Wolność słowa po polsku

W tej jednej sprawie działają ponad podziałami. Koalicja w obronie art. 212 kodeksu karnego, który pozwala wtrącać do więzienia za słowa, pokazuje stopień hipokryzji polityków

Publikacja: 04.02.2012 00:01

Wolność słowa po polsku

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Ga­ze­ty ze szpal­ta­mi za­ma­lo­wa­ny­mi czar­nym mar­ke­rem. Spo­ty w In­ter­ne­cie wy­ja­śnia­ją­ce, dla­cze­go czło­wiek wy­gła­sza­ją­cy opi­nię o in­nym czło­wie­ku, na­wet nie­praw­dzi­wą i krzyw­dzą­cą, róż­ni się jed­nak od kry­mi­na­li­sty, któ­ry ra­bu­je czy za­bi­ja. Kam­pa­nia „Wy­kreśl 212 k.k.", pro­wa­dzo­na przez Hel­siń­ską Fun­da­cję Praw Czło­wie­ka, Izbę Wy­daw­ców Pra­sy oraz Sto­wa­rzy­sze­nie Ga­zet Lo­kal­nych, to ko­lej­na bi­twa w cią­gną­cej się od lat ba­ta­lii mię­dzy oby­wa­te­la­mi a po­li­ty­ka­mi, któ­rych punkt wi­dze­nia zmie­nia się wraz z punk­tem sie­dze­nia. Po­na­wia­ne w ko­lej­nych kam­pa­niach wy­bor­czych de­kla­ra­cje o po­par­ciu dla uchy­le­nia art. 212 k.k. po ode­bra­niu le­gi­ty­ma­cji po­sel­skiej bar­dzo szyb­ko od­cho­dzą w nie­pa­mięć.

Naj­now­sza kam­pa­nia teo­re­tycz­nie od­nio­sła suk­ces. Bli­sko 150 po­li­ty­ków ze wszyst­kich opcji zde­cy­do­wa­ło się ofi­cjal­nie po­przeć ini­cja­ty­wę wy­kre­śle­nia prze­pi­su. Jed­nak już po wy­bo­rach no­wy mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści Ja­ro­sław Go­win, za­py­ta­ny na pierw­szej kon­fe­ren­cji pra­so­wej o sto­su­nek do ar­ty­ku­łu 212 k.k., był prze­ko­na­ny, że cho­dzi o pra­wo pra­so­we. Z po­mo­cą przy­szedł mu do­rad­ca prof. An­drzej Zoll, twór­ca ko­dek­su kar­ne­go i obroń­ca nie­for­tun­ne­go prze­pi­su.

Nie­wy­klu­czo­ne, że ak­cja „Wy­kreśl 212 k.k.", za­miast skło­nić po­li­ty­ków do zmia­ny ko­dek­su, do­pro­wa­dzi je­dy­nie do po­pu­la­ry­za­cji prze­pi­su wśród pie­nia­czy i lu­dzi żąd­nych ze­msty, któ­rzy nie za­do­wo­lą się do­cho­dze­niem spra­wie­dli­wo­ści na dro­dze cy­wil­nej. Trze­ba bo­wiem pa­mię­tać, że je­śli ktoś czu­je się do­tknię­ty czy znie­sła­wio­ny, mo­że do­cho­dzić spra­wie­dli­wo­ści na dwa spo­so­by. Na­tu­ral­na dro­ga to pro­ces cy­wil­ny, w któ­rym do­ma­gać się moż­na opu­bli­ko­wa­nia prze­pro­sin i za­dość­uczy­nie­nia – co wy­ma­ga jed­nak uisz­cze­nia opłat są­do­wych.

