Rozpoczęła się era turystyki kosmicznej

Gdzie, czym i skąd można polecieć w kosmos i jak się do tego przygotować

Publikacja: 25.09.2010 01:01

Wizualizacja kosmicznego pensjonatu CSS Skywalker

Wizualizacja kosmicznego pensjonatu CSS Skywalker

Foto: Rzeczpospolita

Turystyka kosmiczna narodziła się 28 kwietnia 2001 r. 415. człowiek, który poleciał wtedy w kosmos, był pierwszym, który za podróż pozaziemską zapłacił. 60-letni Amerykanin Denis Tito wykorzystał regularny lot dostawczy rosyjskiego Sojuza na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS – International Space Station). Załoga może liczyć dwie osoby, a miejsca są trzy. Za ośmiodniową wycieczkę z pięciodniowym pobytem na stacji Tito zapłacił 20 mln USD. W cenę wliczony był półroczny trening w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą.

„Turystyka kosmiczna wymaga ogromnej, ciężkiej pracy. Ale rezultat wart jest włożonego wysiłku. Wizyta na stacji kosmicznej to po narodzinach mojego dziecka najpiękniejsze doświadczenie życia” – zwierzył się Tito we wstępie do „Podręcznika turysty kosmicznego”.

Autorem podręcznika jest amerykański inżynier Eric Anderson, założyciel i prezes firmy Space Adventures organizującej komercyjne loty w kosmos. Tito był jej pierwszym klientem.

Drugim, rok później, był Mark Shuttleworth z RPA, którego wycieczkę rozsławiła pogawędka z kosmosu z byłym prezydentem Nelsonem Mandelą.

Po wybuchu wahadłowca Columbia w 2003 r., w którym zginęło siedmioro astronautów, Space Adventures wstrzymała loty komercyjne. Wznawiając je, tłumaczyła, że eksploracja kosmosu łączy się z ryzykiem, czego klienci muszą być świadomi. Chęć odbycia pozaziemskiej podróży wyrazili celebryci: modelka Cindy Crawford i aktor John Travolta.

Problemy ekonomiczne i polityczne USA i Rosji zmniejszyły zainteresowanie władz wysyłaniem ludzi w kosmos w ramach programów państwowych. Amerykańska Agencja Kosmiczna

NASA za rok nie będzie miała do tego pojazdów. Z pięciu promów kosmicznych dwa wybuchły, jeden już nie lata, dwa ostatnie zakończą służbę do przyszłej wiosny. Turystyce i tak nie były udostępniane.

Kilka lat temu, podczas zjazdu The Explorers Club w Nowym Jorku, stowarzyszenia skupiającego m.in. pionierów eksploracji kosmosu, o przyszłość lotów ludzi poza naszą planetę zapytałam Daniela S. Goldina, byłego dyrektora administracyjnego NASA, za którego kadencji rozpoczęto budowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Odszedł z NASA w proteście przeciw okrojeniu przez rząd finansów agencji, którą energicznie zreformował.

– Przyszłość jest w prywatnych rękach – powiedział. – A te mają już kapitał, który byłby zdolny udźwignąć wysłanie człowieka na Marsa.

Dziś eksploracją pozaziemską, dążeniem do odpowiedzi na pytanie, czy jesteśmy sami w kosmosie, zajął się prywatny przemysł kosmiczny. Rozwój wiąże z popytem na swoje usługi. Stawia na kosmiczną turystykę, która staje się coraz bardziej dostępna. Zajmują się nim barwne postacie o nieprzeciętnych horyzontach wyobraźni. Eric Anderson, zainteresowany także górnictwem asteroidów i wykorzystaniem energii słonecznej przechwyconej w kosmosie, jest tylko jednym z nich.

[srodtytul]Zero grawitacji[/srodtytul]

Dziesięć milionów USD nagrody – Ansari X Prize, ogłosiła X Prize Foundation dla firmy pozarządowej, która skonstruuje pojazd wielokrotnego użytku zdolny pomieścić co najmniej trzy osoby i wyśle go dwukrotnie w krótkim czasie w przestrzeń kosmiczną. Założyciel fundacji Amerykanin Peter Diamandis (49 l.), syn greckich emigrantów, chciał zachęcić przedsiębiorców do inwestowania w rozwój przemysłu kosmicznego. Pomysł nawiązywał do nagród, które rozwijały lotnictwo, popychając choćby Charlesa Lindbergha w 1927 r. do samotnego lotu przez Atlantyk.

