Ponura wizja

Obsesją guru nowej lewicy José Luisa Rodrigueza Zapatero jest narzucenie Hiszpanom „nowoczesnego” stylu życia

Publikacja: 20.08.2010 11:29

Demonstracja przeciw ślubom gejów. „Małżeństwo = mężczyzna i kobieta”. Madryt 2005

Demonstracja przeciw ślubom gejów. „Małżeństwo = mężczyzna i kobieta”. Madryt 2005

Foto: Reuters, Susana Vera Susana Vera

– Zapatero to adwokat ideologii genderowej i laicyzmu. Tylko w tych sprawach rządzący socjaliści mają spójną linię – mówi hiszpański historyk i publicysta Pio Moa, surowy krytyk rządu. – Porzucili tradycyjne tematy dwudziestowiecznej lewicy na rzecz postmodernistycznej, głęboko antychrześcijańskiej ideologii zmierzającej do zmiany podstawowych wartości, które historycznie ukształtowały życie społeczne Hiszpanów. To jest właśnie model Zapatero mający coraz większy wpływ na inne lewice europejskie cierpiące na niedobór idei.

Równie bezwzględną ocenę premiera przedstawia profesor filozofii Uniwersytetu Nawarry Alejandro Llano Cifuentes. Zapatero – pisze w jednym z artykułów – posługuje się zlepkiem banałów i frazesów, które dokładnie odpowiadają temu, co uważa się dziś na Zachodzie za politycznie poprawne. Jest przekonany, że ustrój demokratyczny musi być lewicowy, a prawicę akceptuje wyłącznie przez tolerancję. Socjalizm Zapatero ma już niewiele wspólnego z żądaniami pracowniczymi, dążeniem do równego podziału bogactw. Terenem walki jest dziś styl życia – zauważa profesor.

Narzucenie Hiszpanom „nowoczesnego”, hedonistycznego stylu życia było jego programem i obsesją, gdy w marcu 2004 roku – trzy dni po ataku islamskich terrorystów na Madryt – socjaliści pokonali w wyborach prawicową Partię Ludową. Kondycja gospodarcza kraju była dobra, Zapatero mógł się więc zająć projektem, którego realizacja wymagała wyłącznie decyzji politycznej i większości w Kongresie Deputowanych.

[srodtytul]Po stronie LGBT[/srodtytul]

Na pierwszy ogień poszła rodzina. Zapatero dał Hiszpanom ekspresowe rozwody i małżeństwa osób tej samej płci z prawem do adopcji. Gdy biskupi załamywali ręce, sprzyjające socjalistom media witały cywilizacyjne nowinki owacją na stojąco, chlubiąc się, że zapyziały kraj wreszcie dołącza do europejskiej czołówki. Raczyły czytelników i widzów wzruszającymi opowieściami o parach, które po latach chowania się po kątach dumnie stawały na ślubnym kobiercu. – Nie zachęcamy homoseksualistów, by się pobierali. Ale nie mamy prawa osądzać uczuć tych osób. Dopiero gdy taki przypadek zdarzy się w naszej rodzinie, zdajemy sobie sprawę, co to znaczy – bronił homoślubów w rozmowie z „Rz” socjalista Vicente Ripa.

Sześć lat później w Hiszpanii rozpadają się dwa na trzy małżeństwa, liczba rozwodów rośnie najszybciej w UE. Niektóre dzieci wychowują mamy i ich żony. Gejom pozostało in vitro i brzuchy do wynajęcia. Na razie za granicą, ale to pewnie tylko kwestia czasu, bo na wskroś poprawne prawo staje po stronie LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów, transseksualistów). Przekonał się o tym pewien sędzia rodzinny z Murcji, który przyznał opiekę nad córeczkami ojcu, a nie matce, która związała się z kobietą. Nie ma już prawa do wykonywania zawodu. Odchodzili urzędnicy wzdragający się przed udzielaniem ślubów gejom. Ścigano restauratorów odmawiających wyprawiania im wesel. Ale w miarę upływu lat Hiszpanie – zwłaszcza młodzi, wychowani na filmach gejów Almodóvara i Amenabara – przyzwyczajali się do nowej rzeczywistości. Prawica też już nie obiecuje, że po odzyskaniu władzy przywróci słowu „małżeństwo” dawny sens.