Moż­na też jed­nak – i to za dar­mo – się­gnąć po ko­deks kar­ny i nę­kać swe­go prze­ciw­ni­ka z oskar­że­nia pry­wat­ne­go. Od ra­zu sta­wia się go wte­dy w ro­li oskar­żo­ne­go. Mu­si sta­wiać się na każ­dą roz­pra­wę, a sąd mo­że zle­cić wy­wiad śro­do­wi­sko­wy lub ba­da­nia psy­chia­trycz­ne. W przy­pad­ku ska­za­nia oso­ba ta­ka zo­sta­je wpi­sa­na do Kra­jo­we­go Re­je­stru Kar­ne­go, co unie­moż­li­wia jej wy­ko­ny­wa­nie na­wet za­wo­du ochro­nia­rza, nie mó­wiąc już o za­cią­ga­niu kre­dy­tów czy uzy­ska­niu wi­zy do Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Z głę­bo­kie­go PRL

Zwo­len­ni­cy za­cho­wa­nia ka­ry za sło­wa ar­gu­men­tu­ją, że prze­pis ten ist­nie­je w pol­skim pra­wie od dzie­siąt­ków lat. W isto­cie, po­przed­nik osła­wio­ne­go ar­ty­ku­łu 212 zo­stał przy­ję­ty wraz z ko­dek­sem kar­nym z 1969 r. W cza­sach głę­bo­kie­go PRL no­sił nu­mer 178.

Praw­dzi­wą re­wo­lu­cję w dzie­dzi­nie po­li­ty­ki kar­nej miał przy­nieść no­wy, pierw­szy w wol­nej Pol­sce, ko­deks kar­ny. Przy­go­to­wy­wał go ze­spół pod prze­wod­nic­twem prof. An­drze­ja Zol­la. Pro­jekt wpły­nął do par­la­men­tu w 1995 r. Przy oka­zji przyj­mo­wa­nia no­wych prze­pi­sów po­sło­wie w unie­sie­niu przy­po­mi­na­li, że Fran­cu­zi cze­ka­li na ko­dy­fi­ka­cję kar­ną 180 lat, Au­stria­cy zaś – lat 170. Pol­ska ja­wi­ła się za­tem ja­ko for­pocz­ta po­stę­pu.

No­wy ko­deks kry­ty­ko­wa­ny był za zbyt­nią li­be­ra­li­za­cję. Jed­nak zwo­len­ni­cy no­wej ko­dy­fi­ka­cji ar­gu­men­to­wa­li: są prze­cież prze­pi­sy, któ­re za­ostrzo­no. Prze­pi­sy o ochro­nie czci sta­ły się po­li­go­nem za­ostrzeń już na eta­pie prac par­la­men­tar­nych. Po­seł PSL Ma­rian Mi­chal­ski wnio­sko­wał, by usu­nąć z ko­dek­su prze­pis prze­wi­du­ją­cy wy­łą­cze­nie od­po­wie­dzial­no­ści kar­nej za po­mó­wie­nie w przy­pad­ku dzia­ła­nia w uspra­wie­dli­wio­nym prze­ko­na­niu o praw­dzi­wo­ści za­rzu­tu. „Spraw­cy, któ­ry dzia­łał fak­tycz­nie w błę­dzie, w wy­star­cza­ją­cy spo­sób bro­nić bę­dzie prze­pis do­ty­czą­cy błę­du" – ar­gu­men­to­wał. Sejm je­go wnio­sek po­parł przy­gnia­ta­ją­cą więk­szo­ścią gło­sów.

Prze­ciw­ni­cy pra­wa do kry­ty­ki osią­gnę­li swój cel. Dr Da­wid Sze­ści­ło w przy­go­to­wa­nym dla Hel­siń­skiej Fun­da­cji Praw Czło­wie­ka wni­kli­wym ra­por­cie na te­mat art. 212 k.k. wy­ka­zał, że przy­ję­ty w 1997 r. li­be­ral­ny ko­deks kar­ny aku­rat je­śli cho­dzi o ochro­nę czci, prze­pi­sy za­ostrzał. Ogra­ni­czał pra­wo do kry­ty­ki. Zwo­len­ni­cy no­wych prze­pi­sów ar­gu­men­to­wa­li, że w okre­sie trans­for­ma­cji po­ku­sa, by znie­sła­wiać, jest więk­sza.

