Wystarczy przymknąć oczy

Publikacja: 27.03.2010 00:39

Na początku marca BBC podała, że 95 mln dolarów dostarczonych w ramach pomocy dla głodujących na północy Etiopii w latach 80. zostało przeznaczone na zakup broni. Pamiętacie państwo koncerty Live Aid sprzed ponad 20 lat? Boba Geldofa krzyczącego do tłumu „dawać te p*** pieniądze!”? No to ludzie dawali, bo przecież każdy da na głodujące dzieci.

Reporterzy BBC rozmawiali z ówczesnymi rebeliantami z Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia (TPLF), którzy twierdzą, że oszukali przedstawicieli organizacji charytatywnych, wyłudzili pieniądze, a potem przeznaczyli je na zakup broni. Rozmówcy BBC twierdzą, że decyzję w sprawie przeznaczenia zaledwie 5 procent pieniędzy pomocowych dla głodujących, a reszty na broń, podjął osobiście Meles Zenawi, wówczas jeden z przywódców rebeliantów, dziś lider całej Etiopii, zarządca jednej z najokrutniejszych dyktatur w Afryce, gdzie, jak wiadomo, konkurencja w tej dziedzinie jest silna.

TPLF walczył wówczas z komunistycznym reżimem Mengistu Haile Mariama. Komuniści robili z pomocą humanitarną dokładnie to samo co antykomunistyczni rebelianci – masowo ją kradli. Mengistu twórczo rozwinął też wykorzystanie pomocy do dokonania masowych przesiedleń około 600 tysięcy ludzi, z których co najmniej 50 tysięcy zmarło.

Mariamowi chodziło o zaludnienie etiopskich PGR na południu i wyludnienie północnych obszarów zamieszkałych przez wrogów reżimu. Związek Radziecki dostarczył samoloty transportowe, helikoptery i ciężarówki do wywózek ludności. Zachód zamroczony postkolonialnym poczuciem winy, które zwykle towarzyszy mu, gdy ludzie w Afryce zaczynają głodować, zbierał pieniądze i wydawał na nieskoordynowane akcje humanitarne, zamykając oczy na komplikacje natury politycznej.

Claude Malhuret, ówczesny szef organizacji pomocy Lekarze bez Granic (jedynej, która nie zgadzała się na kontynuowanie działalności w Etiopii podczas przesiedleń), uznał ówczesne działania komunistycznych władz etiopskich za „największy program deportacji od czasów Czerwonych Khmerów”.

CIA informowała o tym wszystkim już w latach 80., ale CIA nikt nie słuchał. Dziś nikt nie wierzy relacjom BBC. Zaprzeczają im działacze organizacji humanitarnych, otoczenie premiera Etiopii i sam Bob Geldof, który nie chce przyjąć do wiadomości, że jego dobre intencje mogły zostać wykorzystane przez złych polityków. Nie wiadomo, co na temat wykradzenia pieniędzy dla głodujących myśli dziś CIA, wiadomo natomiast, że Meles Zenawi, obok innych odrażających, ale równocześnie kochających wolny rynek i jego retorykę dyktatorów afrykańskich (takich jak Paul Kagame z Rwandy albo Yoweri Museveni z Ugandy), jest dziś ulubieńcem Ameryki. Chwalą go zarówno kolejni prezydenci, jak i najwięksi propagatorzy pomocy rozwojowej, jak choćby Jeffrey Sachs.

Na szczęście w USA ideologia – czy to pomocowa, czy wolnorynkowa – nie wszystkim zamula umysły. Pozostają jeszcze nagie fakty. Dwa tygodnie temu Departament Stanu USA opublikował listę zbrodni reżimu Zenawiego: od stosowania tortur, przez prześladowania opozycji i mediów, do przetrzymywania ludzi w więzieniu latami bez wyroku. Departament Stanu twierdzi też, że Zenawi manipuluje rozdziałem pieniędzy z pomocy rozwojowej, ograniczając dostęp do nich politycznym przeciwnikom.

