Czas powalczyć o nową Europę

Publikacja: 11.05.2012 20:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Kiedy Grecja niemal bankrutowała, straszono rozpadem UE. Dwie transze pomocy finansowej dla Hellady, pakiet stabilizacyjny, pożyczki EBC dla banków, wreszcie pakt fiskalny uspokoiły nastroje. Na krótko. Kryzys tak łatwo się nie skończy, Unia zaś nie powróci do dawnych kształtów. Polska ma niewiele czasu, by dostosować nasze interesy w Europie do nowych warunków. Walka o budżet UE i zachowanie funduszy strukturalnych na wysokim poziomie to za mało, musimy zdefiniować, jaka Europa będzie dla nas najkorzystniejsza, i zacząć o nią walczyć.

Greccy politycy albo jawnie (radykalna lewica), albo półgębkiem (socjaliści) kwestionują reformy. We Francji Francois Hollande chce walczyć z nadciągającą recesją, zwiększając wydatki publiczne. Rozpadła się koalicja rządząca w Holandii, kto wie, czy przedterminowych wyborów nie wygrają tam izolacjoniści. Pakt fiskalny nie został ratyfikowany, a już zmienia się w martwy zapis. Plan ocalenia Europy nie wypalił. Skoro tak, silne państwa Unii zaczną ją urządzać po swojemu. Polska, nawet jeśli nie będzie chciała, zostanie wciągnięta w te tarcia.

1

UE nie przetrwa w obecnym kształcie, paradoks polega jednak na tym, że jej rozpad jest niemożliwy. Państwa europejskie powiązały się zbyt ścisłymi więzami handlowymi i prawnymi, by do niego doszło. Powrót do pełnej suwerenności byłby w dodatku ciosem w gospodarkę i poziom życia. Dlatego tylko skrajni demagodzy chcą likwidacji UE lub wyjścia z jej struktur. Reszta woli przebudować Unię, co zresztą nie leży w interesie Polski. Stara Unia z silną Komisją Europejską, parlamentem, egzekwowaniem praw wspólnotowych, koncyliacyjnością decyzji hamowała ambicje wielkich państw przed zdominowaniem mniejszych. Ale to już przeszłość.

Francja będzie zapewne budować oś wokół pobudzania gospodarki (a  tak naprawdę – torpedowania cięć wydatków). Wielka Brytania będzie parła do potanienia UE. Londyn chce mieć z Unią coraz mniej wspólnego, co jest groźne dla funduszy na pomoc strukturalną. Niemcy zaś szukają sojuszników do wdrożenia założeń paktu fiskalnego. Dyscyplina służy Bundesrepublice, bo ma ona zreformowany rynek pracy, jedną z najwyższych w Europie wydajności tejże (trzykrotnie wyższą niż w Polsce), niską rentowność obligacji, wydajną administrację, zaś jej obywatele stali się liderami w gromadzeniu domowych oszczędności. Słowem, Niemcy są przeciwnością Francji i Włoch, by wspomnieć tylko najsilniejsze gospodarki Europy kontynentalnej. Gdyby nie wspólna waluta, zaczęłyby zapewne prowadzić politykę jeszcze bardziej dystansującą się od UE niż Wielka Brytania.

2

Czego od nowej UE powinna chcieć Polska? Po pierwsze – zachowania czego się da ze wspólnotowości, w tym budżetu; pomocna będzie nam w tym Francja pod nowym prezydentem. Po drugie – utrzymania wspólnego rynku, swobody przepływu kapitału, usług i ludzi, bo radzimy sobie na nim coraz lepiej; sojusznikiem jawi się tu Wielka Brytania i Niemcy. Po trzecie – uczestnictwa w ośrodkach realnej władzy; w tym wypadku nie mamy aliantów poza innymi krajami o mniejszym znaczeniu. Niestety, suma ich chęci nie przekłada się na siłę przetargową.

Jesteśmy krajem słabym, wytwarzamy ledwie 2,8 proc. unijnego BKP, sami zatem nie dopchamy się do klubu rządzących: musimy zostać dokooptowani. Nie trzeba jednak deklarować jednoznacznego poparcia dla jakiegokolwiek kraju, np. Niemiec. Dobrym pomysłem jest trzymanie dyscypliny budżetowej, mamy już złotą regułę w konstytucji, teraz rząd chce wprowadzić równie surową regułę wydatków publicznych. To skuteczne kroki, by zaprezentować się jako państwo odpowiedzialne, które jednak nie dusi rozwoju. Zaczynamy pasować do Północy, czyli klubu oszczędnych i efektywnych, choć z tym ciągle nie najlepiej. Prędzej czy później takowy powstanie – formalnie czy nieformalnie – i to on stanie się najpewniej osią Europy. Im Niemcy mają mniej sojuszników w UE, tym stajemy się dla nich atrakcyjniejsi. Ale tylko dobre zarządzanie państwem i jego finansami oraz rozwój dają nam nadzieję, że w tym sojuszu nie staniemy się wasalami.

Kiedy Grecja niemal bankrutowała, straszono rozpadem UE. Dwie transze pomocy finansowej dla Hellady, pakiet stabilizacyjny, pożyczki EBC dla banków, wreszcie pakt fiskalny uspokoiły nastroje. Na krótko. Kryzys tak łatwo się nie skończy, Unia zaś nie powróci do dawnych kształtów. Polska ma niewiele czasu, by dostosować nasze interesy w Europie do nowych warunków. Walka o budżet UE i zachowanie funduszy strukturalnych na wysokim poziomie to za mało, musimy zdefiniować, jaka Europa będzie dla nas najkorzystniejsza, i zacząć o nią walczyć.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Agnieszka Fihel: Migracja nie załata nam dziury w demografii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji