Piotr Semka komentuje wydarzenia tygodnia

Długo panowało przekonanie, że Order Orła Białego powinien być uhonorowaniem całego życia.

Publikacja: 12.11.2010 16:08

Piotr semka

Piotr semka

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Semka sem Piotr Semka

To dlatego w 1998 roku to najwyższe odznaczenie dostali Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, a młodszy o jedną generację Adam Michnik – kipiący wówczas energią – uznał, że wpierw nagrodzić trzeba starszych kolegów z KOR. Gdy w grudniu 1995 roku Orła Białego otrzymywał Władysław Bartoszewski, wszyscy byli przekonani, że zakończył on swoją państwowa karierę.

Wśród odznaczonych najbardziej pasuje do tego starego schematu Aleksander Hall, który wycofał się z polityki już dobre dziewięć lat temu. Michnik dla odmiany jest de facto bardziej skutecznym politykiem niż wielu partyjnych liderów.

Teraz wraca pogląd, że nie ma co czekać z odznaczaniem postaci kluczowych dla epopei opozycji lat 70. i ruchu „Solidarności”. Ale jeśli tak, to jeszcze bardziej Order Orła Białego należy się Andrzejowi Czumie jako współtwórcy Ruchu, a potem ROPCIO. A jak porównywać Michnika i Halla z Janem Krzysztofem Bieleckim – o przyzwoitej, ale nie jakiejś wyjątkowej karcie działalności w podziemiu? Czy jego premierostwo sprzed 20 lat było aż tak wybitne?

Iwreszcie najbardziej tajemnicza nominacja. Biskup Alojzy Orszulik – obserwator kościelny przy rozmowach Okrągłego Stołu, o którego roli w ówczesnych wydarzeniach nie wiemy zbyt wiele. Nikt opinii publicznej nie poinformował, co konkretnie w tamtejszych rozmowach predestynuje byłego biskupa łowickiego do otrzymania najwyższego polskiego odznaczenia. Wszystko to dziwne i poplątane. Ale sygnał jest wyraźny – powracamy do kultu Okrągłego Stołu.

Jarosław Kaczyński zaczyna ogłaszać spiskowe teorie na temat sytuacji w swojej partii. W najnowszym liście do członków PiS sugeruje, że Joanna Kluzik-Rostkowska i Elżbieta Jakubiak miały już od dawna przygotowany jakiś diaboliczny plan opanowania partii od wewnątrz. „Innym szatanem tam czynnym” miał być według listu Paweł Poncyliusz jako przedstawiciel grupy „paru osób niezadowolonych” z sukcesu poznańskiego kongresu PiS. „Została podjęta gra, której cel jest przejrzysty – z jednej strony podniesiono poprzeczkę oczekiwań wyborczych (wynik powinien być 40 proc.), z drugiej strony zrobiono wszystko, by wynik był możliwie najgorszy”. Prezes PiS jakoś nie zauważa, że takie tezy skłaniają do pytań –jak mógł on tolerować miesiącami taki diabelski spisek? Kaczyńskiego, który chłodno oceniał rzeczywistość, się bano. A Kaczyński, który widzi to, co chce widzieć, wchodzi powoli na równię pochyłą.

A pisowcy w wersji light, czyli „liberałowie” i „muzealnicy”, mają teraz swoją godzinę prawdy. Czy staną się epizodem w historii polskiej polityki czy też stworzą coś swojego? Problem w tym, że wiele lat spędzonych u boku braci Kaczyńskich oduczyło ich samodzielności i nie służyło wyłonieniu jednego wyraźnego lidera. Pokażcie teraz własny show albo spadniecie do statusu Kazika Marcinkiewicza i będziecie poklepywani przez pseudożyczliwe dziennikarki TVN.

Oto Paweł Poncyljusz ogłasza, że wykluczone z PiS posłanki Joanna Kluzik-Rostkowska i Elżbieta Jakubiak powinny wrócić do Prawa i Sprawiedliwości. – Dziś jest mi tylko przykro w związku z tą sytuacją – powiedział we wtorek.

No, w takim płaczliwym stylu to nikogo, moi kochani, do siebie nie przekonacie.

A co na medialnym podwórku? Po wskrzeszeniu Nagrody Kisiela przez Platformę Mediową Point Group – nowego wydawcę tygodnika „Wprost” – tegoroczni laureaci są poprawni aż do bólu. Jerzy Buzek – mało wyrazisty szef europarlamentu, i Andrzej Mleczko, którego od dwóch dekad zawsze śmieszy to samo co „Gazetę Wyborczą”, a od niedawna „Szkło kontaktowe”. Nagrody dla Krzysztofa Olszewskiego, wytwórcy autobusów Solaris, nie komentuję, bo się na przemyśle motoryzacyjnym nie znam. Ale co Buzek i Mleczko mają wspólnego z kisielowym maszerowaniem pod prąd? Dobrze, że to już Tomasz Lis bierze na swój rachunek. Duchu Kisiela – wytęż siły z zaświatów i na fecie rozdania nagród brzęknij maską z twoim wizerunkiem przed nosami szacownego jury i laureatów. Niech poprawnościowe ciepełko rozwieje jakiś lodowaty wicherek.

To dlatego w 1998 roku to najwyższe odznaczenie dostali Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, a młodszy o jedną generację Adam Michnik – kipiący wówczas energią – uznał, że wpierw nagrodzić trzeba starszych kolegów z KOR. Gdy w grudniu 1995 roku Orła Białego otrzymywał Władysław Bartoszewski, wszyscy byli przekonani, że zakończył on swoją państwowa karierę.

Wśród odznaczonych najbardziej pasuje do tego starego schematu Aleksander Hall, który wycofał się z polityki już dobre dziewięć lat temu. Michnik dla odmiany jest de facto bardziej skutecznym politykiem niż wielu partyjnych liderów.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne