Tak tu sobie żyjemy, żyjemy, na pogodę narzekamy, bo klimat mamy szary, produkujący pewną osowiałość. Akurat nie w czerwcu, lecz już wkrótce w szarówce trzeba będzie się budzić i kłaść. Po krótkim sinym dniu zaraz nadchodzi sina noc. Więc co komu po głowie chodzi, to zanim się zmaterializuje – skiśnie. W osowiałości i szarzyźnie.
– A ty co tak narzekasz? Na Syberii nie byłeś? – koryguje polska mama.
Nikogo Syberia, jako miernik, nie dziwi; jest oczywista. Widownia wybucha śmiechem.
W Starym Teatrze erupcja talentu, rewelacyjni i rewelacyjnie obsadzeni aktorzy, błyskotliwe dialogi, niebywały dar obserwacji zjawisk, postaw, sposobu myślenia, trendów, sportretowanych skrótem myśli, ukrytych cytatów słowa i obrazu. Premiera była w sobotę; jest środa. Szukam w Internecie i oczom nie wierzę: ten spektakl nie ma recenzji.
Kraków nie żyje. Po czterech dniach od ważnej premiery w ważnym teatrze, z nowym dyrektorem, nowymi aktorami, nowymi twórcami nikt nie napisał recenzji. Redaktorzy naczelni, teatrolodzy, humaniści, krytycy, nowi mieszczanie! Halo?! Gdzie jesteście?
* * *
To nie był wieczór bezalternatywny. Piękny, ciepły. Z trudem oderwałam się od ogródka, gdzie nie skończyłam wiązać róż i zbierać mokrych, własnych truskawek „bez nawozów". Z preparatem na komary w sprayu można było usiąść, gdzie lipa pachnie słodko, i rozmawiać, sącząc chłodną lemoniadę (własną). A gdyby towarzysko-relaksacyjny odruch się pojawił, położona kilkaset metrów dalej wiejska galeria sztuki zapraszała na wieczór z flamenco. No i ostatnio lubię chodzić do kościoła w sobotę wieczorem, zwłaszcza tego drewnianego, parafialnego, gdzie od pokoleń bywamy, a księża są zwięźli, mądrzy i pracowici. Były jeszcze Wianki, sporo Krakowa poszło nad Wisłę – miasto kocha igrzyska i sztuczne ognie – ale to tylko odnotowuję dla porządku.
To nie był wieczór bezalternatywny. Poszliśmy jednak do Starego Teatru z ciekawości, co nam w Krakowie uszykował Klata.
I nie żałowałam róż (choć burza je trochę połamała), truskawek, somatycznej przyjemności pachnącego powietrza i nieprzeczytanych gazet.
Demirski i Strzępka – najbardziej utalentowany duet w polskim teatrze – do skromnych nie należą. Najwyraźniej stwierdzili, że w 2013 roku w Krakowie czas na nowe „Wesele". Gdyby widz na to nie wpadł, dużym palcem w postaci chochołów pokażą swój zamiar. Konkurują z Wyspiańskim, i słusznie. To jest nowe „Wesele".