Dyrygent Czerwonej Orkiestry

W latach wojny kierował sowiecką siatką szpiegowską na pół Europy. Nawet kiedy wypadł z łask w 1968 roku, był zbyt cenny, żeby wypuścić go zza żelaznej kurtyny.

Publikacja: 29.11.2013 20:53

Leopold Trepper (siedzi pośrodku) jeszcze jako skaut Haszomer Hacair. Dąbrowa Górnicza, 1922 r.

Leopold Trepper (siedzi pośrodku) jeszcze jako skaut Haszomer Hacair. Dąbrowa Górnicza, 1922 r.

Foto: Wydawnictwo Stapis

Red

W latach wojny kierował sowiecką siatką szpiegowską na pół Europy. Nawet kiedy wypadł z łask w 1968 roku, był zbyt cenny, żeby wypuścić go zza żelaznej kurtyny.

W roku 1957 Leopold Domb-Trepper, uwolniony niespełna trzy lata wcześniej z moskiewskiej Łubianki, złożył w ambasadzie PRL podanie o zgodę na przyjazd do Polski. Odwilż w Polsce po październiku 1956 roku i informacje o otwarciu granic dla repatriantów – byłych obywateli II Rzeczypospolitej – postawiły go w stan niezwykłego podniecenia. Siedząc przy biurku swojego moskiewskiego mieszkania, pisał: „Urodziłem się w biednej żydowskiej rodzinie 23 II 1904 r. w Nowym Targu... Podczas wojny wypełniałem odpowiedzialne zadania w walce przeciw hitlerowskiej armii na ziemiach zajętych Niemcami w Belgii i Francji". Te „odpowiedzialne zadania..." – to ni mniej, ni więcej kierowanie sowiecką siatką szpiegowską w Europie Zachodniej w czasie II wojny światowej oraz przekazywanie Stalinowi bezcennych informacji o planach armii niemieckiej i ruchach wojsk.

To, że w lipcu 1945 roku ściągnięto go samolotem z Paryża do Moskwy i osadzono na Łubiance, wolał zachować dla siebie. Gdy rok po śmierci Stalina żona i synowie zobaczyli go w progu swojego domu, omal nie umarli z wrażenia. Przez dziewięć lat władze radzieckie wmawiały im, że ich mąż i ojciec nie żyje. Pięćset rubli dożywotniej emerytury, protesty dzieci, które nie znały polskiego – nic i nikt nie mogły powstrzymać Treppera przed „ewakuacją" z ojczyzny światowego komunizmu. Prosił w piśmie o „wykazanie maksymalnego poparcia dla szybkiego załatwienia wszystkich formalności" i z pierwszą falą repatriantów wrócił do komunistycznej Polski.

Ostatni raz widział Polskę przed ponad 30 laty. Urodzony w Nowym Targu, jak wielu jego rówieśników z ubogich żydowskich rodzin przeszedł drogę od syjonizmu i działalności w Haszomer Hacair do komunizowania. I po zorganizowaniu w 1923 roku strajku w Dąbrowie Górniczej, obawiając się aresztowania, wyjechał do Palestyny, stamtąd zaś trafił do Francji, gdzie działał w sekcji żydowskiej KPF. Ściągnięty do Moskwy podjął studia, a potem pracę w żydowskim wydaniu organu KC KPZR „Prawda". W 1937 roku szef wywiadu Armii Czerwonej zlecił mu misję zorganizowania siatki szpiegowskiej w Europie Zachodniej.

Jako Adam Mikler, przedsiębiorca kanadyjski, otworzył w Belgii spółkę handlującą płaszczami z kauczuku. Pod przykrywką działalności importowo-eksportowej siatka Treppera, nazwana przez Niemców Czerwoną Orkiestrą, przekazała Moskwie w latach 1940–1943 ok. 1500 depesz – m.in. dane o przygotowaniach Niemiec do ataku na ZSRR (zignorowane przez Stalina) i szereg strategicznych planów dotyczących uzbrojenia armii hitlerowskiej i ruchów wojsk.

Aresztowanie Treppera przez gestapo w 1942 roku, fakt, że nie został zlikwidowany, wreszcie zaś jego ucieczka były dla NKWD wystarczającymi powodami, by uznać go za zdrajcę. W lecie 1945 roku został osadzony na Łubiance, rodzinę zaś poinformowano, że nie żyje. Przez dziewięć lat siedział w jednej celi m.in. z osobistym psychiatrą syna Stalina, szefem sztabu armii japońskiej w Mandżurii – generałem Tominagą, adiutantem kolaborującego z Niemcami generała Własowa i przedrewolucyjnym politykiem rosyjskiej prawicy, związanym z Czarną Sotnią Wasilijem Szulginem, aresztowanym przez NKWD po zajęciu Jugosławii przez Armię Czerwoną. W 1954 roku wyszedł na wolność, został zrehabilitowany i otrzymał 500 rubli dożywotniej renty.

Znowu w Polsce

Wśród ponad 200 tys. osób, które w latach 1956–1959 wyrwały się z ZSRR do PRL, aż jedną dziesiątą stanowili  Żydzi, dawni obywatele RP. Większość repatriantów żydowskich jechała dalej, do Palestyny. Trepper – mając dużo lepsze możliwości urządzenia się – został nad Wisłą. W porównaniu z sytuacją społeczności żydowskiej w ZSRR (gdzie właśnie ujawniono fakt wymordowania pisarzy i działaczy Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego) Polska jawiła mu się jako raj. Istniał tu teatr żydowski, funkcjonowały żydowskie szkoły, wydawnictwo, prasa.

W maju 1958 roku Domb otrzymał z rodziną wygodne mieszkanie w Alejach Jerozolimskich i posadę dyrektora wydawnictwa Jidysz Buch. Z czasem zajął miejsce przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów Polskich (TSKŻ) – świeckiej reprezentacji polskich Żydów. Częstym gościem w domu Dombów był Fred Łuszczyna, który  przyjaźnił się z synem Dombów, Piotrem. „Pan Domb był niesłychanie otwartym i pogodnym człowiekiem. Mówił pięknie po polsku. Często wyjeżdżał i wtedy bez przeszkód mogliśmy z Piotrem zaglądać do jego barku, gdzie stały w rzędzie różne, także izraelskie, koniaczki" – wspomina.

Wczasy w Ciechocinku, Bułgarii, zagraniczne delegacje... pod względem materialno-bytowym byłemu „dyrygentowi Czerwonej Orkiestry"  zaczęło się naprawdę dobrze powodzić. Jednak zagęszczająca się – za sprawą szefa MSW Mieczysława Moczara – atmosfera podejrzeń o „syjonistyczny spisek" kosztowała Domba-Treppera wiele zdrowia. „Domb jest strasznie przygnębiony, wygląda jak średniowieczny przywódca żydowskiego kahału. Był z wizytą z żydowskimi sprawami u nadzorcy, młodego smarkacza, niskiego urzędnika z KC, a ten na niego nawrzeszczał – na starego zasłużonego bojownika, który stał w czasie okupacji na czele całego radzieckiego wojskowego wywiadu (...)" – pisał na początku 1966 roku w swoim sekretnym pamiętniku dyrektor ŻIH Bernard Mark.

O działalności Domba-Treppera (w połowie lat 60 Trepper zmienił nazwisko na Domb, które było przed wojną jego pseudnimem) w radzieckiej siatce wywiadowczej Polacy dowiedzieli się w czerwcu 1967 roku z „Polityki". „Ten artykuł to był dla nas szok – historia porównywalna do „Stawki większej niż życie" i kapitana Klossa. Niepozorny, starszy pan, którego tak dobrze znaliśmy, spokojny, dobroduszny asem wywiadu? Nie mieściło nam się to w głowach" – wspomina znajomy. Pretekstem do napisania przez „Politykę" tekstu o wojennych losach Domba było ukazanie się we Francji książki Gilles'a Perraulta „Czerwona orkiestra". Publikacja zbiegła się w czasie z wybuchem wojny sześciodniowej  na Bliskim Wschodzie. I sekretarz PZPR Władysław Gomułka podczas przemówienia na VI Kongresie Związków Zawodowych określił polskich Żydów mianem V kolumny.

Więzień stanu

Po Marcu 1968 większość środowiska żydowskiego udała się na emigrację. Chociaż Leopold Domb-Trepper pod koniec roku w liście do KC PZPR zrzekł się stanowiska przewodniczącego TSKŻ, wiek i względnie dobra sytuacja materialna skłaniały go do pozostania w kraju. Liczył, że syn Edgar (Michał i Piotr wyemigrowali w 1969 roku) otrzyma pracę w Uniwersytecie Jagiellońskim oraz w Polsce książkę o Czerwonej Orkiestrze. Gdy okazało się to niemożliwe, w ślad za Edgarem także Domb-Trepper wraz z żoną złożyli w 1970 roku wniosek o zgodę na emigrację. Jego podania były systematycznie odrzucane, a on sam znalazł się w centrum działań operacyjnych MSW pod kryptonimem „Redakcja".

Masakra na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, dojście do władzy Edwarda Gierka –  „ziomka" z Zagłębia Dąbrowskiego i komunisty (podobnie jak Domb) zamieszkałego do połowy lat 30. we Francji – nie przyniosły Dombowi upragnionego paszportu. Władze ignorowały jego podania, „Dyrygent" słał więc listy do kierownictwa MSW i do samego Gierka. W rozmowach telefonicznych (nagrywanych przez UB) Domb podkreślał, że ma kontakty z kombatantami w Belgii, Francji, NRD, a nawet Erichem Honeckerem. Akcentował lojalność wobec państwa, ale i wskazywał na swoją bezużyteczność z racji wieku i złego stanu zdrowia. Znajomym zwierzał się nawet z zamiarów samobójczych.

Iskrą, która zmobilizowała przeciwko Dombowi większość sił Wydziału III Departamentu III MSW, była informacja, że wywiad Izraela „planuje wywiezienie z Polski ob. Leopolda Treppera [który] wie o tym i przygotowuje się do oczerniania Polski po ucieczce". W porwaniu miał jakoby maczać palce założyciel francuskiego tygodnika „L'Express" i przewodniczący Socjalistycznej Partii Radykalnej Jean Jacques Serwan Schreiber, użyczając do akcji swojego samolotu! MSW, przestraszone tym absolutnie fantastycznym scenariuszem zdarzeń, podjęło „aktywną operacyjną kontrolę i zabezpieczenie figuranta, wykorzystując wszystkie dostępne środki". Leopold Domb stał się najlepiej pilnowaną osobą w PRL.

Nasłuch pod tężnią

Przejścia graniczne w całym kraju otrzymały 240 zdjęć i rysopis figuranta oraz ostrzeżenie, że „zamierza nielegalnie opuścić terytorium PRL". Nawet w Ciechocinku znajdował się pod stałą obserwacją. Raportowano, kiedy był pod tężniami, do kogo dzwonił, sprawdzano prywatne osoby, z którymi się spotykał. Jednak MSW było wyczerpane uciążliwością tych działań i miało poczucie ich bezcelowości. Jak czytamy w raportach, „prowadzona jest ciągła obserwacja przez 24 godziny. Pociąga to poważne koszty operacyjne i naraża na dekonspirację pracowników Biura »B«".

Na tym nie koniec udręk bezpieki. Domb-Trepper spotykał się z zagranicznymi dziennikarzami: początkowo pozwalano mu na to, konfiskując jedynie wywiady. Przyczyniło się to zresztą do nagłośnienia sprawy: 9 lipca 1971 ekipa telewizji belgijskiej, która kręciła film o fascynującej Zachód Czerwonej Orkiestrze, została wraz ze swym bohaterem zatrzymana na szosie prowadzącej do Łysej Polany. Domb-Trepper wraz z żoną w eskorcie tajniaków wrócił pociągiem do Warszawy, a filmowców wydalono z Polski.

Komunistyczne media, sterowane przez aparat propagandy, oczywiście milczały na ten temat, jednak od tego momentu sprawa zyskała wymiar międzynarodowy. O „aresztowaniu Domba w Zakopanem" poinformowało Radio Wolna Europa, następnie dziennik „The Observer". Lawina ruszyła.

Zasypywanie polskich ambasad telegramami z żądaniami uwolnienia, petycje amerykańskich kongresmenów, członków brytyjskiego Parlamentu, arcybiskupa Westminster Assnasa, który wysłał list do Stefana kardynała Wyszyńskiego z prośbą o wstawiennictwo za „biednego Żyda", strajk głodowy synów Domba – Edgara pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie, Michała w Kopenhadze – niepokoiły PRL-owski aparat do tego stopnia, że MSW sugerowało wyrażenie zgody na wyjazd Domba-Treppera z Polski.

Dlaczego go zatem nie wypuszczano? „Na emigrację Domba vel Treppera nie wyraziliśmy zgody na prośbę organów bezpieczeństwa ZSRR. Towarzysze radzieccy obawiają się, ze Domb po wyemigrowaniu z Polski może przekazać ośrodkom dywersji na Zachodzie informacje o pracy wywiadu radz ieckiego w okresie II wojny światowej bądź szkalujące informacje z okresu pobytu w więzieniu w ZSRR. (...) prosimy o wyrażenie zgody na podjęcie rozmów z kompetentnymi organami ZSRR w celu ponownego rozważenia sprawy emigracji wyżej wymienionego" – pisał w październiku 1971 do swoich przełożonych zastępca dyrektora Departamentu III MSW.

W lecie 1972 roku Leopold Domb-Trepper musiał podjąć walkę na jeszcze jednym polu: wytoczył proces byłemu szefowi kontrwywiadu francuskiego Jeanowi Rochetowi, który na łamach „Le Monde" zarzucił szefowi Czerwonej Orkiestry działalność szpiegowską na rzecz ZSRR i kolaborację z gestapo. Głos Rocheta, wysokiego urzędnika państwowego, był zapewne przysługą wyświadczoną przez Francję rządowi PRL przy okazji zawierania transakcji handlowych. Polskie MSW i MSZ obawiały się, że wizyta Edwarda Gierka we Francji może być zakłócana przez Komitety Obrony Treppera. Oskarżenia wobec Domba oraz oszczercza kampania, jaką podjęli agenci bezpieki wysyłani m.in. do środowisk emigracyjnych w Izraelu osłabiały siłę protestów i wizyta I sekretarza PZPR, przyjmowanego z wszelkimi honorami przez prezydenta Georges'a Pompidou, przebiegła bez niespodzianek.

W połowie września 1972 roku, kilkanaście dni po tragedii sportowców izraelskich zamordowanych przez terrorystów palestyńskich podczas olimpiady w Monachium, Domb-Trepper, pilnowany przez oficerów MSW i Stasi, udał się pociągiem do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Okazją do wyjazdu było wydanie książki Grety Kuckhoff poświęconej Czerwonej Orkiestrze i jej mężowi, straconemu przez gestapo w 1943 roku. W niemieckim szpitalu Domb poddał się badaniom, które wykazały, że stan jego zdrowia od 1969 roku pogorszył się o 50 proc. Składając do Biura Paszportów podanie o zgodę na wyjazd do Wielkiej Brytanii, Domb wskazał na konieczność dokonania „zabiegu chirurgicznego (choroba Burgera), by uniknąć całkowitego kalectwa".

Moskiewski klucz

Na początku 1973 „więzień stanu" i wspierające go środowiska zdali sobie sprawę, że nie w Warszawie, ale w Moskwie znajduje się klucz do wolności. Zmęczenie i desperacja walczących były już tak duże, że postanowiono uderzyć w ZSRR, łącząc żądanie uwolnienia Domba-Treppera z domaganiem się prawa do emigracji Żydów radzieckich. Choć Moskwa milczała, sowieckie służby pilnie śledziły poczynania dawnego szefa siatki wywiadowczej i jego obrońców. Wiele dokumentów MSW odnoszących się do działań Domba-Treppera trafiało do warszawskiej agentury KGB. Podsłuchy rozmów „dyrygenta" dostarczano także do rąk własnych Edwarda Gierka.

„Sprawa Domba" była znana i komentowana nie tylko w warszawskich kręgach politycznych, ale i intelektualnych. Antoni Słonimski, udając się w maju 1973 roku do Szwecji, gdzie miał dać wykład w tamtejszym PEN Clubie, został poproszony przez znajomych o zabranie głosu w obronie więzionego. Odmówił. „Trepper jest muzykiem i jego sytuacją winien się zająć Związek Muzyków, a nie przedstawiciel literatów" – oświadczył pisarz ironicznie. Pomoc zadeklarował za to radziecki pisarz Jurij Korolkow, autor książki o Czerwonej Orkiestrze oraz o innym głośnym agencie ZSRR Richardzie Sorge. W czerwcu 1973 twórca, zapewne przysłany przez KGB, zapukał do drzwi warszawskiego mieszkania Domba i po trwających wiele godzin rozmowach zabrał od niego list do przywódcy ZSRR Leonida Breżniewa. Oświadczył, że jest „całym sercem" po stronie uwięzionego i obiecał dotrzeć z interwencją do kogo trzeba.

Tymczasem stan zdrowia Leopolda Domba-Treppera się pogorszył. „To nie jest życie, to wegetacja. Napięcie nerwowe jest nie do wytrzymania. (...) Jeśli nic się nie zmieni w ciągu najbliższych piętnastu dni, rozpocznę strajk głodowy, który zakończy się albo moim wyjazdem z Polski, albo moją śmiercią" – napisał do KC PZPR, przekazując też treść listu do agencji prasowych. Gdy 6 października 1973 roku, w żydowskie święto Jom Kipur, Egipt i Syria zaatakowały Izrael, Domb-Trepper przebywał w klinice rządowej w Konstancinie. Następnego dnia złożyło mu wizytę dwóch mężczyzn – dyrektor departamentu w Ministerstwie Zdrowia i naczelnik wydziału w Biurze Paszportów MSW. „Goście" zakomunikowali Trepperowi, że „ze względu na jego stan zdrowia otrzymał zezwolenie na wyjazd do Londynu dla przeprowadzenia tam zabiegu operacyjnego".

W listopadzie 1973 Domb-Trepper, witany przez przyjaciół, wylądował na lotnisku w Londynie, a w pół roku później, po długim pobycie w szpitalu – w Izraelu. Na lotnisku Ben Guriona udzielił wywiadu dziennikarzowi pisma „Maariv". „Wierzyłem przed powstaniem państwa żydowskiego, że nadejdzie rewolucja światowa, która rozwiąże problem żydowski (...) pomyliłem się. Rewolucja światowa nie nadeszła w ogóle, za to powstało państwo Izrael (...). Wrócić dokładnie po 50 latach to dla mnie powrót do domu" – mówił Domb płynną hebrajszczyzną, którą znał jeszcze z czasów komunistycznej konspiracji w Palestynie, którą uprawiał w latach 20. pod mandatem angielskim.

Zmarł w Jerozolimie dziewięć lat później. Całej afery być może w ogóle by nie było, gdyby wydanie książki Gillesa Perraulta o Czerwonej Orkiestrze nie zbiegło się z wybuchem wojny izraelsko-arabskiej i początkiem antysemickiej kampanii władz PRL. Jako lokalny działacz żydowski Leopold Domb zapewne wyjechałby z PRL wraz z tysiącem innych emigrantów marcowych bez większych problemów. Ujawnienie, że był sowieckim superszpiegiem, czyniło jego emigrację właściwie niemożliwą. Obawiano się, że po wyjeździe na Zachód opublikuje on wspomnienia, które stanowić będą podobną sensację jak pamiętniki córki Stalina.

Presja ludzi i instytucji utorowały Dombowi-Trepperowi drogę do wolności.  Medialny szum na Zachodzie był dla „dyrygenta" polisą na wypadek, gdyby zamiast za granicę chciano posłać go na tamten świat. Trwający trzy lata wyniszczający pat, który przede wszystkim szkodził wizerunkowi i interesom zagranicznym PRL i ZSRR, mógł się zakończyć dla Treppera jak najgorzej. Stary „dyrygent" wygrał, bo zapewne uznano, że jego wolność przyniesie blokowi radzieckiemu mniejsze szkody niż „niespodziewana" śmierć. Nie można wykluczyć, że Trepper zobowiązał się do milczenia. Zmarł w 1982 roku w Izraelu. Służby interesowały się nim do końca.

Autor jest dziennikarzem i historykiem zajmującym się historią społeczności żydowskiej w PRL. Wkrótce nakładem ŻIH ukaże się jego książka „Na rozdrożu. Młodzież żydowska w PRL 1956-68"

Redakcja dziękuje wydawnictwu Stapis, dzięki uprzejmości którego mogliśmy zreprodukować zdjęcia zamieszczone we wspomnieniach Leopolda Treppera „Wielka Gra" (Stapis, 2012).

W latach wojny kierował sowiecką siatką szpiegowską na pół Europy. Nawet kiedy wypadł z łask w 1968 roku, był zbyt cenny, żeby wypuścić go zza żelaznej kurtyny.

W roku 1957 Leopold Domb-Trepper, uwolniony niespełna trzy lata wcześniej z moskiewskiej Łubianki, złożył w ambasadzie PRL podanie o zgodę na przyjazd do Polski. Odwilż w Polsce po październiku 1956 roku i informacje o otwarciu granic dla repatriantów – byłych obywateli II Rzeczypospolitej – postawiły go w stan niezwykłego podniecenia. Siedząc przy biurku swojego moskiewskiego mieszkania, pisał: „Urodziłem się w biednej żydowskiej rodzinie 23 II 1904 r. w Nowym Targu... Podczas wojny wypełniałem odpowiedzialne zadania w walce przeciw hitlerowskiej armii na ziemiach zajętych Niemcami w Belgii i Francji". Te „odpowiedzialne zadania..." – to ni mniej, ni więcej kierowanie sowiecką siatką szpiegowską w Europie Zachodniej w czasie II wojny światowej oraz przekazywanie Stalinowi bezcennych informacji o planach armii niemieckiej i ruchach wojsk.

To, że w lipcu 1945 roku ściągnięto go samolotem z Paryża do Moskwy i osadzono na Łubiance, wolał zachować dla siebie. Gdy rok po śmierci Stalina żona i synowie zobaczyli go w progu swojego domu, omal nie umarli z wrażenia. Przez dziewięć lat władze radzieckie wmawiały im, że ich mąż i ojciec nie żyje. Pięćset rubli dożywotniej emerytury, protesty dzieci, które nie znały polskiego – nic i nikt nie mogły powstrzymać Treppera przed „ewakuacją" z ojczyzny światowego komunizmu. Prosił w piśmie o „wykazanie maksymalnego poparcia dla szybkiego załatwienia wszystkich formalności" i z pierwszą falą repatriantów wrócił do komunistycznej Polski.

Ostatni raz widział Polskę przed ponad 30 laty. Urodzony w Nowym Targu, jak wielu jego rówieśników z ubogich żydowskich rodzin przeszedł drogę od syjonizmu i działalności w Haszomer Hacair do komunizowania. I po zorganizowaniu w 1923 roku strajku w Dąbrowie Górniczej, obawiając się aresztowania, wyjechał do Palestyny, stamtąd zaś trafił do Francji, gdzie działał w sekcji żydowskiej KPF. Ściągnięty do Moskwy podjął studia, a potem pracę w żydowskim wydaniu organu KC KPZR „Prawda". W 1937 roku szef wywiadu Armii Czerwonej zlecił mu misję zorganizowania siatki szpiegowskiej w Europie Zachodniej.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał