Z uwagą przeczytałem nr 21 (25–26 maja br.) tygodnika Rzeczpospolitej „Plus Minus", pt. „Populizm rządzi światem". Muszę jednak zaprotestować przeciwko takiemu tytułowi całego wydania. (...) Populizm to przede wszystkim cecha demokracji, szczególnie widoczna w czasach kryzysu. Najlepiej obrazują to wyniki sondaży i wyborów w Europie, gdzie popularność zyskują osoby i partie przedstawiające piękne, aczkolwiek nierealne recepty na rozwiązanie problemów (zarówno gospodarczych, jak i społecznych).

Ustroje hybrydowe i autorytarne również wykorzystują pewne formy populizmu, lecz w zakresie decyzji strategicznych są w stanie działać długoterminowo i podejmować niepopularne inicjatywy. Szczególnie widoczne jest to w krajach Azji Wschodniej, gdzie rozwinął się tzw. autorytarny dewelopmentalizm. Jego efektem jest gwałtowny wzrost gospodarczy i nadrabianie zaleg- łości cywilizacyjnych.  (...)

Zazwyczaj uważa się, że ten sukces został osiągnięty poprzez politykę promocji handlu międzynarodowego. W praktyce rzeczywistą jego przyczyną jest wiodąca rola państwa w gospodarce i sterowane inwestycje. Takie zjawiska można zaobserwować w rodzących się potęgach (Indonezja, Filipiny, Wietnam), jak i krajach o silnej pozycji gospodarczej (Singapur, Korea Południowa, Chiny). (...) utrzymanie wysokiego poziomu inwestycji (co m.in. łagodzi skutki kryzysu) było możliwe m.in. dzięki ograniczaniu konsumpcyjnych oczekiwań społecznych. Co więcej, w niektórych z nich, np. w Singapurze, wprowadzano fundusze służące zbieraniu środków na inwestycje.

Uogólniając, należy stwierdzić, że dynamiczny rozwój Azji Wschodniej nie jest oparty na populizmie, a tamtejsza władza nie ulega łatwo opinii publicznej. Biorąc pod uwagę, że azjatyckie wzorce coraz częściej znajdują naśladowców w Afryce i Ameryce Południowej, można pokusić się o stwierdzenie, że populizm to raczej choroba cywilizacji Zachodu niż całego świata. Czasy, kiedy Zachód wyznaczał kierunek rozwoju ludzkości, już minęły.

—dr Konrad Prandecki, Akademia Finansów i Biznesu Vistula