Reklama
Rozwiń
Reklama

Tygodniowy komentarz Piotra Semki?

Przekonuje mnie argumentacja Amerykanów, że „zabójstwo Osamy było legalne, bo było konsekwencją akcji wojskowej w trakcie trwania konfliktu zbrojnego między USA a al Kaidą"

Publikacja: 06.05.2011 20:00

USA prowadzą już blisko dekadę wojnę z terrorystami w Afganistanie i Pakistanie. A jako państwo znajdujące się w stanie wojny – jak wskazują amerykańscy prawnicy – nie muszą stosować całej procedury karnej wobec wskazanych przez siebie celów.

Wojna z terroryzmem może trwać przez dekady i to budzi pytania o to, jak długo można takie wojenne zasady stosować. I czy nie oznacza to stosowania ich w nieskończoność. Ale akurat w wypadku Osamy bin Ladena tych wątpliwości nie jest tak dużo. Ten człowiek szczycił się mordem na tysiącach niewinnych ludzi. W tym akurat wypadku o braku winy mowy nie ma.

 

 

Szefowie tajnych służb i służby prasowe Białego Domu sypią informacjami o szczegółach akcji przeciw Osamie jak z rękawa i powoli doprowadzają do sytuacji, w której militarny sukces może się zamienić w porażkę propagandową. Zaczęło się od upublicznienia zdjęcia osób z najbliższego otoczenia Baracka Obamy oglądających – jak uznano – transmisję z egzekucji bin Ladena. Potem na gwałt zaczęto przekonywać, że prezydent USA i jego otoczenie nie mogli widzieć kluczowego momentu zastrzelenia szefa al Kaidy, bo następować miały przerwy w transmisji. To po co było pokazywać to „rodzinne" zdjęcie sprzed telewizora? Wpierw ujawniono, że zrobiono zdjęcia poszatkowanemu kulami bin Ladenowi, a potem Barack Obama musiał deklarować, że nie ujawni zdjęć martwego lidera al Kaidy. Media w USA zachwycają się psem, który pomógł amerykańskim komandosom w akcji, zapominając, że w świecie islamu pies jest zwierzęciem nieczystym. Leon Panetta, szef CIA, dla odmiany – jak stara przekupa – plotkuje o coraz to nowych szczegółach akcji. Coraz większa ilość szczegółów dotyczących akcji w domu bin Ladena to dar dla propagandy islamistów tworzących już eposy o męczeństwie Osamy. Tak oto po sukcesie komandosów USA propagandowo strzelają sobie w stopę.

Reklama
Reklama

Uchwała o powstaniu podzieliła Ślązaków" – głosi „Gazeta Wyborcza". Jak łatwo żonglować słowami. Podzieleni Ślązacy? A jak spore są te podzielone dwie części? Przeciw uchwale wyrażającej dumę z III powstania śląskiego jest w województwie śląskim Ruch Autonomii Śląska, a w opolskim – tylko Niemcy. Grupy wyraźnie mniejszościowe. Dla „Gazety" te mniejszości to jedna z dwóch części podzielonego Śląska. W województwie śląskim w ostatnich wyborach samorządowych RAŚ dostał tylko 8,5 proc. głosów – oddało na niego głos ponad 122 tysiące wyborców. Porównajmy to z liczbą 4,6 miliona mieszkańców województwa śląskiego.

W województwie opolskim mniejszość niemiecka zdobyła 17,8 proc., ale czy wszystkich opolskich Niemców można wrzucać do worka z hasłem „Ślązacy"? Tak nadyma się Ruch Jerzego Gorzelika do roli znaczącego trybuna Ślązaków.

A gdy ktoś poruszy ten temat, „Gazeta" rozdziera szaty, że Ślązaków się obraża.

Ledwo trzy tygodnie temu grupa intelektualnych tuzów na prawicy dała się skusić Januszowi Korwin-Mikkemu do udziału w Kongresie Nowej Prawicy. I oto pan prezes już wylewa im kubeł zimnej wody na głowę. 29 kwietnia w Krakowie Korwin-Mikke wystąpił podczas Marszu Wyzwolenia Konopi. Dokładnie na tej samej demonstracji, którą zaszczycił swoją obecnością Janusz Palikot.

„Sadzić! Palić! Zalegalizować!" – krzyczało ok. 1200 osób, którym patronowali dwaj showmani – jeden z lewicy, drugi z prawicy. I jak tu zaprzeczyć tezie, że skrajności się przyciągają?

Nigdy nie przepadałem za przesadnie wychwalanymi nad Wisłą kryminałami Szweda Stiega Larsona. Z tym większą satysfakcją przeczytałem wywiad z królem Szwecji Karolem XVI Gustawem, jakiego udzielił przed swoją wizytą w Polsce „Rzepie", „Gazecie Wyborczej" i „Polityce". I to właśnie dziennikarz

Reklama
Reklama

„Polityki" Marek Ostrowski próbował ująć władcę pochwałą książek Stiega Larsona. Ku mojej satysfakcji król nie połakomił się na takie pochlebstwa i odważnie wyraził swoje zdanie. „Jestem zdumiony, że (książki Larsona) osiągnęły taki sukces". I dalej: „Nie jestem z tego powodu szczęśliwy, gdyż te książki są raczej straszne niż radosne. (...) Jestem w szoku, że tyle w nich okrucieństwa".

Vivat Carolus Gustavus Rex!

USA prowadzą już blisko dekadę wojnę z terrorystami w Afganistanie i Pakistanie. A jako państwo znajdujące się w stanie wojny – jak wskazują amerykańscy prawnicy – nie muszą stosować całej procedury karnej wobec wskazanych przez siebie celów.

Wojna z terroryzmem może trwać przez dekady i to budzi pytania o to, jak długo można takie wojenne zasady stosować. I czy nie oznacza to stosowania ich w nieskończoność. Ale akurat w wypadku Osamy bin Ladena tych wątpliwości nie jest tak dużo. Ten człowiek szczycił się mordem na tysiącach niewinnych ludzi. W tym akurat wypadku o braku winy mowy nie ma.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus”: Czy inteligencja jest tylko za Platformą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Plus Minus
Odwaga pojednania. Nieznany głos abp. Kominka
Plus Minus
„Kubek na tsunami”: Żywotna żałoba przegadana ze sztuczną inteligencją
Plus Minus
„Kaku: Ancient Seal”: Zręczny bohater
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Plus Minus
„Konflikt”: Wojna na poważnie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama