- Pażałsta!
Drzwi szeroko otwarte. Sześciu kelnerów, kawior i koniak do rana. Po godzinnej drzemce – zbiórka w autobusie. Pomagają etażne: „Tam na schodach jeszcze jeden z waszych leży”. Jakoś się pozbieraliśmy. W autobusie na dworzec – cisza. W powietrzu latają promile. I w tej ciszy rozlega się refleksyjna uwaga I sekretarza POP w teatrze: „Ci Rosjanie mili, serdeczni, ale jednak…”. I z tym „ale jednak” pojechaliśmy na dworzec. Mróz. Słońce syberyjskie. Pociąg do Helsinek ma dwie godziny opóźnienia. Nigdy nie zapomnę takiego widoku: Zosia Kucówna ubrana jak paryżanka na dworcu w Leningradzie ciągnie czystą z gwinta. Wreszcie po drobnych nieuprzejmościach (zdejmowanie skarpetek w poszukiwaniu dolarów) – Finlandia. Celnik (mężczyzna) ma długie, białe włosy i niczego od nas nie chce. W Helsinkach wynoszą kilka trupów – jeszcze niedopici. Gramy. Jak można grać w Finlandii „Hamleta” po polsku? Zabawne. Ja, co prawda, oglądałem w Budapeszcie „Otella” po węgiersku i pomimo znajomości sztuki (grałem w niej nawet w 1948 roku rolę Rodryga) niczego nie zrozumiałem.
Potem z Helsinek ruszyliśmy do Leningradu. Wywiozłem stamtąd pamiątkę – Eisernes Kreuz 1939, za 2 $. Pamiątka po sojusznikach.
Ciekawa rzecz, wszystkie carskie pomniki Finowie zostawili, a u nas chce się rozbierać Pałac Kultury.
Na zakończenie – bankiet. Dyrektor fińskiego teatru wznosi toast: „Obyśmy nigdy nie mieli wspólnego króla”.
Wielki sukces odniosłem również w RFN, w mieście Brema. Grałem Pana Młodego w „Weselu”. Miałem brawo po każdej zwrotce, ponieważ Niemcy oszaleli, widząc, że ktoś potrafi mówić tak szybko w tak dziwacznym języku.