Dzieciom wpaja się przecież na lekcjach nowego wychowania obywatelskiego, że para gejów to normalne małżeństwo. Ten nowy przedmiot wzbudził, nawiasem mówiąc, w Hiszpanii ogromne kontrowersje. Protestowali rodzice, którzy nie podzielają systemu wartości rządzących i nie godzą się na cedowanie wychowania dzieci na państwo narzucające im socjalistyczną ideologię, relatywizm moralny i laicyzm. Kościół oskarżył Zapatero o totalitaryzm. Część uczniów – z błogosławieństwem rodziców – bojkotowała lekcje, powołując się na obiekcje natury moralnej. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który orzekł, że w szkole nie ma miejsca na skrupuły, a wagarowicze mają „nadrobić stracony czas”. „Biskupi, wielcy przegrani” – obwieścił triumfalnie kibicujący socjalistom dziennik „El Pais”. Rodzice złożyli skargę do Strasburga.

[srodtytul]Kobiety w awangardzie[/srodtytul]

– Ideologia Zapatero czerpie z najbardziej radykalnego feminizmu. Aby zapełnić ideologiczną pustkę, premier przekształcił walkę klas Marksa w walkę płci – uważa eurodeputowany Partii Ludowej Alejo Vidal-Quadras. U Marksa awangardą była klasa robotnicza, u Zapatero – kobiety.

Premier wysłał je na pierwszą linię walki o „nowoczesną” Hiszpanię. W pierwszym rządzie miał osiem pań i tyluż panów. Gdy w 2008 roku drugi raz wygrał wybory, dał kobietom nad mężczyznami przewagę 9 do 8. Dzięki kwotom Hiszpanki stanowią ponad 36 proc. składu Kongresu Deputowanych i ponad 28 proc. Senatu.

36 proc. hiszpańskich eurodeputowanych to kobiety. Rząd chce, by specjalny urzędnik czuwał nad równym dostępem pań do najwyższych stanowisk w firmach, także prywatnych. „Komisarze polityczni?” – pyta prawica.

Pierwszy raz w historii kobieta (w zaawansowanej ciąży) stanęła na czele resortu obrony. Carme Chacon wyznaczyła nowe standardy macierzyństwa. Tuż przed porodem latała wizytować wojska w Libanie i Afganistanie ku zgorszeniu części mediów przekonanych, że naraża życie i zdrowie swoje i dziecka. Na porodówkę szła dosłownie z marszu, a gdy urodziła synka, zamieszkała w ministerstwie, by trzymać rękę na pulsie. Szybko przerwała zresztą urlop i wróciła do pracy. Dzieckiem zajął się mąż.

Jednak główną bohaterką rewolucji premiera stała się minister równości Bibiana Aido. To ona pilotowała obowiązujące od 5 lipca prawo aborcyjne, które pozwala wszystkim kobietom na przerywanie ciąży na życzenie w pierwszych 14 tygodniach. Wcześniej aborcja była możliwa tylko w przypadku gwałtu, zagrożenia dla zdrowia lub życia matki i poważnego uszkodzenia płodu, a liczba zabiegów i tak dramatycznie rosła (prawie 116 tys. w 2008 roku). – Dla mnie życie ludzkie nie ma żadnej wartości do czasu narodzin – głosiła pani minister.

Największe oburzenie wzbudził zapis o przerywaniu ciąży przez dziewczęta od 17. roku życia bez konieczności informowania rodziców i uzyskania ich zgody. Aido mówiła, że skoro szesnastolatki mogą uprawiać seks, to mogą też decydować, czy urodzić, czy nie. – Ufamy naszej młodzieży – oświadczył Zapatero, ojciec dwóch nastolatek. – Nie można dopuścić, by rodzice mieli decydujący wpływ na decyzję, która powinna być całkowicie swobodna i osobista – tłumaczył. Przeraził nawet partyjnych kolegów mających córki. Prawica oburzała się, że promuje aborcję, jakby to był środek antykoncepcyjny.

Zapatero spełnił historyczne żądanie feministek. W nowej ustawie aborcja przeobraziła się ze zła koniecznego w niezbywalne prawo każdej kobiety, z którego nie musi się nikomu tłumaczyć.

