Jest ich niewielu. Zaledwie 13 z ponad 250, których procesy beatyfikacyjne są w toku. Pozostali polscy kandydaci na ołtarze to księża i zakonnice.
W tej trzynastce jest postać chyba jedyna w historii Kościoła: świecki, który założył męski zakon. Mowa o Bogdanie Jańskim (1807 – 1840), skądinąd wybitnym ekonomiście i humaniście, którego życie byłoby świetnym scenariuszem na film o różnych drogach do świętości. Przykładem niezwykle budującym dla tylu pogmatwanych, czasem zdałoby się beznadziejnie, losów ludzi.
W młodości agnostyk, prowadzący hulaszczy tryb życia, w którym było i picie wina z ludzkich czaszek, i odwiedzanie paryskich domów publicznych, w 27. roku życia przeżył totalne nawrócenie. Stało się to na Zachodzie, gdzie wyjechał na stypendium naukowe. Był emisariuszem rządu tymczasowego w powstaniu listopadowym, potem działaczem Wielkiej Emigracji. Pisał artykuły, redagował „Księgi Pielgrzymstwa Polskiego”, tłumaczył na francuski dzieła Mickiewicza, z którym się przyjaźnił. Sam nawrócony, jak typowy konwertyta z mocą nawracał innych. Nie krył, że był grzesznikiem. W 1836 roku założył w Paryżu tzw. Domek, gdzie on, świecki, wychowywał przyszłych kapłanów. Te spotkania dały początek zakonowi zmartwychwstańców. Jański sam był duchowym zmartwychwstańcem i taki widział cel zgromadzenia: pracę na rzecz duchowego i moralnego zmartwychwstania społeczeństw. W kontekście polskim, w tym właśnie, a nie w wojnach, widział warunek odrodzenia państwa.
Dramatyzmu życiu Jańskiego – jakby ich było mało w 33-letnim życiu – dodaje jeszcze jeden fakt: w przeddzień wyjazdu z Polski ożenił się z Aleksandrą Zawadzka, która była w ciąży. A zatem zostawił żonę i dziecko, by budować zakon?
– Jański ożenił się z kobietą, która była mu bliska, ale po to, by ratować jej honor, gdyż była w ciąży z innym mężczyzną – wyjaśnia postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Wiesław Śpiewak. – Oleńka, jak ją nazywał w listach, oddała jednak dziecko siostrze, a potem przestała z Jańskim korespondować.