Bardzo w to wątpię. Jeśli sam wynoszę z tego, co się dzieje, jakąś naukę, to raczej o całkowitej nieprzewidywalności zdarzeń. Widzę w kryzysie potwierdzenie starej prawdy o kruchości naszej wiedzy, słabości rozumu i sile przypadku.
Niedawno „Rzeczpospolita” przypomniała pochodzące sprzed kilku miesięcy przewidywania różnych bankowych specjalistów co do kursu złotego. Litościwie pominę nazwiska ekspertów i nazwy banków. Dość powiedzieć, że wszystkie te tęgie analityczne głowy wsparte zapewne wiedzą o wykresach, liczbach, krzywych, tendencjach myliły się. I to bardzo! Jak jeden mąż owi znawcy fluktuacji kursów walut zarzekali się, że w 2009 roku złoty nie osłabnie, że jego kurs nie przekroczy 3,50 za euro. Ciekawe zresztą, że dziś nikt za owe prognozy – wygłaszane przecież z pewnością siebie i przeświadczeniem, że to nie wróżenie z fusów – nie zamierza przepraszać. Czyżby ekspertom nie przychodziło do głowy, że ich przewidywania mogły przyczynić się do decyzji – np. o braniu lub nie kredytu – które mogły zaważyć na czyimś życiu? Nie widać analityków bijących się w piersi i sypiących głowę popiołem. Banki w najlepsze publikują dalej swoje przewidywania i analizy, jakby nic się nie stało. Jakby dostarczane przez nie prognozy różniły się w znaczący sposób od przewidywań wróżek czy astrologów.
Dziwny ten fakt – że tak wielu pomyliło się tak znacząco – sprawia, że coraz częściej można usłyszeć o rzekomym spisku albo celowym spekulowaniu. Być może od pewnego momentu tak było i co bardziej rezolutni gracze postanowili wykorzystać sytuację. Być może niektórzy używali rzekomo obiektywnych prognoz po to, by naiwnych nabić w butelkę. Ale wiara w spisek zakłada wciąż racjonalność. Zakłada, że to, co się dzieje, można było przewidzieć. Zakłada, że historia rozwija się w sposób linearny, że na podstawie tego, co się działo, można z dużą dozą pewności przewidzieć przyszłość. Że skoro przez kilka lat złoty się umacniał, to tak będzie dalej. Że skoro indeksy giełdowe rosły, to muszą rosnąć dalej. I że, ostatecznie, ktoś to wszystko przewidział, tyle że oszukał.
Nie sądzę. Jedyna pewna nauka polega na tym, że mimo wszelkich zabezpieczeń nie da się przewidzieć przyszłości. Historia się nie kończy, jest w ciągłym ruchu. To, co nieprzewidziane i niepoliczalne, nie daje się ująć w karby. Los – pozornie oswojony przez naukę i rzesze specjalistów – potrafi z nas wszystkich zakpić. I jeśli nie chce się przegrać z kryzysem, tego należy się trzymać.