Dotąd 98 proc. zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzano w prywatnych klinikach, bardziej skorych do obchodzenia prawa niż państwowe szpitale. Teraz te ostatnie muszą zapewnić wszystkim chętnym zabieg na życzenie. Lekarze i pielęgniarki niby mogą odmówić, ale ktoś musi to robić, więc dyrektorzy szpitali będą szukali ginekologów i sióstr pozbawionych skrupułów. Dziekani wydziałów medycyny mają zmuszać studentów do ćwiczenia zabiegów przerywania ciąży na zajęciach. Straszeni grzywną farmaceuci sprzedają dziewczętom tabletki „dzień po”. Dla uczennic w wieku 9 – 17 lat resort równości opracował poradnik, w którym zaleca: „Jeśli nie chcesz utrzymać ciąży, idź jak najszybciej do ośrodka planowania rodziny albo do ośrodka zdrowia. Tam ci pomogą”. Nie radzi zwrócenia się o pomoc do rodziców.

– Zamiast wychowania mamy demoralizowanie młodzieży. To edukacja podejmująca częściowo schematy radykalnych ugrupowań z roku 1968 i marksizmu. Może spowodować spustoszenie – burzy się dyrektor Forum Rodziny Benigno Blanco.

[srodtytul]Mężczyzna zawsze winny[/srodtytul]

Ustawa o zwalczaniu przemocy seksistowskiej miała zapobiec wyżywaniu się hiszpańskich machos na „ich” kobietach. Doprowadziła też jednak do upowszechnienia zasady domniemania winy mężczyzn. Ilu Hiszpanów zostało napiętnowanych i trafiło za kratki po donosie, którego celem było uzyskanie lepszej pozycji wyjściowej przy rozwodzie? Potomstwo i dom automatycznie dostawała matka. Ojciec zaczynał od zera. Na szczęście dramatyczne wołanie mężczyzn walczących o prawo do widywania dzieci dotarło do ustawodawców. Zasadą przy rozwodzie ma być wspólna opieka nad nieletnimi.

Minister Aido zastanawiała się, czym zastąpić określenia „macierzyństwo” i „ojcostwo”, które „mogą ranić pary homoseksualne wychowujące dzieci”. Jej resortowi nie udało się niestety wyeliminować prawdziwej hiszpańskiej plagi – mordowania kobiet przez partnerów lub ekspartnerów. Choć rząd wyposażył wymiar sprawiedliwości w potężny oręż w postaci drastycznych kar dla machos, tylko od początku tego roku życie z ręki bliskiego mężczyzny straciło ponad 40 Hiszpanek.

Ustawa o przemocy seksistowskiej prowadzi zresztą niekiedy do absurdalnych sytuacji. Ostatnio sąd zredukował do sześciu dni dozoru policyjnego wyrok pół roku pozbawienia wolności i zakaz zbliżania się do ofiary przez półtora roku orzeczony wobec mężczyzny, który zranił partnerkę, popychając ją na ścianę. Sędziowie uznali, że incydent nie miał podłoża seksistowskiego. Czyli kobietę można bić, byle nie dlatego, że jest kobietą? Powstał też problem, jak traktować przemoc w stadłach LGBT. Hiszpanka, która pobiła byłą partnerkę, została skazana na siedem miesięcy więzienia za przemoc seksistowską. W podobnej sprawie dotyczącej pary gejów sąd seksizmu się nie dopatrzył.

Korzystając z przewodnictwa w UE w pierwszej połowie tego roku, Madryt próbował przeszczepić niektóre pomysły dotyczące praw kobiet na grunt europejski. Poniósł fiasko, a Bruksela oskarżyła rząd Zapatero o wykorzystywanie Unii do zapewnienia sobie „krótkotrwałych politycznych zwycięstw”.

[srodtytul]Testament dziadka[/srodtytul]

Rewolucja obyczajowa nie wystarczyła Zapatero. Premier podważył niepisaną umowę, na mocy której obie strony wojny domowej lat 1936 – 1939 uznano za winne jej wybuchu, a ofiary wśród frankistów i republikanów za zasługujące jednakowo na pamięć. Takie traktowanie historii może budzić wątpliwości, ale dzięki zbiorowej amnezji Hiszpanie przez 30 lat spokojnie budowali nowy ustrój. Zapatero zburzył ten spokój, forsując ustawę o pamięci historycznej, której celem nie było obiektywne zbadanie przeszłości, ale rehabilitacja i gloryfikacja ofiar po stronie republikańskiej i zrzucenie całego odium na generała Franco, prawicę i Kościół katolicki.