Ansami X Prize w 2004 r. zdobył statek SpaceShipOne zaprojektowany przez genialnego Amerykanina Burta Rutana, byłego pracownika NASA, którego każdy nowo skonstruowany samolot nazywany jest dziełem sztuki technicznej. Budowę tego statku finansował współzałożyciel Microsoftu – miliarder Paul Allen.

SpaceShipOne zdolny jest tylko do lotu suborbitalnego, w którym pojazd osiąga umowną granicę przestrzeni kosmicznej – co najmniej 100 km n.p.m. – i opada na Ziemię, nie mając szybkości potrzebnej do okrążenia planety po orbicie.

Lotami suborbitalnymi były pierwsze kosmiczne podróże astronautów amerykańskich w 1961 r. Pionierski lot suborbitalny zrealizowali Niemcy – rakieta V2 wystrzelona z Peenemunde na początku 1944 r. osiągnęła pułap 189 km.

SpaceShipOne używał jako paliwa m.in. podtlenku azotu (gaz rozweselający). W kosmosie przebywał trzy minuty. Na Ziemi wylądował jak samolot. Ostatecznie znalazł się jako eksponat w Smithsonian National Air and Space Museum w Waszyngtonie.

W trakcie prób jest bliźniaczy SpaceShipTwo, zamówiony przez firmę Virgin Galactic, która zamierza mieć kilka takich pojazdów. Jej właścicielem jest 60-letni ekscentryczny Brytyjczyk sir Richard Branson, miliarder, w młodości wielokrotnie wyrzucany ze szkół, który fortunę zaczął budować od wysyłkowej sprzedaży płyt muzycznych. Virgin Galactic przyjmuje rezerwację na loty suborbitalne. Zaliczka wynosi 20 tys. USD. Cena przygotowania i lotu to 200 tys. USD. Podczas trwającego około 2,5 godziny lotu pasażerowie będą się cieszyć stanem nieważkości przez trzy – cztery minuty, zobaczą przez okna rozświetloną Ziemię i czerń kosmosu.

Stanu nieważkości możemy doświadczyć taniej – za 10 tys. dolarów podczas lotów parabolicznych samolotem. Maszyna wznosi się pod kątem 45 st., na wysokości 10 km nurkuje przez 30 sekund, a wtedy pasażerowie zaczynają fruwać i wywijać fikołki. Przez godzinny rejs półminutowe stany nieważkości uzyskuje się dziesięć razy. Podczas treningu do lotu w kosmos jedno z ćwiczeń o nazwie człowiek pająk oznacza spacer wokół kabiny: z podłogi po ścianie i suficie.

Zero Gravity Corporation Petera Diamandisa było pierwszą prywatną firmą, której NASA użyczyła Kennedy Space Center dla komercyjnych lotów parabolicznych. Dziś organizuje je także w Las Vegas i innych miastach USA. W ofercie jest ślub w stanie nieważkości. Klientem tej firmy był prof. Stephen Hawking – sparaliżowany brytyjski astrofizyk i matematyk porozumiewający się z otoczeniem przez syntetyzator mowy. Widok fruwającego w stanie nieważkości szczęśliwego Hawkinga porusza. Jego córka Lucy przywiozła na zjazd The Explorers Club w marcu tego roku przesłanie od ojca. Wyznała, że 68-letni profesor przygotowuje się do spełnienia marzenia – lotu w kosmos. Bo turystyczne loty paraboliczne samolotem lub te do stratosfery odrzutowcami z dwukrotną szybkością dźwięku na wys. 24 km czy suborbitalne są tylko przygotowaniem do tego najważniejszego – na stację kosmiczną.

