Są kraje i nacje, z którymi historia obeszła się wyjątkowo łaskawie. Rekordzistką pod tym względem jest Austria. Gdy myślę o tej „pierwszej ofierze Hitlera", nóż otwiera się w kieszeni. Głupota aliantów i spryt austriackich nazistów sprawiły, że wielu zbrodniarzy wojennych uniknęło kary, a naród austriacki zamiast w ciężkim trudzie żyć z przypisaną mu hańbą, z dnia na dzień został rozgrzeszony. A odkąd cudem (bo kto się spodziewał, by Sowieci dobrowolnie zrezygnowali z darowanego im łupu) osiągnął suwerenność w 1955 roku, opływa w dostatek niczym pączek w maśle.
Co prawda w międzyczasie ktoś sobie przypominał o tym, z kogo rekrutowano kadry strażników do obozów koncentracyjnych, jakiś ciekawski dogrzebywał się wstydliwych kart w życiorysach polityków znad Dunaju, jak choćby Kurta Waldheima, czy też tego i owego niepokoiły sukcesy takich partii jak „Wolnościowi" J. Haidera. Ale tak się jakoś składało, że z tego wszystkiego nic nie wyniknęło. Austriacy zaś skwapliwie przyswoili sobie antynazistowską legendę, po Anschlussie niemającą nic wspólnego z rzeczywistością.
Nazistów bowiem rzeczywiście zwalczali w Austrii... faszyści. Do czasu, dopóki krajem rządzili katoliccy kanclerze. Austrofaszyzm zresztą czerpał pełną garścią ze wzorów pochodzących z katolickich Włoch i Hiszpanii.
Poprzednikiem ostatniego przed Anschlussem kanclerza Schuschnigga był Engelbert Dollfuss. Wobec nacisków hitlerowskich Niemiec i ich austriackiej ekspozytury – niemieckich nacjonalistów – szukał on oparcia we Włoszech. W maju 1933 roku doprowadził do utworzenia Frontu Ojczyźnianego, a po samorozwiązaniu parlamentu rządził za pomocą dekretów. I zdelegalizował austriacki odłam partii narodowosocjalistycznej, czego hitlerowcy nie mogli mu wybaczyć. „25 lipca 1934 naziści austriaccy dokonali nieudanej próby puczu i Anschlussu – czytamy w książce „Zamach na Dollfussa i nie tylko" cytowanej przez Jana Grzegorczyka w wydanym właśnie „Jezusie z Judenfeldu" (Zysk i S-ka, Poznań 2012). – Wdarli się m.in. do siedziby rządu i śmiertelnie ranili kanclerza, który po pewnym czasie wykrwawił się na śmierć... Pucz został stłumiony, siedmiu nazistów, włącznie z zabójcą Dollfussa, esesmanem Ottonem Planettą, skazano na karę śmierci przez powieszenie. Nowym dyktatorem został bliski współpracownik zamordowanego, dr Kurt Schuschnigg...".
Święty obowiązek
Nie da się ukryć, że to ewangelicy ujrzeli w Hitlerze drugiego Lutra, który uwolni Austrię i Kościół austriacki od katolików. Zatem modlili się: „W twych rękach, Boże, leży panowanie ponad wszystkimi królestwami i narodami Ziemi. Błogosław naszemu niemieckiemu narodowi swoją dobrocią i siłą i porusz głęboko nasze serca w miłości do niego.