Nadarzała się okazja do frontalnego ataku na prawicową opozycję, zdaniem socjalistów wciąż tę samą – frankistowską, reakcyjną, faszystowską, nierozumiejącą współczesności. Związany z socjalistami sędzia Baltasar Garzon chciał nawet stawiać winnych przed sądem, ale się z tego wycofał.

– Zapatero niszczy wszystko to, co udało się osiągnąć w ramach polityki transformacji po śmierci Franco – mówi Benigno Blanco. – Jego pamięć historyczna polega na fałszowaniu historii. Stara się wmówić, że Front Ludowy był rządem demokratycznym, choć w jego skład wchodzili komuniści, staliniści, radykalni socjaliści, nawet bardziej skrajni wówczas od komunistów anarchiści i zamachowcy, czyli separatyści katalońscy i republikanie, którzy po przegranych wyborach próbowali dokonać zamachu stanu – tłumaczy.

Ustawę o pamięci można uznać za wyrównanie własnych porachunków z historią. Dziadek Zapatero ze strony ojca, wojskowy w randze kapitana, został rozstrzelany w 1936 roku przez frankistów za odmowę udziału w powstaniu przeciw Republice. Nie ukrywał socjalistycznych poglądów. Przed śmiercią sporządził testament. Zapatero poznał jego treść, gdy miał 14 lat. Podobno to było powodem jego zaangażowania politycznego (do młodzieżówki socjalistycznej wstąpił w wieku 19 lat). W pierwszym exposé, które wygłosił jako szef rządu, cytował fragment tego testamentu, mówiąc o umiłowaniu pokoju, dobra i trosce o najuboższych.

[srodtytul]Krzyże do kościoła[/srodtytul]

Dziadek pisał też, że jego wiara w Boga jest niewzruszona, ale tą częścią testamentu Zapatero się nie przejął. Uchodzi za agnostyka. Pytany, czy wierzy w Boga, powiedział, że uważa ten rodzaj przekonań za sprawę prywatną i krępuje się mówić o tym publicznie. Wziął ślub kościelny, a jego córki były u Pierwszej Komunii Świętej i chodziły na religię do wygrania przez ojca wyborów. Odmówił udziału we mszy celebrowanej przez Benedykta XVI w Walencji, ale widywano go w kościele, np. w momentach żałoby narodowej.

Jednak w połowie drugiej kadencji Zapatero postanowił „pokazać biskupom, gdzie jest ich miejsce”. Dopinana właśnie ustawa o wolności religijnej ma zepchnąć wiarę do sfery prywatnej. „Oficjalne uroczystości i obchody mają być organizowane tak, by nie zawierały elementów religijnych” – głosi jeden z artykułów nowego prawa. Inny zabrania eksponowania symboli religijnych w miejscach publicznych. To oznacza, że z urzędów, szkół, szpitali będą musiały zniknąć krzyże.

To tym mniej zrozumiałe, że krzyże nie są w Hiszpanii przedmiotem konfliktów. – Ofensywa rządu Zapatero jest sztuczna i wyłącznie ideologiczna, nie odpowiada na żadne rzeczywiste zapotrzebowanie – mówi Pio Moa. Nawet osoby, które popierają neutralność religijną państwa, jak nasz rozmówca z Walencji 34-letni José Luis, uważają, że „trzeba szanować historię, a Hiszpania była tradycyjnie krajem katolickim i nie ma sensu tego ukrywać ani o tym zapominać”.

Jednak nadgorliwe szkoły publiczne już rezygnują z szopek bożonarodzeniowych i śpiewania kolęd, a ferie bożonarodzeniowe i wielkanocne przemianowują na zimowe i wiosenne. Lewicowym politykom przeszkadzają krzyż i Pismo Święte na zaprzysiężeniu rządu przez króla. Pytają, czy gdyby ministrem został muzułmanin, przysięgałby na Koran.