[srodtytul]Nadmuchany hotel[/srodtytul]

Pierwszą prywatną stację orbitalną – kosmiczny pensjonat CSS Skywalker – buduje firma Bigelow Aerospace miliardera Roberta Bigelow z Las Vegas. 65-letniego właściciela sieci hoteli fascynują zjawiska paranormalne i UFO. Dorastał wśród pogłosek o ukrywanym w wojskowej bazie na pustyni statku pozaziemskiej cywilizacji; widział błyski wybuchów testowanej broni, słuchał opowieści o spotkaniach z tajemniczymi obiektami i „obcymi”. Interesuje się „życiem po życiu”. Jest najhojniejszym w USA fundatorem studiów i badań nad ludzką świadomością, zatrudnia naukowców i byłych agentów FBI. Zbiera relacje astronautów, którzy doznali głębokich metafizycznych przeżyć w kosmosie.

Bigelow rozwoju eksploracji w kosmosie upatruje w komercjalizacji i ożywczej konkurencji. Uważa NASA za instytucję skostniałą, bez wizji, z przerostem zatrudnienia. Nabył od agencji prawa do zaniechanego projektu stacji kosmicznej, podkupił pracowników. Moduły stacji zostaną w kosmosie nadmuchane, żeby zwiększyć objętość. Pomieszczą 12 turystów, którzy dolecą rosyjskimi Sojuzami. Miesięczny pobyt ma kosztować 15 mln USD. Firma wystrzeliła już w kosmos dwa testowe prototypy modułów. Do 2013 r. stacja ma być gotowa. Bigelow uważa, że każdy powinien mieć prawo znaleźć się w kosmosie, by doznać wrażeń, które mogą odmienić życie.

[srodtytul]Księżycowe kamienie na pamiątkę[/srodtytul]

Chińczycy planują wyniesienie stacji o nazwie Tiangong – Niebiański Pałac. Pierwszy człon ma wylecieć w tym roku. Nie wiadomo, czy stacja będzie udostępniana komercyjnie.

Hotel na 400 km n.p.m. do roku 2012 obiecuje Xavier Claramunt, inżynier astronautyki, prezes hiszpańskiej Galactic Suite z Barcelony. Trzydniowy pobyt na stacji poprzedzony ośmiodniowym treningiem ma kosztować 4 mln USD. Claramunt robi medialne zamieszanie, ale konkretów nie widać.

Wielu kosmicznych biznesmenów wierzy, iż do 2040 r. powstanie stacja na Księżycu – przystanek w drodze na Marsa. Dziesięciodniowy program podróży na Księżyc dla turystów zakłada jeden – trzy dni drogi. Przybycie i powitanie księżycowym ponczem. Aklimatyzację do przyciągania księżycowego (1/6 ziemskiego). Naukę pierwszych kroków i skoków po powierzchni. Dłuższe spacery ze zbieraniem kamieni na pamiątkę. Wolny dzień na robienie zdjęć w bazie i wysyłanie e-maili na Ziemię. Kolację z astronautami. Całodzienną wycieczkę do kraterów pojazdami lub na „ciemną” stronę Księżyca. Pakowanie pamiątek. Obowiązkową lewatywę przed odlotem. Powrót na Ziemię.

Jakkolwiek fantastycznie ten program dziś brzmi, to prawdziwa jest nagroda Google Lunar X Prize – 20 mln USD dla prywatnej firmy, która do 2012 r. wyśle robota na Księżyc. Maszyna ma przebyć tam co najmniej 500 m i przesłać na Ziemię zdjęcia. Jeśli termin zostanie przekroczony, wartość nagrody spada o połowę. Drugi zespół, który wyśle robota, dostanie 5 mln dolarów. Dodatkowe 5 mln zostanie rozdane jako bonusy. Wyścig na Księżyc już trwa.

[srodtytul]Nie podlatuj do twarzy nogami[/srodtytul]

Eric Anderson Anderson w „Podręczniku kosmicznego turysty” udziela rad, jak zakwalifikować się do lotu turystycznego na stację. Bo pieniądze to niejedyny warunek, żeby się na nią dostać. Trzeba przejść badania medyczne, testy psychologiczne, trening fizyczny, dietę odtłuszczającą, odstawić alkohol, kawę, papierosy, słodycze. Złośnik i gbur nie przejdą eliminacji. Ubierz się elegancko. Podczas przesłuchania przed komisja medyczną nie machaj nogą, nie bębnij palcami, nie przyglądaj się swoim paznokciom, nie poprawiaj włosów. Odpowiadaj spokojnie, nie konfabuluj, jeśli czegoś nie wiesz. Poczucie humoru jest pożądane, ale uśmiechanie się bez przerwy wzbudzi podejrzenia o emocjonalną chwiejność. Patrz rozmówcy w oczy. Płacz dyskwalifikuje.

