Wgdańskim Dworze Artusa oglądam oryginalny akt pokoju oliwskiego z 3 maja 1660 r. kładącego kres wieloletnim wojnom Polski ze Szwecją, z tragicznym potopem na czele.
Stary pergamin, przechowywany obecnie w Warszawie, dopiero po raz drugi po 250 latach trafił do Gdańska. Z Jasnej Góry sprowadzono mające gdański rodowód pamiątki po dzielnym przeorze Augustynie Kordeckim, z jego bursztynowym różańcem i figurką Matki Boskiej podarowaną klasztorowi na Jasnej Górze przez opata cysterskiego jako wotum maryjne po wojnie polsko-szwedzkiej.
Miejscowe muzeum planuje przetłumaczyć traktat i wydać wraz z komentarzem historycznym. Trzeba znać jego treść, aby wiedzieć, jak bardzo złowróżbny to dokument, zapowiadający przyszłe nieszczęścia i upadek Rzeczypospolitej. Kończył okres ponad 40 lat zabójczego dla Polski zmagania się ze szwedzkim najeźdźcą, który splądrował kraj. Nic dziwnego, że ówcześni Polacy odetchnęli po sukcesie negocjacji, które trwały w oliwskim opactwie od grudnia 1659 r. aż do późnego wieczoru 3 maja 1660 r. Wtedy to, tuż przed północą, ogłoszono zawarcie pokoju.
W wyniku nacisku dyplomacji francuskiej i austriackiej król Jan Kazimierz musiał zaakceptować szwedzkie żądanie amnestii dla wszystkich zdrajców, którzy poparli Szwedów. Już wcześniej w traktatach welawsko-bydgoskich z 1657 r. elektor pruski wymusił wybaczenie dla zdradzieckiego księcia Bogusława Radziwiłła. Teraz Rzeczpospolita musiała puścić w niepamięć czyny tysięcy jawnych zdrajców uwiecznionych w „Potopie” w postaci fikcyjnego pułkownika Andrzeja Kuklinowskiego. Najmity mordującego rodaków na rozkaz szwedzkich generałów.
Traktat oliwski nakazywał puszczenie w niepamięć aktów przejścia pod szwedzką protekcję, wynikających z tego przestępstw i zagarnięcia mienia patriotów wiernych królowi. To samo miało dotyczyć miast, które zadeklarowały poddaństwo wobec Karola Gustawa, oraz osób duchownych. W trakcie negocjacji strona szwedzka zadbała nawet o klauzulę mówiącą o opuszczeniu przez wojska litewskie dóbr, które po zdrajcy Januszu Radziwille należały do księcia Bogusława. Tego samego, który w „Potopie”, przywrócony do łask, mija w zdobnej karecie rozgoryczonego Kmicica.
Czy taka jawna bezkarność zdrady wpłynęła na upadek Rzeczypospolitej, który nastąpił 135 lat później? Z pewnością tak.