[b]Pana medialny opiekun umówił nas w zakamuflowanej kawiarence, żeby uniknąć nazbyt spontanicznych reakcji na pana widok podczas wywiadu?[/b]
A ogon pan zgubił?
[b]Zgubiłem, zgubiłem i korzystając, że na razie nikt nam nie przeszkadza, zapytam, jak wspomina pan Grand Prix krakowskiego festiwalu PAKA w 1996 r. wręczone przez Stanisława Tyma.[/b]
Wychowałem się na jego twórczości, a po latach miałem zaszczyt przejść z mistrzem na „ty”. Od początku mieliśmy dobry kontakt. On lubi alkohol, częstuje, a ja nie odmawiam. Specjalnych kabaretowych rad mi nie dawał. Mówił tylko o konkretnych skeczach, z twórczości własnej bądź kolegów – jak można je inaczej rozwiązać. Przykład popierał anegdotą. Podpytywałem go kiedyś o Jerzego Dobrowolskiego, o którym chciałem napisać. Opowiedział mi o jednym z wielu spotkań z udziałem Jerzego Derfla. Derfel zagrał coś na pianinie – w niezwykły, sprawny sposób. Mistrz! A Dobrowolski mówi: „Jurek, fajnie zagrałeś, ale gdybym ja umiał tak grać, jak ty umiesz, tobym ci dopiero pokazał, jak się gra!”.
[b]Próbował pan rozbawić Tyma?[/b]