Trudniej przejść test krzesła obrotowego – 10 minut wirowania, potem rozwiązywanie testów i znowu 10 minut piruetów. Lekki posiłek należy zjeść dwie godziny wcześniej. Obroty na czczo wzmagają mdłości. Jeśli kogoś mdli na samą myśl o tym ćwiczeniu, to niech porzuci myśl o turystyce kosmicznej. Kolejnym etapem będą bowiem ćwiczenia na centryfudze, wymagane nawet przy lotach do stratosfery. Największą wirówkę ma rosyjskie Gwiezdne Miasteczko. Klient przyzwyczaja się do sił, jakim będzie podlegał podczas lotu, przekraczających kilkakrotnie grawitację ziemską. Warto sprawdzić się wcześniej na rollercoasterze w najbliższym wesołym miasteczku.

Jedyną istniejącą dziś stacją w kosmosie jest stale zamieszkana Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, wspólny projekt 16 krajów. Jesienią, po dołączeniu ostatniego modułu, osiągnie rozmiar boiska piłkarskiego. Widoczna z Ziemi gołym okiem, okrąża naszą planetę z zachodu na wschód w ciągu 90 minut. Ma istnieć jeszcze co najmniej do 2020 r. Docierają do niej wahadłowce amerykańskie, rakiety rosyjskie i bezzałogowe: japońskie oraz Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dwie przycumowane stale kapsuły Sojuza mają umożliwić załodze ewakuację w razie zagrożenia. Dolot do stacji Sojuzem może trwać dwa dni, powrót na stepy Kazachstanu ok. 4 godzin.

Na Międzynarodową Stację Kosmiczną można zabrać do 10 kg bagażu, w tym sprzęt elektroniczny. Ubrania i bieliznę dostaje się w pakiecie. Podczas lotu na stację siedzi się w pampersie. Kiedy rakieta przycumuje do stacji, nie licz, że ktoś zajmie się twoim bagażem. Sam wnosisz go na pokład. Na stacji przebywasz w lekkim ubraniu. Obowiązuje kosmiczny savoir-vivre. Cały czas jesteś w stanie nieważkości. Gdy ktoś je, nie podlatuj do jego twarzy nogami. Jedzenie wymaga uwagi – łatwo ucieka z ust. Fruwające okruchy czy płyn mogą zabić w czasie snu albo spowodować zwarcie w urządzeniach. Nie zmuszaj gospodarzy do czyszczenia przestrzeni po sobie.

Ciało myjesz ręcznikiem nasączonym kosmicznym mydłem i wycierasz ręcznikiem nasączonym wodą. Szampon do włosów nie wymaga spłukiwania. Płyny, włącznie z uryną czy po myciu, są filtrowane, by nadawały się do picia.

Toaleta działa jak odkurzacz. Zamiast wody w sedesie używane jest powietrze. Siusia się do przyssawki z wężem przez osobistą tuleję. Poważniejsze operacje wymagają przytwierdzenia się do sedesu, żeby nie odlecieć. Kał odsysany z wody potrzebnej do ponownego użytku umieszczony w śmietniku poleci na Ziemię albo zostanie spalony w atmosferze.

Golenie i strzyżenie odbywa się maszynką – końcówką do odkurzacza, który wciąga włosy. Manicure pilnikiem jest zakazany. Pył jest niebezpieczny dla urządzeń.

W stanie nieważkości zanikają mięśnie. Gimnastyka jest konieczna. Marsz i biegi po ruchomym chodniku nie byłyby możliwe bez dociskającej do bieżni uprzęży. Nadmuch powietrza osusza pot, żeby krople nie fruwały po kabinie.

Lot na ISS jest ucztą dla fotografa. Wschód albo zachód słońca następują co 45 minut. Można robić zdjęcia Mount Everestu, Amazonki, kolorów mórz, huraganów, erupcji wulkanów, zorzy polarnej, błyskawic.

Ci, którzy byli w kosmosie, mówią o niezwykłych przeżyciach. Po powrocie twierdzą, że stali się innymi ludźmi.