Nie ki­jem go, to pał­ką

Za­ostrzo­ne prze­pi­sy szyb­ko po­słu­ży­ły po­li­ty­kom ja­ko wy­god­na pał­ka do okła­da­nia dzien­ni­ka­rzy i po­li­tycz­nych prze­ciw­ni­ków. Z da­nych Mi­ni­ster­stwa Spra­wie­dli­wo­ści wy­ni­ka, że o ile w 1997 r. z art. 212 k.k. ska­za­no pra­wo­moc­nym wy­ro­kiem 61 osób, o tyle w ro­ku 2009 – już 164.

Wie­lu spo­śród ska­za­nych to dzien­ni­ka­rze. Śro­do­wi­sko za­pro­te­sto­wa­ło w 2004 r. Spek­ta­ku­lar­na ak­cja z klat­ką przed Sej­mem, w któ­rej za­my­ka­li się  dzien­ni­kar­scy ce­le­bry­ci, wry­ła się w pa­mięć. Nie osią­gnę­ła jed­nak ce­lu. By­ła chy­bio­na, bo obiekt obro­ny – dzien­ni­karz lo­kal­nej pra­sy – miał tra­fić za krat­ki nie z art. 212 k.k., ale za od­mo­wę wy­ko­na­nia są­do­we­go wy­ro­ku.

Po­li­ty­cy co­raz czę­ściej jed­nak przy­zna­wa­li, że art. 212 k.k. słu­ży znacz­nie czę­ściej do gnę­bie­nia niż do obro­ny czci. Jesz­cze w 2007 r. za­rów­no Plat­for­ma Oby­wa­tel­ska, jak i Pra­wo i Spra­wie­dli­wość by­ły zgod­ne, że ar­ty­kuł 212 z ko­dek­su kar­ne­go po­wi­nien znik­nąć. Kie­dy TVN po­zwa­ła dzien­ni­kar­kę „Ga­ze­ty Pol­skiej" i jej re­dak­to­ra na­czel­ne­go, a sąd na­ka­zał przy­mu­so­we do­pro­wa­dze­nie ich na roz­pra­wę, przed Są­dem Re­jo­no­wym War­sza­wa­-Śród­mie­ście ze­bra­li się pro­te­stu­ją­cy. Ja­ro­sław Ka­czyń­ski grzmiał: – Uwa­ża­my, że ta de­mon­stra­cja by­ła waż­nym punk­tem w wal­ce o za­cho­wa­nie w Pol­sce wol­no­ści sło­wa, o umoc­nie­nie wol­no­ści sło­wa – tej re­al­nej. Wtó­ro­wa­ła mu mi­ni­ster Ju­lia Pi­te­ra z PO: – Nasz klub bę­dzie te­mu sprzy­jał.

Kie­dy jed­nak do­szło do prac sej­mo­wych, PiS w za­mian za wy­kre­śle­nie art. 212 k.k. za­żą­da­ło za­ostrze­nia pra­wa pra­so­we­go. W pro­jek­cie zgło­szo­nym przez tę par­tię zna­lazł się za­pis o wpro­wa­dze­niu tzw. szyb­kiej ścież­ki są­do­wej w spra­wach o ochro­nę dóbr oso­bi­stych, a spro­sto­wa­nie mia­ło zo­stać za­stą­pio­ne przez „pra­wo do od­po­wie­dzi". W nim zaś zna­leźć się mia­ły nie tyl­ko od­nie­sie­nia do fak­tów, ale i ocen za­war­tych w ar­ty­ku­le. Co wię­cej, wy­daw­ca był­by zo­bo­wią­za­ny opu­bli­ko­wać ta­ka „od­po­wiedź", na­wet gdy­by by­ła więk­szej ob­ję­to­ści niż ca­ły ar­ty­kuł, któ­re­go do­ty­czy. Pro­jekt PiS upadł w Sej­mie. Ze zmian ko­dek­su nic nie wy­szło. Po­sło­wie za­dba­li jed­nak, by osła­wio­ny prze­pis aku­rat im nie prze­szka­dzał w do­sta­niu się na Wiej­ską. Za­po­bie­gli­wie uchwa­li­li ta­ką or­dy­na­cję wy­bor­czą, któ­ra po­zwa­la kan­dy­do­wać oso­bom ska­za­nym z art. 212 k.k.

Dziennikarze na celowniku

W 2008 r. nad art. 213 k.k., bez­po­śred­nio zwią­za­nym z art. 212, po­chy­lił się Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyj­ny. Roz­pa­tru­jąc skar­gę dzien­ni­ka­rza, uznał, że nie po­peł­nia prze­stęp­stwa ten, kto do­cho­wu­jąc na­le­ży­tej sta­ran­no­ści, za po­mo­cą środ­ków ma­so­we­go prze­ka­zu przed­sta­wi oso­bie pu­blicz­nej nie­praw­dzi­we za­rzu­ty na­ru­sza­ją­ce jej do­bra oso­bi­ste. I uznał art. 213 k.k. par. 2 za nie­kon­sty­tu­cyj­ny. To otwo­rzy­ło szan­sę na skre­śle­nie sa­me­go art. 212 k.k. w za­po­wia­da­nej przez Mi­ni­ster­stwo Spra­wie­dli­wo­ści tzw. du­żej no­we­li­za­cji ko­dek­su kar­ne­go.

Już pierw­sze po­dej­ście by­ło jed­nak po­ło­wicz­ne. Kie­dy w 2009 r. Mi­ni­ster­stwo Spra­wie­dli­wo­ści przy­go­to­wa­ło no­we­li­za­cję ko­dek­su kar­ne­go, za­pro­po­no­wa­ło usu­nię­cie z art. 212 ka­ry po­zba­wie­nia wol­no­ści. Jed­nak póź­niej nad pro­jek­tem po­chy­li­li się po­sło­wie, a nad ich uświa­do­mie­niem czu­wał pro­fe­sor pra­wa kar­ne­go Ma­rian Fi­lar, wów­czas po­seł De­mo­kra­tycz­ne­go Ko­ła Po­sel­skie­go. Ar­gu­men­to­wał: „Jed­nak gdzieś w tle ta ka­ra mu­si ist­nieć. Prze­cież tu­taj cho­dzi o dzien­ni­ka­rzy. Wszy­scy pa­mię­ta­my na­mio­ty te­le­wi­zyj­ne pod Sej­mem. To wy­glą­da spek­ta­ku­lar­nie, ale nie mo­że­my za bar­dzo im ule­gać. Je­że­li ktoś chce mieć czwar­tą wła­dzę, to mu­si mieć tak­że czwar­tą od­po­wie­dzial­ność". Przed­sta­wi­ciel mi­ni­ster­stwa nie zna­lazł żad­ne­go ar­gu­men­tu, by bro­nić za­pro­po­no­wa­ne­go roz­wią­za­nia. Osta­tecz­nie po­sło­wie ogra­ni­czy­li się do zmniej­sze­nia ka­ry wię­zie­nia z dwóch lat do jed­ne­go ro­ku. No­we­li­za­cję ko­dek­su kar­ne­go utrzy­mu­ją­cą 212 k.k. przy­ję­ło 400 po­słów, dwóch wstrzy­ma­ło się od gło­su, je­den był prze­ciw.

W paź­dzier­ni­ku ub.r., za spra­wą ak­cji „Wy­kreśl 212 k.k.", te­mat po­wró­cił w de­ba­cie przed­wy­bor­czej pro­wa­dzo­nej w Ra­diu TOK FM. O to, dla­cze­go nie uda­ło się do tej po­ry zli­kwi­do­wać te­go ar­ty­ku­łu, py­ta­ny był przez An­drze­ja Ro­zen­ka ów­cze­sny mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści Krzysz­tof Kwiat­kow­ski. W ro­lę rzecz­ni­ka mi­ni­stra wcie­lił się Ry­szard Ka­lisz. Prze­ko­ny­wał, że pro­blem le­ży w stra­chu par­la­men­ta­rzy­stów PO przed ener­gicz­ny­mi, krzy­czą­cy­mi po­sła­mi PiS. Za znie­sie­niem byli tyl­ko SLD i mi­ni­ster Kwiat­kow­ski. O tym, jak prze­bie­ga­ła de­ba­ta w ko­mi­sji, mec. Ka­lisz naj­wy­raź­niej za­po­mniał.

Pra­wo w dzia­ła­niu

Przez wszyst­kie la­ta swo­je­go ist­nie­nia art. 212 k.k. przy­da­je się w po­li­tycz­nej wal­ce. Jest ba­tem nie tyl­ko na dzien­ni­ka­rzy, ale i na po­li­tycz­nych opo­nen­tów. Ma­ło kto dziś pa­mię­ta, ja­kie emo­cje to­wa­rzy­szy­ły in­au­gu­ra­cji pre­zy­den­tu­ry Le­cha Ka­czyń­skie­go. Od gło­wy pań­stwa wy­ma­ga się bo­wiem nie­ka­ral­no­ści. Kil­ka lat wcze­śniej pro­ces kar­ny – wła­śnie na pod­sta­wie art. 212 k.k. – wy­to­czy­li mu Mie­czy­sław Wa­chow­ski i Lech Wa­łę­sa. Ka­czyń­ski prze­grał w pierw­szej in­stan­cji, a wy­rok w ape­la­cji miał za­paść już po wy­gra­nych przez nie­go wy­bo­rach, ale jesz­cze przed za­przy­się­że­niem. Emo­cje opa­dły do­pie­ro, gdy sąd skie­ro­wał spra­wę do po­now­ne­go roz­po­zna­nia.

Ja­nusz Pa­li­kot, któ­ry pu­blicz­nie de­kla­ro­wał, że jest za znie­sie­niem art. 212, sam wniósł spra­wę kar­ną prze­ciw dzien­ni­ka­rzom, któ­rzy go opi­sy­wa­li. I wy­co­fał się do­pie­ro wów­czas, gdy o je­go wcze­śniej gło­szo­nych po­glą­dach przy­po­mnia­ła mu Hel­siń­ska Fun­da­cja Praw Czło­wie­ka.

Prze­ciw­ko Ja­ro­sła­wo­wi Ka­czyń­skie­mu to­czy się kil­ka spraw z art. 212 k.k. W 2008 r. by­ły szef MSWiA Ja­nusz Kacz­ma­rek po­zwał by­łe­go pre­mie­ra za to, że ten na­zwał go „agen­tem śpio­chem". Kacz­ma­rek już od­niósł swo­iste zwy­cię­stwo. Sąd uznał bo­wiem, że bie­gli po­win­ni zba­dać stan psy­chicz­ny li­de­ra PiS. Dziw­nym tra­fem in­for­ma­cja ta na­tych­miast wy­cie­kła do me­diów.

Ko­lej­na spra­wa, w któ­rej Ja­ro­sław Ka­czyń­ski zma­ga się z art. 212 k.k., wnie­sio­na zo­sta­ła przez Ro­ma­na Gier­ty­cha. Te­mu ostat­nie­mu da­ło to oka­zję do pu­blicz­nych kpin, że li­der PiS cho­wa się za im­mu­ni­te­tem jak za­jąc za ka­pu­stą. Sej­mo­wa Ko­mi­sja Re­gu­la­mi­no­wa i Spraw Po­sel­skich zgo­dzi­ła się na uchy­le­nie im­mu­ni­te­tu li­de­ro­wi PiS. Wte­dy Ka­czyń­ski – prze­wi­du­jąc wy­nik sej­mo­we­go gło­so­wa­nia – sam zło­żył wnio­sek o uchy­le­nie im­mu­ni­te­tu. „To za­cho­wa­nie, ja­kie­go na­le­ża­ło­by ocze­ki­wać od każ­de­go par­la­men­ta­rzy­sty" – po­chwa­lił li­de­ra PiS ów­cze­sny mar­sza­łek Grze­gorz Sche­ty­na, zna­ny prze­ciw­nik art. 212 k.k.

Kil­ka dni te­mu uka­za­ła się in­for­ma­cja, że Zbi­gniew Zio­bro skie­ro­wał do mar­szał­ka Se­na­tu wnio­sek o uchy­le­nie im­mu­ni­te­tu Ka­zi­mie­rzo­wi Kut­zo­wi. Zio­bro miał za­miar się­gnąć po art. 212 k.k., by po­sa­dzić se­na­to­ra na ła­wie oskar­żo­nych za wy­wiad na te­mat śmier­ci Bar­ba­ry Bli­dy za­ty­tu­ło­wa­ny „Zio­bro z Ka­czyń­skim za­mor­do­wa­li nie­win­ną ko­bie­tę". – Je­że­li pan Kutz, nie ma­jąc żad­nych ku te­mu pod­staw, for­mu­łu­je nie­praw­dzi­we za­rzu­ty w sto­sun­ku do ko­goś, to po­wi­nien od­po­wia­dać jak każ­dy in­ny oby­wa­tel, a nie cho­wać się za przy­wi­le­ja­mi wła­dzy, czy­li za im­mu­ni­te­tem – prze­ko­ny­wał Zio­bro.

Se­na­tor Kutz nie za­mie­rza jed­nak z przy­wi­le­ju re­zy­gno­wać. – Nie bę­dę od­stę­po­wał od im­mu­ni­te­tu, rzecz mu­si na­brać dro­gi for­mal­nej – oświad­czył. Ko­mi­sja se­nac­ka za­gło­so­wa­ła już jed­nak prze­ciw uchy­le­niu te­go wnio­sku. – Wy­po­wiedź se­na­to­ra Kut­za nie by­ła wy­po­wie­dzią pry­wat­ną – stwier­dził An­drzej Mi­sio­łek, prze­wod­ni­czą­cy Ko­mi­sji Re­gu­la­mi­no­wej Se­na­tu.

Co cie­ka­we, im­mu­ni­tet ja­ko tar­cza przy­dał się tak­że twór­cy prze­pi­su, prof. An­drze­jo­wi Zol­lo­wi. W 2007 r. by­łe­go pre­ze­sa Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go oskar­żył o po­mó­wie­nie ów­cze­sny po­seł PiS Ar­ka­diusz Mu­lar­czyk. Zoll w Ra­diu TOK FM po­wie­dział o nim, iż „dzia­ła­jąc ja­ko przed­sta­wi­ciel Sej­mu, umyśl­nie wpro­wa­dził w błąd Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyj­ny i dą­żył do za­blo­ko­wa­nia je­go prac pod­czas roz­pra­wy w spra­wie lu­stra­cji". Pro­ces nie ru­szył jed­nak z miej­sca, sąd uznał bo­wiem, że Zol­la chro­ni im­mu­ni­tet sę­dziow­ski.

Pro­fe­sor Zoll, jak wy­ni­ka z ar­ty­ku­łu opu­bli­ko­wa­ne­go w pe­rio­dy­ku „Na wo­kan­dzie", na­dal wie­rzy w po­trze­bę ist­nie­nia art. 212. „Ma­my w Pol­sce bar­dzo ni­ski po­ziom de­ba­ty pu­blicz­nej. Wy­kre­śle­nie art. 212 k.k. mo­że ten po­ziom jesz­cze bar­dziej ob­ni­żyć" – ar­gu­men­tu­je. Wiel­ka szko­da, że nie sko­rzy­stał z oka­zji, by prze­te­sto­wać swo­je dzie­ło na so­bie.

