Dla nas Anne Applebaum i jej najnowsza pozycja są intrygujące z co najmniej kilku powodów. Zdecydowała się być matką Polką nie tylko w tytule wywiadu rzeki, ale także w życiu. Rezygnując z wygodnej egzystencji w Waszyngtonie lub Wielkiej Brytanii, wybrała polską przygodę już w latach 80. jako korespondentka anglosaskich mediów. Waletowała w Warszawie na materacu. Potem zaś przez wiele lat wyciągała z ruin dom w Chobielinie.
Urodziła się w amerykańskiej rodzinie o żydowskich korzeniach, której jedna z gałęzi wywodzi się z Krakowa, skąd przodkowie Applebaum wyemigrowali po rozbiorach. Miała szansę śledzić fenomen Solidarności, a dzięki swojej nauczycielce poznawała i wykonywała polską muzykę renesansową, której nie znają Polacy nad Wisłą. Znaczenie kultury jest zresztą w książce często eksponowane jako mocny przykład pomostu przerzucanego ponad granicami. A także budowania tożsamości narodowej, co obecne jest również w wątku ukraińskim przy okazji książki „Czerwony głód", do której napisania przekonali autorkę Ukraińcy. Była też ambasadorką ich racji w światowych mediach, gdy Rosja rozpoczęła trwającą do dziś agresję w Donbasie. Potoroczyn, jako dyplomata i były dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, rozumie znaczenie soft power, ale wielu Polaków sceptycznych co do znaczenia kultury powinno wsłuchać się w argumenty Applebaum.