Uff, wygląda na to, że udało nam się jednak wyrwać z paszczy apokalipsy, a raczej z jej świńskiego ryja. Choć, jak się zastanowić, to ciągle może nas dopaść. Co prawda, jak powiedział kilka dni temu jeden z dyrektorów Światowej Organizacji Zdrowia WHO dr Michael Ryan, nie ma dowodów na to, że świńska grypa osiągnęła rozmiary pandemii, ale ciągle może je osiągnąć. – Musimy założyć, że faza szósta (najwyższy poziom rozprzestrzeniania się choroby) nastąpi. Ale musimy też mieć nadzieję, że nie nastąpi – powiedział dr Ryan, nawiązując do najlepszej tradycji hollywoodzkich filmów katastroficznych: wszystkim nam grozi zagłada, ale być może dzięki niebywałemu szczęściu połączonemu z determinacją amerykańskich naukowców i niezłomnym przywództwem prezydenta w ostatniej chwili, tuż przed napisami końcowymi, wywiniemy się spod topora kata, pod który trafiliśmy zresztą z własnej głupoty. Do następnego razu... Trochę śmiesznie wygląda na tym tle Polska – gdy cały świat już powoli zapomina o świńskiej grypie, do nas ona dopiero dociera, co jednoznacznie i po raz kolejny potwierdza naszą zaściankowość i opóźnienie wobec głównych nurtów cywilizacyjnych. Na szczęście minister Kopacz i odpowiednie służby stanęły na wysokości zadania, zwołując konferencję prasową po to, żeby poinformować, że nic się nie dzieje.
[srodtytul]Wirusowy moralitet [/srodtytul]
Medialny serial pod tytułem „świńska grypa – zagłada ludzkości”, którego ogony ciągle snują się po kanałach telewizyjnych, nie jest oczywiście niczym nowym, przeciwnie – podobne zapowiedzi apokalipsy na życzenie fundujemy sobie od dawna, a w ostatnich latach ich częstotliwość rośnie w postępie odwrotnie proporcjonalnym do rzeczywistego zagrożenia, które dana zaraza ze sobą niesie.
Przypomnijmy pokrótce. W latach 90. XX wieku w Wielkiej Brytanii wybuchła wśród bydła epidemia BSE – jej ofiarą miały paść nie tylko miliony krów, ale i ludzi, u których spożycie skażonego mięsa mogło wywołać chorobę Creutzfeldta-Jacoba. Media pisały o nieuchronnej śmierci milionów, a przynajmniej przetrzebieniu narodu brytyjskiego. Do dziś w wyniku zarażenia tą konkretną odmianą wirusa zmarły 164 osoby na świecie.
W 2002 roku wybuchła epidemia SARS, choroby dróg oddechowych rozprzestrzenionej z Chin na inne kraje. W mediach pojawiały się porównania SARS do AIDS – do dziś liczba ofiar tej pierwszej wynosi 774, a wszystkich zarejestrowanych przypadków na świecie w 2003 roku, czyli w okresie apogeum epidemii, było 8096. W 2006 roku zapowiedziano śmierć jednej czwartej populacji Wysp Brytyjskich w wyniku kolejnej epidemii – ptasiej grypy. Według stanu faktycznego na dziś zanotowano 257 ofiar tego wirusa na świecie.