To całkiem realna perspektywa, bo z półtoramilionową rzeszą wyznawców islamu w Hiszpanii lewicowy rząd obchodzi się jak z jajkiem. Ze strachu po zamachach z 11 marca 2004 r. albo przez poprawność, która każe zawsze ustępować mniejszościom, nawet kosztem praw większości. Mimo wielu lokalnych inicjatyw w Hiszpanii nie zakazano noszenia burek w miejscach publicznych. Dla muzułmanki, której zachciało się nagle siedzieć w chuście na lekcjach, natychmiast znaleziono szkołę tolerującą nakrycia głowy. Zapatero, który po 11 marca wymyślił przymierze cywilizacji, pozwala panoszyć się w swym kraju radykalnym duchownym islamskich mimo ostrzeżeń hiszpańskiego wywiadu, a ostatnio i Departamentu Stanu USA, że Hiszpania staje się bazą dla islamskiego terroryzmu w Europie.

Do tego dochodzi jeszcze groźba rozpadu państwa, bo Zapatero rozbudził w hiszpańskich regionach apetyty, których nie zaspokoi już nawet najszersza autonomia.

[srodtytul]Nadzieja w wyborach[/srodtytul]

– Normalnie w demokracji powinna być opozycja, która hamuje takie tendencje. Ale w Hiszpanii opozycja zniknęła, bo Partia Ludowa zmierza dziś w tym samym kierunku co socjaliści. Mam nadzieję, że będzie jakaś reakcja społeczeństwa, bo naprawdę zmierzamy ku katastrofie – mówi Benigno Blanco.

Pio Moa ostrzega, że „nowoczesność” lansowana przez Zapatero może być zgubna nie tylko dla Hiszpanii, ale – jeśli się rozszerzy – również dla innych krajów w Europie. – To ponura wizja wolności i osoby, która kładzie nacisk na rozwiązłość seksualną i chce nam odebrać jeden z istotnych składników etyki naszych społeczeństw, jakim jest tradycja chrześcijańska – mówi.

Jak temu przeciwdziałać?

– W Hiszpanii istnieje baza społeczna utożsamiająca się z wartościami chrześcijańskimi, zdolna do mobilizacji. Odegra ona ogromną rolę w przyszłych wyborach. Trzeba z mocą wyznawać swoje wartości, dochodzić praw tych, których obraża polityka rządu, i uczynić te kwestie przedmiotem debaty publicznej i wyborczej, gdy przyjdzie na to czas – dodaje Moa.

Jeśli jednak socjaliści przegrają kolejne wybory, to głównie z powodu bierności rządu w obliczu kryzysu. Sytuacją gospodarczą kraju premier zajął się dopiero pod presją innych państw Europy. Najpierw bagatelizował zagrożenia mimo ostrzeżeń Brukseli, a gdy nie mógł już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, okazało się, że nie ma pomysłu, jak wyprowadzić kraj na prostą. Hiszpania zakończyła ubiegły rok gigantycznym deficytem budżetowym (ponad 11 proc. PKB), ma największe bezrobocie w UE (ponad 20 proc.). Urzędnicy i emeryci będą musieli się zrzucić na zapchanie dziury budżetowej. Koniec z hojnym becikowym, bogatszym grożą wyższe podatki. Związki zawodowe podburzają pracowników do protestów. Zapowiada się gorąca jesień. W sondażach z lipca Partię Ludową popierało prawie 43 procent Hiszpanów, socjalistów prawie o 10 punktów procentowych mniej.

– Zapatero to adwokat ideologii genderowej i laicyzmu. Tylko w tych sprawach rządzący socjaliści mają spójną linię – mówi hiszpański historyk i publicysta Pio Moa, surowy krytyk rządu. – Porzucili tradycyjne tematy dwudziestowiecznej lewicy na rzecz postmodernistycznej, głęboko antychrześcijańskiej ideologii zmierzającej do zmiany podstawowych wartości, które historycznie ukształtowały życie społeczne Hiszpanów. To jest właśnie model Zapatero mający coraz większy wpływ na inne lewice europejskie cierpiące na niedobór idei.

Równie bezwzględną ocenę premiera przedstawia profesor filozofii Uniwersytetu Nawarry Alejandro Llano Cifuentes. Zapatero – pisze w jednym z artykułów – posługuje się zlepkiem banałów i frazesów, które dokładnie odpowiadają temu, co uważa się dziś na Zachodzie za politycznie poprawne. Jest przekonany, że ustrój demokratyczny musi być lewicowy, a prawicę akceptuje wyłącznie przez tolerancję. Socjalizm Zapatero ma już niewiele wspólnego z żądaniami pracowniczymi, dążeniem do równego podziału bogactw. Terenem walki jest dziś styl życia – zauważa profesor.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą