Rajd „tuskobusem" po Polsce jakoś niespecjalnie wzmacnia sondaże PO. A Niesiołowski zwykle atakujący PiS teraz odsądza od czci i wiary Palikota. Pytanie o wynik wyborów jest więc otwarte. Sztab Tuska rzucił w tej sytuacji do akcji – niczym ostatnie rezerwy – telewizyjne klipy z autorytetami takimi jak Andrzej Wajda „czekający na kolejny krok", Agnieszka Holland „nieufająca Kaczyńskiemu" i Andrzej Mleczko ogłaszający, że ma „alergię na PiS".
Zabawne, bo pamiętam, jak w 1990 roku młodzi gdańscy liberałowie popierający wówczas Wałęsę przeciw Mazowieckiemu zaśmiewali się na czele z Tuskiem z aktów strzelistych zwolenników „siły spokoju". Dziś niegdysiejsi kpiarze z Gdańska sami sięgają po wsparcie autorytetów i straszenie, że Polska zginie, gdy tylko najjaśniejsza Platforma odda władzę.
A PJN kończy kampanię w rytm spotkań Pawła Kowala z Dodą Rabczewską i jej tatą i przebieranek Pawła Poncyljusza (gdy zakłada muszkę Korwin-Mikkego). Swoje poparcie zgłosił czerwonowłosy Michał Wiśniewski z nieodżałowanej grupy Ich Troje. Tymczasem polityk PJN Michał Kamiński w wywiadzie dla „Newsweeka" ogłasza, że jego partia „nie ma szans na przebudowanie sceny politycznej". A w żadnym sondażu partia Pawła Kowala nie przekracza progu wyborczego. W tak niełatwej sytuacji PJN zaproponował, aby na dwa tygodnie przed wyborami obowiązywał zakaz publikowania przez media sondaży. Stłucz pan termometr – mizeria sondażowa zniknie?
Finisz kampanii ubarwia swoją osobą Joanna Kluzik-Rostkowska, która już bez żadnego zakłopotania udziela proplatformerskim mediom wywiadów w osobliwej roli. Oto pani Joasia odgrywa rolę „kobiety z przeszłością" ostrzegającej z powagą swoje byłe koleżanki z PiS, opowiadając o swoich dawnych grzechach. Postać godna francuskiej komedii bulwarowej.
A tym, którzy głoszą, że Jarosław Kaczyński każdy swój krok w kampanii kalkuluje z makiawelistyczną perfidią, polecam wyborczą książkę lidera PiS „Polska naszych marzeń". Toż tak dziwaczna mieszanka, jakiej świat nie widział! W jednym tomie program partii i prognozy polityczne mieszają się z aluzjami o tajemnicach z przeszłości Angeli Merkel (oczywiście w myśl zasady „wiem, ale nie powiem"), reminiscencjami filmu „Rękopis znaleziony w Saragossie" i dywagacjami na temat średniowiecza – np. o religijnym charakterze Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego. Do tego jako aneks „alfabet Jarosława Kaczyńskiego" z plotkami na temat znanych osób. Znajdźcie mi drugiego polityka w Europie, który tuż przed wyborami wydałby taką „silva rerum".