Dwa lata temu jedna z agencji reklamowych opublikowała nagrobek prasy drukowanej z datą 2012 r. Wtedy była to prowokacja, dziś kasandryczne wizje upadku tradycyjnych mediów przyjmuje się z coraz większym spokojem. Ot, taka kolej rzeczy. Gazeta to przeżytek, odjedzie jak winylowa płyta i magnetofonowa taśma. A z nią dziennikarze prasowi, niepotrzebni, anachroniczni, rozpłyną się gdzieś w blogosferze. I nikt po nich nie zapłacze, bo będzie wreszcie ciekawie. Zatriumfuje wolny rynek i wolne, niczym nieskrępowane słowo.
Kto tak twierdzi? Można odnieść wrażenie, że wszyscy. Analitycy rynku, politycy, medioznawcy. A skoro kilka osób mówi ci, że jesteś pijany, nie protestuj, nie awanturuj się (dziennikarzu starej daty), tylko idź spać. Niech się martwią inni. Bo będzie czym.
[srodtytul]Upadek imperium[/srodtytul]
Oliver Schell kierujący Katedrą Dziennikarstwa w Berkeley nie ma wątpliwości: „Imperium Rzymskie, jakim niegdyś były środki masowego przekazu, jest w stanie upadku. Przechodzimy do okresu feudalnego, w którym będzie wiele ośrodków władzy i wpływów. Można to nazwać rozpadem molekuł tworzących strukturę tradycyjnych mediów”.
Czy tylko mediów? Skoro taki scenariusz jest realny, to czy nie warto się już teraz zastanowić, jak będzie funkcjonować demokracja po śmierci gazet? Czy Internet – blogerzy i dziennikarstwo obywatelskie – będzie w stanie przejąć ich funkcje: informacyjne, edukacyjne, kontrolne wobec władzy politycznej? Ktoś powie: bez przesady, przetrwają w końcu media elektroniczne. Tylko z czego przyrządzać będą swoje dania telewizje informacyjne, gdy na stole zabraknie świeżej, gazetowej strawy, czym wypełnią się portale faszerowane dziś niemal wyłącznie newsami z przeglądów prasy?
Imperium, o którym pisał Schell, to specyficzna konstrukcja. Wyjęcie z niej jednej, pozornie niewielkiej cegły, jaką stanowią media drukowane, faktycznie może spowodować katastrofę całej budowli. Tradycyjne media przypominają sprawnie funkcjonujący organizm, którego sercem są właśnie redakcje gazet. One prowadzą dziennikarskie śledztwa, zdobywają newsy, zatrudniają korespondentów, dyktują agendę mediom elektronicznym. Ale przede wszystkim mają wypracowane procedury i standardy przygotowywania informacji. Są one zbierane, opracowywane i analizowane po bożemu, w sposób umożliwiający ich weryfikację, a proces selekcji pozwala zachować hierarchię oraz balans między wagą spraw a atrakcyjnością tematów. Dodatkowym zabezpieczeniem funkcjonowania medialnego organizmu jest pluralizm, wielość podmiotów, które wzajemnie patrzą sobie na ręce. Jest… albo raczej był. Podmiotów bowiem ubywa, a serce tego organizmu wyraźnie słabnie. Rokowania według lekarzy nie są optymistyczne, wypada się zatem zainteresować pytaniem, kto będzie miał problem, gdy to serce przestanie bić?