Organizacja Human Rights Watch opublikowała kilka dni temu raport, z którego wynika, że praktycznie cała pomoc kontrolowana jest w interesie dyktatury Zenawiego: jego ludzie ręcznie rozdzielają wszystko, co trafia z bogatej Północy do Etiopii: od ziarna i pakowanych posiłków do mikrokredytów dla ludności wiejskiej. Raporty Departamentu Stanu ani HRW nie zmieniają oczywiście polityki USA wobec Etiopii.

Co z tym wszystkim zrobić? Na zdrowy rozum skłanianie zachodnich podatników do finansowania zakupu broni przez afrykańskie dyktatury jest niemądre, niemoralne i skierowane przeciwko interesom najuboższych. A jednak organizacje pomocy dokładnie tego oczekują. Brytyjski ekonomista Paul Collier (nie jest on całkowitym przeciwnikiem pomocy) wylicza w swojej ostatniej książce „Wars Guns and Votes”, że 40 proc. budżetów militarnych najuboższych państw świata finansowanych jest pieniędzmi wykradanymi z pomocy rozwojowej.

Działacze organizacji humanitarnych twierdzą, że pomoc należy kontynuować bez względu na wszystko, bo inaczej ucierpią najbiedniejsi. Jest w tym część prawdy – dzięki pieniądzom Zachodu etiopskie niemowlęta dostają leki i szczepionki, więcej dzieci chodzi do szkół, powstają nowe ośrodki zdrowia. Krótko mówiąc, nie wszystko jest rozkradane, choć przecież mogłoby być.

Działacze organizacji humanitarnych zapominają jedynie dodać – zapewne przez przeoczenie – że ograniczenie pomocy i jej likwidacja w dalszej perspektywie, co proponują niektórzy ekonomiści, również afrykańscy, byłyby gwoździem do trumny przemysłu pomocowego wartego miliardy dolarów i zatrudniającego miliony ludzi na całym świecie.

Etiopia jest też jednym z najjaśniejszych punktów na turystycznej mapie Afryki. Ludzie są mili, bezpieczeństwo dla podróżnika gwarantowane. Jeszcze lepiej jest w Rwandzie, która po 15 latach od okrutnego ludobójstwa stała się krajem praktycznie wolnym od przemocy. Autobusy chodzą zgodnie z rozkładem, nie ma żebraków, a kieszonkowcy trafiają do więzienia, gdzie siedzą latami razem z więźniami politycznymi, zanim ktokolwiek się nimi zainteresuje. W obu krajach turystyka kwitnie, podobnie jak współpraca rozwojowa. Wystarczy przymknąć oczy na oczywiste fakty, lekko się wzruszyć losem najuboższych tego świata i fajne wakacje albo dobra posada z dodatkiem moralnej satysfakcji zapewniona.

Na początku marca BBC podała, że 95 mln dolarów dostarczonych w ramach pomocy dla głodujących na północy Etiopii w latach 80. zostało przeznaczone na zakup broni. Pamiętacie państwo koncerty Live Aid sprzed ponad 20 lat? Boba Geldofa krzyczącego do tłumu „dawać te p*** pieniądze!”? No to ludzie dawali, bo przecież każdy da na głodujące dzieci.

Reporterzy BBC rozmawiali z ówczesnymi rebeliantami z Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia (TPLF), którzy twierdzą, że oszukali przedstawicieli organizacji charytatywnych, wyłudzili pieniądze, a potem przeznaczyli je na zakup broni. Rozmówcy BBC twierdzą, że decyzję w sprawie przeznaczenia zaledwie 5 procent pieniędzy pomocowych dla głodujących, a reszty na broń, podjął osobiście Meles Zenawi, wówczas jeden z przywódców rebeliantów, dziś lider całej Etiopii, zarządca jednej z najokrutniejszych dyktatur w Afryce, gdzie, jak wiadomo, konkurencja w tej dziedzinie jest silna.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką