszącym dla Rzeczpospolitej z nadzieją trafienia do czytelników, którzy rozumieją wywód. Natomiast komisarze przeprowadzali w Polsce Ludowej wymianę elity przy pomocy kałasznikowa, więzienia i cenzury przy współpracy umysłowej wielu luminarzy słowa w zamian za realne korzyści. I tego zjawiska dotyczy mój tekst. Salon warszawski nie chce pamiętać ofiar, których miejsce zajął. Domagam się zachowania miary. Skoro można – słusznie - chodzić do Jedwabnego w marszu żałobnym, to można na Rakowiecką, gdzie się dokonywała ta reforma polskiej inteligencji.

Dlatego znając wrażliwość Głowackiego stawiam mu nieco wyższy warunek uznania wybitności. Niech się wzniesie ponad swoje środowisko, a wtedy schylę przed nim czoła.

[ramka]Jacek Cieślak: [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,237063_Zbrodnie_mariensztackie.html]"Zbrodnie mariensztackie"[/link]

Reklama
Reklama

Krzysztof Kłopotowski: [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,233542_Tajemnica_sukcesu_Glowackiego.html]"Tajemnica sukcesu"[/link][/ramka]

Niestety, wypacza dla wygody mój pogląd na bohatera artykułu i filmu dokumentalnego o nim. Wyraźnie stwierdziłem, że międzynarodowe sukcesy Głowackiego uważam za godne szacunku, jego samego za człowieka uczciwego a pisarza na tyle utalentowanego, że mógłby pójść w ślady Prousta, gdyby zechciał. Czy to mało uznania z mojej strony?

Proust ujrzał w salonie paryskim obraz rodzaju ludzkiego i stosownie ocenił. Czemu nie przyjąć podobnego podejścia do salonu warszawskiego? Okazało się płodne.

Reklama
Plus Minus
„Wszystko jak leci. Polski pop 1990-2000”: Za sceną tamtych czasów
Plus Minus
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa”: Wrednie i losowo
Plus Minus
„Jesteś tylko ty”: Miłość w czasach algorytmów
Plus Minus
„Harry Angel”: Kryminał w królestwie ciemności
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Sebastian Jagielski: Czego boją się twórcy
Reklama
Reklama