[ramka]Kosmiczni pionierzy

Pierwszym człowiekiem wyniesionym w kosmos był radziecki pilot Jurij Gagarin. 12 kwietnia 1961 r. w ciągu dwóch godzin lotu raz okrążył Ziemię. W 1969 roku pierwsi ludzie – amerykańscy astronauci – spacerowali po Księżycu. Rzeczywistość ścigała się z fantazją. Amerykańskie linie lotnicze PanAm i TWA przyjmowały rezerwacje na lot na Księżyc. Miejsce na liście oczekujących kosztowało 5 dolarów. Pierwszą stację kosmiczną, Salut 1, wypuścił na orbitę ZSRR w 1971 r. Amerykanie w kosmos wysłali tylko jedną stację – Skylab w 1973 r. W 1979 r. spłonęła w atmosferze po problemach z opadaniem. Rosjanie przez dekady pozostawali liderem w budowaniu stacji orbitalnych. Do złożonego z modułów Mira od 1986 r. cumowały promy kosmiczne USA (powstały w 1981 r.), amerykańscy astronauci stacjonowali z rosyjskimi kosmonautami przez trzy lata. Choć w 2001 r. Mira zatopiono w Pacyfiku, to koncept stacji, którą można powiększać, dołączając kolejne moduły, wykorzystano w budowie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W 1998 r. na orbitę wyniesiono jej pierwszy człon. Na stacji przebywa sześcioosobowa załoga. Statki cumują do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej kilka razy w roku.

Skąd wylecieć – porty istniejące i budowane

• Rosyjski Bajkonur, leżący dziś w Kazachstanie, jest najstarszym portem dla wystrzeliwania pojazdów w kosmos (od 1955 r.) Tu startował Jurij Gagarin. Do lat 90. XX w. nie widniał na mapach. Dziś stąd wylatują astronauci i turyści na ISS.

• Woomera w Australii, podobnie jak Bajkonur była strefą tajną, niezaznaczoną na mapach, choć obszarem zbliżona jest do Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy i Australijczycy testowali tu rakiety i pociski. Dziś na jej części planowane jest centrum treningowe dla lotów komercyjnych suborbitalnych.

• Kennedy Space Center na przylądku Canaveral na Florydzie reklamowane jest jako miejsce oddalone zaledwie o 30 min od Disneylandu. Lot można połączyć z wizytą w świecie Myszki Miki podczas jednych wakacji.

• Kodiak Launch Complex niedaleko Anchorage na Alasce ma służyć do wysyłania pojazdów na orbitę nad biegun Ziemi.

• Dubaj Spaceport w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dubaj realizuje bajeczne projekty. Po hotelach na sztucznych wyspach w kształcie palmy czy kontynentów, podwodnym parku z apartamentami, ośnieżonym centrum narciarskim na gorącej pustyni przyszła pora na port kosmiczny dla turystów. Przeznaczony będzie dla lotów suborbitalnych.

• Budowę Singapore Spaceport zainicjowało Space Adventure. Już zapowiada, że czterodniowy trening i 90-min suborbitalny lot z 5 min w stanie nieważkości kosztować ma ok. 100 tys. USD.

• Z Mojave Air and Spaceport w Kalifornii wyruszają testowe loty suborbitalne. Starty komercyjne mają się odbywać głównie ze Spaceport America w Nowym Meksyku. [/ramka]

Turystyka kosmiczna narodziła się 28 kwietnia 2001 r. 415. człowiek, który poleciał wtedy w kosmos, był pierwszym, który za podróż pozaziemską zapłacił. 60-letni Amerykanin Denis Tito wykorzystał regularny lot dostawczy rosyjskiego Sojuza na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS – International Space Station). Załoga może liczyć dwie osoby, a miejsca są trzy. Za ośmiodniową wycieczkę z pięciodniowym pobytem na stacji Tito zapłacił 20 mln USD. W cenę wliczony był półroczny trening w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą.

„Turystyka kosmiczna wymaga ogromnej, ciężkiej pracy. Ale rezultat wart jest włożonego wysiłku. Wizyta na stacji kosmicznej to po narodzinach mojego dziecka najpiękniejsze doświadczenie życia” – zwierzył się Tito we wstępie do „Podręcznika turysty kosmicznego”.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne