Pandemia wywróciła życie wielu osób, zmieniając sposób pracy lub wręcz doprowadzając niektóre branże na skraj upadku. Jedną z dziedzin życia, które ucierpiały najbardziej jest kultura. Muzea, teatry, opery, filharmonie, kina – wpierw musiały zamknąć swoje podwoje, a część nie otworzyła się do dziś. Dla branży, w której pracują tysiące Polaków to cios – nie wszyscy się po nim podniosą.
Finansowy byt instytucjom kultury zapewniał albo wolny rynek, napływ widzów i słuchaczy, o których i tak musieli walczyć, repertuarem, jakością oraz wsparcie podmiotów zewnętrznych – państwa czy mecenat firm. Gdy to pierwsze źródło przychodów zniknęło okazało się, że te drugie jest niewystarczające, by ludzie kultury mogli przetrwać, znaczenia zaczęło nabierać wsparcie zewnętrzne.
O ile instytucje publiczne mogły liczyć na wsparcie państwa, które jednak okazało się w czasach pandemii niewystarczające, o tyle pozostali nie mieli już takiej gwarancji. Trudna sytuacja rynkowa sprawiła też, że dla firm borykających się ze znikającym popytem dużo trudniej inwestować w kulturę – w końcu w chwilach kryzysu to działalność marketingowa jest często jedną z pierwszych ofiar cięć budżetowych. To też problem samorządów. Ich wpływy znacząco spadły i instytucje kultury, czasami nawet te niewielkie, ale istotne z punktu widzenia lokalnych społeczności – biblioteki czy domy kultury – mogą być zamykane.