Niedawno wpadła mi w ręce pewna brytyjska gazeta, w której przeczytałem, jak to w dużych sieciowych supermarketach nie sposób dostać kartek bożonarodzeniowych. Autor artykułu przeprowadził obliczenia i ustalił, że kartki z motywami chrześcijańskimi stanowią niecały procent wszystkich oferowanych na rynku. Dotarł też do dyrektora sprzedaży. Okazało się, że ówże dyrektor jest wprawdzie katolikiem, ale – cytuję z pamięci – zbytni nacisk na chrześcijański charakter świąt oznaczałby brak szacunku dla inaczej wierzących, a Wielka Brytania to kraj wielu religii i wielu wyznań. Dlatego musimy – dodawał ów specjalista – traktować naszych klientów poważnie. Ciekawe, pomyślałem. Jak to właściwie jest z tą powagą i szacunkiem? Czy rzeczywiście ludzie inaczej wierzący mają chrześcijanom za złe pamięć o Bożym Narodzeniu?

Bardzo w to wątpię. Zdarzają się wprawdzie fanatycy, którzy – jak ostatnio w Pakistanie czy Indonezji – nie chcą pozwolić na świętowanie Bożego Narodzenia, ale z pewnością to nie z ich powodu zanikają chrześcijańskie obrzędy w krajach zachodnich. To nie szacunek wobec innych, nie troska o to, by nikogo nie urazić powoduje tymi, którzy krzywym okiem patrzą na obecność chrześcijańskich kartek, śpiewanie kolęd czy urządzanie jasełek.

Autentyczny szacunek dla innych, mniemam, wręcz przeciwnie, zakłada najpierw troskę o własne dziedzictwo, a następnie gotowość obrony swoich przekonań przed innymi. Dobrze pokazuje to Jakub Neusner, autor książki „Rabin rozmawia z Jezusem”. Broniąc się przed zarzutami zbyt krytycznego stosunku do chrześcijan, napisał: „... staram się ukazać żydowską niezgodę na pewne istotne nauki Jezusa. Jest to gest szacunku dla chrześcijan i ich wiary. Spór możliwy jest tylko wówczas, gdy traktujemy się nawzajem poważnie”. Poważne traktowanie drugiego nie polega przecież na jego eliminacji i na odebraniu mu prawa do poszukiwania prawdy w odniesieniu do religii. Słowa Neusnera to przede wszystkim zaprzeczenie fałszywej tolerancji, która w istocie jest kapitulacją. Przed czym?

Przed pędem nowoczesnej umysłowości, by obalić i unieważnić ograniczenia, jakie na zachodnią cywilizację nakłada tradycja religijna. Chodzi o to, obawiam się, by zerwać ostatnie więzi łączące współczesnego człowieka z dziedzictwem przeszłości, z tym, co od niego niezależne i od niego wyższe. Dlatego z jego otoczenia mają zostać usunięte te wszystkie odniesienia i znaki, które przypominają o – jak to pięknie ujął niemiecki filozof Josef Pieper – świętych i boskich początkach tradycji chrześcijańskiej. Szacunek nie ma z tym nic wspólnego.