Ga­ze­ty ze szpal­ta­mi za­ma­lo­wa­ny­mi czar­nym mar­ke­rem. Spo­ty w In­ter­ne­cie wy­ja­śnia­ją­ce, dla­cze­go czło­wiek wy­gła­sza­ją­cy opi­nię o in­nym czło­wie­ku, na­wet nie­praw­dzi­wą i krzyw­dzą­cą, róż­ni się jed­nak od kry­mi­na­li­sty, któ­ry ra­bu­je czy za­bi­ja. Kam­pa­nia „Wy­kreśl 212 k.k.", pro­wa­dzo­na przez Hel­siń­ską Fun­da­cję Praw Czło­wie­ka, Izbę Wy­daw­ców Pra­sy oraz Sto­wa­rzy­sze­nie Ga­zet Lo­kal­nych, to ko­lej­na bi­twa w cią­gną­cej się od lat ba­ta­lii mię­dzy oby­wa­te­la­mi a po­li­ty­ka­mi, któ­rych punkt wi­dze­nia zmie­nia się wraz z punk­tem sie­dze­nia. Po­na­wia­ne w ko­lej­nych kam­pa­niach wy­bor­czych de­kla­ra­cje o po­par­ciu dla uchy­le­nia art. 212 k.k. po ode­bra­niu le­gi­ty­ma­cji po­sel­skiej bar­dzo szyb­ko od­cho­dzą w nie­pa­mięć.

Naj­now­sza kam­pa­nia teo­re­tycz­nie od­nio­sła suk­ces. Bli­sko 150 po­li­ty­ków ze wszyst­kich opcji zde­cy­do­wa­ło się ofi­cjal­nie po­przeć ini­cja­ty­wę wy­kre­śle­nia prze­pi­su. Jed­nak już po wy­bo­rach no­wy mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści Ja­ro­sław Go­win, za­py­ta­ny na pierw­szej kon­fe­ren­cji pra­so­wej o sto­su­nek do ar­ty­ku­łu 212 k.k., był prze­ko­na­ny, że cho­dzi o pra­wo pra­so­we. Z po­mo­cą przy­szedł mu do­rad­ca prof. An­drzej Zoll, twór­ca ko­dek­su kar­ne­go i obroń­ca nie­for­tun­ne­go prze­pi­su.

Nie­wy­klu­czo­ne, że ak­cja „Wy­kreśl 212 k.k.", za­miast skło­nić po­li­ty­ków do zmia­ny ko­dek­su, do­pro­wa­dzi je­dy­nie do po­pu­la­ry­za­cji prze­pi­su wśród pie­nia­czy i lu­dzi żąd­nych ze­msty, któ­rzy nie za­do­wo­lą się do­cho­dze­niem spra­wie­dli­wo­ści na dro­dze cy­wil­nej. Trze­ba bo­wiem pa­mię­tać, że je­śli ktoś czu­je się do­tknię­ty czy znie­sła­wio­ny, mo­że do­cho­dzić spra­wie­dli­wo­ści na dwa spo­so­by. Na­tu­ral­na dro­ga to pro­ces cy­wil­ny, w któ­rym do­ma­gać się moż­na opu­bli­ko­wa­nia prze­pro­sin i za­dość­uczy­nie­nia – co wy­ma­ga jed­nak uisz­cze­nia opłat są­do­wych.

Moż­na też jed­nak – i to za dar­mo – się­gnąć po ko­deks kar­ny i nę­kać swe­go prze­ciw­ni­ka z oskar­że­nia pry­wat­ne­go. Od ra­zu sta­wia się go wte­dy w ro­li oskar­żo­ne­go. Mu­si sta­wiać się na każ­dą roz­pra­wę, a sąd mo­że zle­cić wy­wiad śro­do­wi­sko­wy lub ba­da­nia psy­chia­trycz­ne. W przy­pad­ku ska­za­nia oso­ba ta­ka zo­sta­je wpi­sa­na do Kra­jo­we­go Re­je­stru Kar­ne­go, co unie­moż­li­wia jej wy­ko­ny­wa­nie na­wet za­wo­du ochro­nia­rza, nie mó­wiąc już o za­cią­ga­niu kre­dy­tów czy uzy­ska­niu wi­zy do Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą